Zamiast radiologa na dyżurze - zdjęcia przesyłane mailem do innej placówki. Taki sposób na braki kadrowe i finansowe znalazły sobie szpitale w województwie łódzkim. Zdarzało się, że pacjent z zagrożeniem życia był odsyłany do domu, a badanie z soboty lekarz oglądał dopiero w poniedziałek.
Szpital w Pabianicach, późna jesień minionego roku, poniedziałek. Na porannym dyżurze pojawia się lekarz radiolog. Czekają na niego badania przeprowadzone w weekend.
- Wśród nich znajduje badania pacjenta, u którego w wyniku złamania żebra doszło do uszkodzenia płuca. Przeprowadzono je w... sobotni poranek. Chory, zamiast trafić na szpitalny oddział, został odesłany do domu. Nikt kompetentny nie ocenił zdjęcia, a życie pacjenta było zagrożone - opowiada prof. Ludomir Stefańczyk, wojewódzki konsultant ds. radiologii.
Jego zdaniem, do takiej sytuacji doszło, bo w szpitalu, podczas dyżurów weekendowych i nocnych, nie pracował radiolog. - Tak było po prostu taniej. Dla dodatkowych oszczędności z niektórymi badaniami czekano do poniedziałku - tłumaczy konsultant.
Pod koniec 2013 roku sprawa trafiła do prokuratury. Na razie nikt nie usłyszał zarzutów.
Diagnozują przez telefon
To najbardziej dramatyczny przykład, na który natknął się Stefańczyk podczas kontroli szpitali w województwie łódzkim, przeprowadzonych pod koniec ubiegłego roku. Niestety, okazało się, że problemy nie dotyczyły tylko jednej placówki. Szpitale w Radomsku, Pabianicach, Poddębicach, Tomaszowie Mazowieckim, Brzezinach, Łowiczu i szpital Jonschera w Łodzi borykają się z problemami kadrowymi i finansowymi. We wszystkich wykryto nieprawidłowości, które sprawiały, że pacjenci trafiający na ostry dyżur mogli nie być dobrze diagnozowani.
Polskie prawo wymaga, żeby badania, w których stosuje się promieniowanie jonizujące, nadzorował lekarz radiolog. Takie naświetlania stosuje się m.in. przy tomografii komputerowej i w radiografii. Zdaniem konsultanta, to prawo jest łamane.
W wielu szpitalach dyrekcja decyduje się to, że technik przesyła zdjęcia w wysokiej rozdzielczości do lekarza w innej placówce. Potem prosi go o opisanie badania, a wynik otrzymuje pocztą elektroniczną. - W konsekwencji lekarz nie ma możliwości ingerowania w to, co jest widoczne na badaniu. Bywa więc, że pacjent nie jest odpowiednio zdiagnozowany - mówi wojewódzki konsultant.
I dodaje: Jeżeli badanie obrazowe wykaże np. złamany ząb obrotnika, to pacjent powinien być natychmiast unieruchomiony, bo każdy ruch jest dla niego zagrożeniem. Technik badający pacjenta nie musi tego zauważyć. W takich sytuacjach brak lekarza radiologa na dyżurze to ocieranie się o tragedię - podkreśla Stefańczyk.
Pół miliona oszczędności
Jego zdaniem, lekarzy radiologów jest w Polsce zbyt mało, zwłaszcza że przybywa aparatury diagnostycznej. Inwestycje są jednak słabo skoordynowane. Ale to nie jedyne wytłumaczenie. - Zrezygnowanie z pełnej obsady to oszczędność szpitala - twierdzi Stefańczyk i wylicza, że w ten sposób sam szpital Jonschera w Łodzi mógł zaoszczędzić nawet pół miliona złotych rocznie.
Próbowaliśmy skontaktować się z dyrekcją szpitala w Pabianicach, na działanie którego prof. Stefańczyk doniósł do prokuratury. Niestety, nieskutecznie. - Nie będziemy dyskutować przez telefon. Dyrekcja jest niedostępna - usłyszeliśmy podczas rozmowy z sekretariatem.
Dowiedzieliśmy się jedynie, że rozmowa z szefostwem placówki będzie możliwa, jeżeli wystąpimy o to pisemnie. Przez cały czwartek nie udało nam się też dodzwonić na telefon komórkowy dyrektora ds. medycznych pabianickiego szpitala.
Nie mogliśmy także spotkać się z przedstawicielami szpitala im. Jonschera w Łodzi - po nagłośnionym przez nas dramacie pacjenta, który zmarł na początku maja (rodzina utrzymuje, że mężczyzna nie został dokładnie przebadany, bo był długi weekend) placówka odmawia komentarzy w sprawie ew. nieprawidłowości.
NFZ kontroluje i nakłada kary
Raport prof. Stefańczyka został przekazany do Wojewódzkiego Centrum Zdrowia Publicznego i Narodowego Funduszu Zdrowia. NFZ w ubiegłym roku prowadził też swoje kontrole w szpitalach w Opocznie i Pabianicach. - Nałożyliśmy na szpital w Pabianicach karę w wysokości 60 tys. za przeprowadzanie badań tomografii komputerowej bez lekarza radiologa - informuje tvn24.pl Anna Leder, rzeczniczka Narodowego Funduszu Zdrowia w Łodzi.
W tym roku skontrolowany został szpital im. Jonschera w Łodzi. Wyniki zostaną niedługo opublikowane. Portalowi tvn24.pl udało się ustalić, że łódzki szpital również będzie musiał zapłacić karę.
- Kontrole to nie jedyny sposób, jakiego używamy, żeby sprawdzić, czy placówki wywiązują się z kontraktu - zapewnia Leder. I dodaje, że od tego roku do szpitali wysłane zostały "szczegółowe ankiety" dotyczące sposobu organizacji pracy tomografów komputerowych.
Leder podkreśla, że ankiety mają pomóc w wytypowaniu, które szpitale należy jak najszybciej skontrolować.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: Bartosz Żurawicz /r/zp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź