Jakub Wujkowski w ciągu kilku miesięcy zebrał kilkadziesiąt wezwań do zapłaty za brak wykupionego biletu na parking. Łodzianin płacić nie zamierza, bo - jego zdaniem - zarządca tak oznakował drogę, że opłata się nie należy. Urzędnicy są przekonani, że to oni mają rację.
Wezwania do zapłaty w segregatorze pana Jakuba zajmują kilka stron. Urzędnicy chcą od niego już ponad półtora tysiąca złotych. Zebrał je, bo parkował na al. Kościuszki w Łodzi. Od listopada zarządca drogi wyznaczył miejsce parkingowe na jednym z pasów jezdni. Przy namalowanych miejscach parkingowych pojawił się znak "parking" bez tabliczki informującej, że za postój trzeba zapłacić w parkomacie.
- Zarządca nie informował, że za postój muszę zapłacić. Nękanie mnie wezwaniami do zapłaty jest więc bezprawne - tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl Jakub Wujowski, kierowca z Łodzi.
Dziurawe oznakowanie - zdaniem Wujkowskiego - można było zobaczyć od listopada ubiegłego roku do początku marca. Potem pod znakiem oznaczającym parkowanie pojawiła się tabliczka o konieczności zapłaty.
- Ze wcześniejszymi wezwaniami pójdę do sądu. I wygram - zapewnia łodzianin.
Kierowca bez szans?
- Argumenty podnoszone przez kierowcę są nietrafione. W Łodzi obowiązuje strefa płatnego parkowania. Objęte są nią całe ulice o czym kierowca jest informowany, kiedy tylko wjedzie w strefę - tłumaczy Wojciech Kubik z Zarządu Dróg i Transportu w Łodzi.
Kubik podkreśla, że na terenie strefy nie ma konieczności informowania o tym, że za postój w konkretnym miejscu trzeba płacić.
- Strefą objęta jest jezdnia i cała infrastruktura wchodząca w skład drogi publicznej - wyjaśnia.
Skoro we wskazywanym przez Jakuba Wujkowskiego miejscu nie trzeba było instalować tabliczki, to dlaczego jednak pojawiła się na początku marca? - Informacyjnie, żeby podkreślić "w jakich godzinach" a nie "czy w ogóle" trzeba płacić - mówi Kubik.
- Argumenty urzędników są logiczne. Prawo lokalne w Łodzi wygląda tak a nie inaczej, więc kierowca będzie miał duży problem, żeby wygrać w sądzie - przyznaje Michał Bielski, adwokat.
"Tutaj? Chyba za darmo"
Sprawdziliśmy, czy w podobny sposób jak pan Jakub Wujkowski na oznakowanie przy al. Kościuszki mogliby się "naciąć" inni kierowcy. W tym celu przeprowadziliśmy sondę - pokazywaliśmy oznakowanie, które obowiązywało w centrum Łodzi do marca. Piętnastu z dwudziestu zapytanych kierowców stwierdziło, że za parking we wskazanym miejscu płacić nie trzeba.
Trzeba jednak dodać, że po drodze do tego miejsca kierowca musiałby minąć znajdującą się kilkaset metrów wcześniej tablicę informującą o początku strefy płatnego parkowania. Co jednak w sytuacji, kiedy ktoś klucząc po ulicach nie zauważy tablicy, a kilkaset metrów dalej będzie chciał zostawić samochód?
- Znaki są po to, żeby je zauważać, jeżeli ktoś próbuje argumentować, że nie widział tablicy, to równie dobrze taki kierowca mógłby "przegapić" znak stop - mówi Kubik.
Opłata też na zakazie
Kubik przypomina też, że w strefie płatnego parkowania trzeba za postój płacić zawsze, kiedy zostawiamy samochód w przestrzeni publicznej.
- Hipotetycznie, jeżeli ktoś stanie w miejscu niedozwolonym, może liczyć się nie tylko z mandatem od policji czy straży miejskiej, ale też z wezwaniem do uiszczenia opłaty za postój w strefie płatnego parkowania - mówi Kubik.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź