- Córka miała mieć plombę w miejsce wcześniejszego lekarstwa. Później dentysta wyszedł i oznajmił, że ósemki nie udało się uratować. Wykrzyknąłem, że do leczenia była szóstka - opowiada w rozmowie z reporterem TVN24 ojciec trzynastoletniej Sandry. Zdaniem naszego rozmówcy, dentysta zachowywał się jak odurzony i możliwe, że był pod wpływem alkoholu. Sprawę bada policja. Na podobną sytuację w gabinecie tego samego lekarza już dwa lata temu skarżył się inny pacjent.
Jak relacjonuje ojciec 13-letniej Sandry, dziewczynka miała próchnicę w jednym z zębów, dlatego przez kilka tygodni nosiła lekarstwo. Pod koniec kwietnia razem z tatą przyszła do gabinetu Dariusza N., doświadczonego radomszczańskiego stomatologa.
- Czekałem na córkę, sam po niej miałem usiąść na fotelu na przegląd zębów. Po 40 minutach dentysta oznajmił, że ósemki córki nie udało się uratować - opisuje Michał Maniecki.
Nasz rozmówca opowiada, że złapał się wtedy za głowę - w końcu interwencji wymagała szóstka.
- Córka mocno krwawiła, obok był zamroczony dentysta. Nie wiedziałem, czy brał narkotyki. Alkoholu nie czułem, ale lekarz nie zachowywał się naturalnie - relacjonuje.
Pan Michał poszedł z córką do innego lekarza, który opatrzył ranę. Po dwóch dniach od zdarzenia zaalarmował policję.
Stomatolog pod lupą
Podkomisarz Aneta Komorowska z radomszczańskiej komendy policji tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl, że w tej sprawie zostało wszczęte postępowanie.
- Sprawdzamy, czy doszło do narażenia zdrowia lub życia pacjentki. Według relacji ojca, dentysta usunął siódemkę i naruszył zdrową ósemkę - opowiada policjantka.
52-letni stomatolog na razie nie został przesłuchany.
- Nie ulega wątpliwości, że działania lekarza będzie musiał ocenić biegły. Za wcześnie na razie, żeby przesądzać o winie - ucina policjantka.
O komentarz Dariusza N. próbował zapytać reporter TVN24, Piotr Borowski. Dentysta wsiadł do taksówki wyraźnie się zataczając. Powiedział jedynie dziennikarzowi, że "jedzie do lekarza". Nie miał nic więcej do dodania.
Kolejny taki przypadek?
Dwa lata temu 52-letni Dariusz N. miał przez pomyłkę usunąć ząb innemu pacjentowi. Pan Grzegorz, skarżył się, że stracił zdrową jedynkę. Twierdził, że dentysta był kompletnie pijany. Pacjent nie mógł jednak na czas interweniować, bo był znieczulony i nie do końca wiedział, co Dariusz N. robi z jego uzębieniem.
Pan Grzegorz zgłosił sprawę na policję. 52-letni dentysta otworzył drzwi funkcjonariuszom dopiero po trzech godzinach od incydentu. Miał wtedy ponad trzy promile alkoholu. W rozmowie z redaktorką TTV Blisko Ludzi tłumaczył, że zaczął pić ze stresu, już po zabiegu.
Sprawa trafiła do sądu, Dariusz N. oskarżony jest o narażenie zdrowia i życia swojego pacjenta.
Kolizja po alkoholu
To jednak nie koniec tarapatów prawnych 52-latka. Jak dowiedziała się TVN24, w minioną sobotę dentysta pod wpływem alkoholu spowodował stłuczkę i próbował odjechać z miejsca zdarzenia.
"Skarg nie było"
Anna Leder z Narodowego Funduszu Zdrowia tłumaczy, że gabinet Dariusza N. ma podpisany kontrakt z funduszem.
- Do dzisiaj na ten gabinet nie spłynęła żadna oficjalna skarga. Ustalamy, czy pacjentka była przyjmowana prywatnie, czy w ramach kontraktu - tłumaczy rzeczniczka.
Leder dodaje, że wizyta pana Grzegorza sprzed trzech lat odbywała się prywatnie i NFZ do niej się nie dokładał. Nie zmienia to faktu, że w 2013 roku Fundusz przeprowadził kontrolę gabinetu. Wykazała ona, że 52-letni dentysta nie zawsze miał otwarty gabinet w godzinach, do których zobowiązywał go kontrakt. Lekarz dostał za to karę finansową w wysokości 3 tys. złotych.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/lulu / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź