Były prezes Fundacji Rozwoju Gminy Kleszczów bezprawnie dostał 600 tys. odprawy - twierdzi Centralne Biuro Antykorupcyjne. Oprócz niego zarzuty przekroczenia uprawnień usłyszały jeszcze dwie osoby z zarządu.
Śledztwo w sprawie nieprawidłowości w Fundacji Rozwoju Gminy Kleszczów prowadzi prokuratura okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim.
- Sprawa dotyczy działania na szkodę majątkową Fundacji - mówi prokurator Sławomir Kierski.
Dodaje, że zarzuty mają obecnie trzy osoby: były prezes Fundacji i dwie inne, które zasiadały w jej zarządzie.
Jak podaje CBA, podejrzani ominęli tzw. ustawę kominową.
"W 2013 roku zmieniono zapisy umowy o pracę prezesa-dyrektora Fundacji Rozwoju Gminy Kleszczów - w niekorzystny dla niej sposób, a bardzo korzystny dla prezesa" - czytamy w komunikacie CBA.
Jak ustalono w czasie śledztwa, zmiana została wprowadzona bez wiedzy rady gminy- czyli organu założycielskiego fundacji.
600 tys. zł odprawy
Śledczy twierdzą, że umowa pozwoliła już rok później na wypłacenie odchodzącemu z pracy prezesowi 600 tys. złotych odprawy.
"To wielokrotnie więcej niż przewidują ograniczenia tzw. ustawy kominowej (wg ustawy max. to trzykrotność wynagrodzenia miesięcznego)" - głosi komunikat CBA.
- Zarzuty nadużycia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej usłyszeli wiceprezes, członek zarządu fundacji i sam były prezes - mówi Sławomir Kierski z prokuratury okręgowej w Piotrkowie.
Wobec podejrzanych zastosowano poręczenia majątkowe, zakaz opuszczania kraju, dozór policji i zabezpieczenia majątkowe.
Problemy "polskiego Kuwejtu"
Redakcja tvn24.pl - w lutym tego roku - jako pierwsza opublikowała ustalenia Najwyższej Izby Kontroli, która wskazywała na konieczność dokładnego sprawdzenia sposobu pracy Fundacji Rozwoju Gminy Kleszczów.
Efekt? Zawiadomienie NIK-u do CBA i Prokuratury Generalnej. Kontrolerzy odkryli mechanizm, który pozwalał za bezcen przejmować prywatnym firmom cenne grunty. Przy okazji wpadli też na trop sprawy, która może doprowadzić śledczych do pralni brudnych pieniędzy.
O gminie położonej w województwie łódzkim mówi się "polski Kuwejt" - to tam znajduje się bowiem kopalnia węgla brunatnego Bełchatów i elektrownia PGE Bełchatów. Tylko z tego tytułu do budżetu Kleszczowa trafia kilkudziesięciomilionowy podatek. Pieniędzy nie brakuje na nic. Urzędnicy muszą się raczej zastanawiać, na co wydać nadwyżkę (już po zapłaceniu tzw. janosikowego).
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock