Prokuratorzy przyjrzą się pracy łódzkiego szpitala psychiatrycznego. To skutek skarg rodziców nieletnich pacjentów, którzy przekonują, że pobyt w placówce szkodzi ich dzieciom: - Moja córka nigdy się nie cięła. Nauczyła się tego w szpitalu - denerwuje się jedna z matek. - Wszystkich nie upilnujemy - rozkładają ręce lekarze.
Prokuratorzy zabezpieczają już nagrania monitoringu i kompletują dokumentację medyczną pacjentów leczonych na oddziale psychiatrii Młodzieżowej Centralnego Szpitala Klinicznego przy ulicy Czechosłowackiej w Łodzi.
"Nie przesądzajmy o winie"
- Zawiadomienie o rzekomych nieprawidłowościach złożyła matka jednego z pacjentów. Treść zawiadomienia skłoniła nas do wszczęcia postępowania w tej sprawie - mówi Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Postępowanie dotyczy ewentualnego narażenia pacjentów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
- Nie ulega wątpliwości, że informacje zawarte w zawiadomieniu wymagają gruntownego sprawdzenia. Jest tym samym zbyt wcześnie, żeby rozstrzygać, czy faktycznie doszło do przestępstwa - zaznacza prokurator.
Oskarżenia rodziców
Rodzice, którzy mają zastrzeżenia do sposobu leczenia w łódzkim szpitalu, wypowiadali się na antenie Radia Łódź.
- Moja córka nigdy się nie cięła. Do szpitala przy Czechosłowackiej trafiła z depresją. Jedyne, co tam zyskała, to umiejętność samookaleczania się - relacjonuje matka jednego z podopiecznych oddziału psychiatrii Młodzieżowej Centralnego Szpitala Klinicznego przy ulicy Czechosłowackiej w Łodzi.
Inna przekonuje, że dzieci nie są poddawane kuracji, a do patologii dochodzi, bo młodzi pacjenci się nudzą. Według jej relacji pacjenci przez wiele godzin są pozostawieni sami sobie.
- W ciągu trzech miesięcy spędzonych w szpitalu syn ani razu nie był na żadnym spotkaniu terapeutycznym. Personel ograniczał się do zadawania mu setek zamkniętych i otwartych pytań. To ma być terapia? - denerwuje się rozmówczyni Radia Łódź, która podkreśla, że pacjenci "wchodzą (do szpitala - red.) z okaleczoną psychiką, wychodzą okaleczeni fizycznie".
Rodzice zwracają też uwagę na fakt, że po południu w placówce jest zbyt mało lekarzy.
- Wieczorami w szpitalu jest jeden lekarz na trzy albo cztery odziały. Bardzo często nie jest to lekarz specjalista psychiatrii młodzieżowej, tylko pracujący obok na geriatrii czy na oddziale dla osób dorosłych - żali się Radiu Łódź jedna z mam, której dziecko przebywało w placówce.
Szpital: wszystkich nie upilnujemy
Trudno ocenić, jak duży jest problem samookaleczeń w łódzkiej placówce. Pracownicy łódzkiej placówki nie zaprzeczają, że do incydentów dochodzi. Zwracają jednak uwagę, że do szpitala trafiają osoby z problemami. Dyrektor placówki mówi wprost: "wszystkich pacjentów nie da się upilnować".
- Na oddziale nie ma żadnych ostrych przedmiotów. Niestety, czasami pacjentom wystarczy zapinka od stanika, fragment ołówka, czy fragment wymontowany z telefonu komórkowego - rozkłada ręce w rozmowie z Radiem Łódź prof. Agnieszka Gmitrowicz, kierownik kliniki psychiatrii młodzieżowej.
Placówka też broni się przed zarzutami, że pacjenci są pozostawiani sami sobie.
- Codziennie każde dziecko jest oglądane przez lekarza prowadzącego. Musi też samo wyrazić ochotę na terapię. Ma spotkania z terapeutą indywidualnym, a poza tym odbywają się zajęcia dla całej społeczności - tłumaczy pracująca na oddziale dr Marta Grancow-Grabka.
I dodaje, że każdego dnia podopieczni mają też zajęcia grupowe (dotyczące zaburzeń depresyjnych czy kontroli impulsów) i zajęcia lekcyjne.
NFZ zapowiada kontrolę
Rodzice pacjentów łódzkiego szpitala zaalarmowali Rzecznika Praw Dziecka, a ten przekazał skargę do NFZ.
- Przeanalizujemy świadczenia i liczbę hospitalizowanych pacjentów. Na podstawie tego zdecydujemy, w jaki sposób sprawdzić oddział - mówi Anna Leder z łódzkiego NFZ.
Łódzka placówka dostaje na jednego pacjenta 216 złotych dziennie. W zależności od rozpoznania i czasu hospitalizacji (np. po 21, 70, 42 dniach) ta stawka spada do 70 proc. tej kwoty. Dla porównania - na oddziale psychiatrycznym dla przewlekle chorych (bez ograniczeń czasowych) NFZ płaci 115 zł dziennie.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź, Radio Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź