Wybili Pakistańczykowi zęby, złamali nos, zwyzywali i zabrali telefon komórkowy. Mówili, żeby "spadał z kraju". Dziś trzech oskarżonych o napaść na tle narodowościowym stanęło przed łódzkim sądem, grozi im do pięciu lat za kratkami. Jeden z nich zrzuca winę na alkohol; drugi mówi, że "zabrał telefon odruchowo"; trzeci nie przyznaje się do winy.
- To nie powinno mieć miejsca, chciałbym bardzo przeprosić pokrzywdzonego. Wszystko przez alkohol - mówił we wtorek przed łódzkim sądem 37-letni Mariusz S., oskarżony o pobicie i znieważenie Pakistańczyka z powodu przynależności narodowej i wyznaniowej.
Do zdarzenia doszło na początku roku w Ozorkowie (woj. łódzkie).
Mariusz S. do winy przyznał się jeszcze w czasie śledztwa. Tuż po zatrzymaniu tłumaczył prokuratorom, że dwukrotnie uderzył pokrzywdzonego oraz wypowiadał do niego obraźliwe słowa, nawiązujące do jego wyznania. On - w przeciwieństwie do dwóch kolegów, którzy towarzyszyli mu krytycznej nocy - odpowiada z wolnej stopy.
Kupili wódkę i szampana
O to samo przestępstwo oskarżeni są dwaj mężczyźni, którzy zostali doprowadzeni na salę rozpraw z aresztu. To 25-letni Damian K. i starszy o cztery lata Dawid S. Ten pierwszy nie przyznaje się do winy. Przed wejściem na salę rozpraw powiedział dziennikarzom, że "jest tylko świadkiem".
Z kolei Dawid S. mówi, że jedynie odepchnął obcokrajowca. Przed sądem tłumaczy się również z kradzieży telefonu poszkodowanego.
- Spotkałem Mariusza S. On kupił 0,7 wódki i szampana. Wtedy wyszedł ten Pakistańczyk. Mariusz go uderzył, on wtedy wpadł na mnie. Ja po prostu go odepchnąłem, a on się nawet nie przewrócił - mówił przed sądem.
"Taniec z Murzynką" i "odruchowa kradzież"
Twierdzi, że nie widział, kiedy poszkodowany został przewrócony.
- Odwróciłem się na chwilę od nich. Jak znowu spojrzałem, to on już leżał na chodniku. Zabrałem mu telefon. To był odruch. Nie chciałem, żeby po kolegów zadzwonił - tłumaczył przed sądem.
Damian K. stwierdził z kolei, że nie uczestniczył bezpośrednio w zdarzeniu.
- Ten Pakistańczyk wpadł na Mariusza S. Nie wiem, kto uderzał - zapewniał.
Zaznaczał, że nie jest rasistą.
- Na balu kończącym gimnazjum nawet tańczyłem z Murzynką. Mam dużo znajomych różnej narodowości - zapewniał oskarżony.
Dodał, że jego pobyt za kratkami jest tragedią dla jego żony i dziecka.
- Oni nie mają gdzie mieszkać bez mojej pomocy. Byłem jedyną osobą utrzymującą rodzinę - podkreślał.
Damian K. chce uniewinnienia. Dawid S. i Mariusz S. chcą dobrowolnie poddać się karze. Obrońca tego drugiego wystąpił o zasądzenie 3 tys. złotych zadośćuczynienia oraz osiem miesięcy za kratkami (kara miałaby być warunkowo zawieszona). Oprócz tego obrońca wnosi o skazanie jego klienta na 10 miesięcy prac społecznych (po 30 godzin miesięcznie). Obrońca Dawida S. również wnosi o 8 miesięcy warunkowego pozbawienia wolności i trzy tysiące złotych na rzecz pokrzywdzonego Pakistańczyka.
Sąd jednak nie zgodził się na dobrowolne poddanie się karze przez oskarżonych.
"Osama!"
Do zdarzenia doszło w nocy z 2 na 3 stycznia. 44-letni Asmat Ullah został zaatakowany niedługo po tym, jak skończył pracę.
- Chciałem tylko kupić papierosy, poszedłem do sklepu. Tam się zaczęło - opowiada 44-latek, który został dotkliwie pobity. Dlaczego?
- Od razu do mnie krzyczeli: "Ej, Osama, Osama!". Potem zapytali, czy jestem muzułmaninem - mówi.
Kiedy potwierdził, dostał pierwsze ciosy. Według oskarżenia, mężczyzna był bity pięściami po głowie, a gdy upadł - kopany po całym ciele. Krytycznej nocy sprawcy złamali mu nos, wybili zęby. Oprócz tego 44-latek miał ogólne obrażenia głowy i klatki piersiowej.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź