Dwóch łódzkich policjantów usłyszało zarzuty niszczenia dokumentów wyniesionych z policji. Zatrzymano ich na leśnym parkingu pod Opocznem (woj. łódzkie). Obok stało kilka worków z dokumentami, część była już spalona. Podejrzani nie przyznają się do niszczenia dokumentacji.
- W piątek wieczorem otrzymaliśmy anonimową informację o ognisku pod wiatą turystyczną na leśnym parkingu - mówi Dawid Kosylak z nadleśnictwa w Opocznie.
Leśnicy pojawili na leśnym parkingu w tym samym momencie, co funkcjonariusze policji - jak się okazało - również poinformowanych o tym, że dzieje się coś złego.
- Nasze działania ograniczyły się do stwierdzenia, że nie było niebezpieczeństwa wybuchu pożaru lasu - mówi Kosylak.
Więcej pracy mieli funkcjonariusze policji. Bo na miejscu zastali naczelnika wydziału prewencji I Komisariatu Policji w Łodzi. Razem z nim był też podległy mu policjant i jego żona.
- Na miejscu było też pięć worków z policyjnymi dokumentami. Część była już spalona - informuje Sławomir Mamrot z prokuratury okręgowej w Opocznie.
Policjanci z zarzutami
Wszystkie trzy osoby usłyszały już prokuratorskie zarzuty. Naczelnik prewencji oraz podległy mu funkcjonariusz są podejrzani o przekroczenie uprawnień, wyniesienie policyjnych dokumentów i ich niszczenie.
- Podejrzanym grozi do dwóch lat więzienia. Policjanci zostali zawieszeni w pełnieniu obowiązków służbowych, mają też zakaz opuszczania kraju - mówi prokurator Mamrot.
Zarzut niszczenie dokumentów usłyszała też żona jednego z podejrzanych funkcjonariuszy.
Nikt z tej trójki nie przyznał się do zarzutów niszczenia dokumentów. Złożyli wyjaśnienia, ale śledczy nie chcą ujawniać ich treści. - Przedstawiona przez nich wersja będzie musiała być poddana weryfikacji - tłumaczy Mamrot.
- Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że funkcjonariusze tłumaczyli, że nie palili dokumentów, tylko je segregowali - informuje Katarzyna Pasikowska-Poczopko, reporterka TVN24.
To o tyle zaskakujące tłumaczenie, że w palenisku było już część nadpalonych dokumentów.
Co miało spłonąć?
Prokuratorzy informują, że najstarsze znalezione na leśnym parkingu dokumenty pochodzą z lat 90., a najnowsze z tego roku. Wstępne ustalenia śledczych wskazują, że nie były to materiały z trwających śledztw.
- Wartość merytoryczna tych dokumentów będzie teraz drobiazgowo oceniona. Chcemy ustalić, czy te dokumenty mogły mieć klauzulę tajności, czy wymagały archiwizacji - dodaje prokurator Mamrot.
Insp. Joanna Kącka z komendy wojewódzkiej policji podkreśla, że dokumenty "z pewnością nie były tajne".
- Mówimy o materiałach, używanych przez dział prewencji - wyjaśnia policjantka.
Dodaje, że względem policjantów - niezależnie od trwającego już prokuratorskiego śledztwa - wszczęto wewnętrzne postępowanie dyscyplinarne. Najsurowszą karą dla policjantów może być wyrzucenie ze służby.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź