Notariuszka spod Łodzi usłyszała już 12 zarzutów, że pomagała przestępcom w wyłudzaniu mieszkań od starszych i nieporadnych życiowo osób. Zanim jednak odpowie karnie - grozi jej do 12 lat więzienia - stanie przed sądem dyscyplinarnym.
Rada Izby Notarialnej w Łodzi skierowała do sądu dyscyplinarnego wniosek o wszczęcie postępowania wobec notariusz Izabeli A., prowadzącej kancelarię notarialną w Aleksandrowie Łódzkim.
Wobec kobiety prowadzone jest już postępowanie karne.
Rada Izby uzasadniła decyzję tym, że postawione Izabeli A. zarzuty uchybiają powadze i godności zawodu notariusza. Sąd dyscyplinarny ma zdecydować o ewentualnym zawieszeniu notariuszki w czynnościach zawodowych.
Straci licencję?
Prokuratura podejrzewa kobietę o działanie w zorganizowanej grupie przestępczej, wyłudzającej mieszkania od starszych, niezaradnych i schorowanych mieszkańców Łodzi. Jeżeli notariuszka zostanie skazana, może jej grozić pozbawienie prawa prowadzenia kancelarii.
- W przypadku orzeczenia takiej kary, zawieszenie notariusza w czynnościach zawodowych będzie trwało aż do odwołania go ze stanowiska przez ministra sprawiedliwości - powiedziała reporterom "Superwizjera" TVN notariusz Małgorzata Nierychła, rzecznik Izby Notarialnej w Łodzi.
Postępowanie przed sądem dyscyplinarnym powinno się zakończyć w ciągu miesiąca.
Wartość oszustw przekracza 867 tys. złotych
Prokuratorzy ustalili, że w kancelarii powstawały m.in. pełnomocnictwa wystawiane przez starsze i schorowane osoby na rzecz członków grupy przestępczej. Były tam też podpisywane później dokumenty sprzedaży mieszkań.
- Według naszych ustaleń, notariusz pomogła w popełnieniu dziewięciu przestępstw. Wartość oszustw przekracza 867 tys. złotych - informuje rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania.
Oprócz tego kobieta miała uczestniczyć w próbie przejęcia dwóch innych mieszkań - wartych około 195 tys. złotych. - Jeden z przedstawionych kobiecie zarzutów dotyczy przekroczenia uprawnień przy transakcji sprzedaży mieszkania przez osobę z zaburzeniami psychicznymi - mówi prokurator Kopania.
Śledczy nie podjęli jeszcze decyzji, czy będą wnioskować o areszt dla notariuszki.
"Nie mam sobie nic do zarzucenia"
Z kobietą reporterzy "Superwizjera" rozmawiali na początku roku. Notariuszka tłumaczyła, że "nie ma sobie nic do zarzucenia", ale nie zgodziła się na pokazywanie twarzy w reportażu. - Nie dochodzi do czynności, jeżeli dana osoba jest chora albo nieświadoma tego, co oznacza jej decyzja. Na mnie ciąży taki obowiązek, przecież akt notarialny nie posługuje się językiem powszechnym, tylko prawniczym, który może być niezrozumiały - tłumaczyła.
Według prokuratorów przestępcy mieli przychodzić do starszych, zniedołężniałych osób i oferować pomoc. Mieli obiecywać, że pomogą spłacić długi i znaleźć inne, tańsze mieszkanie. Poszkodowani podpisywali pełnomocnictwa, w których zgadzali się na to, żeby domniemani oszuści dysponowali mieszkaniem. Grupa miała sprzedawać lokale, pozostawiając poszkodowanych z niczym.
W ten sposób grupa miała przejąć co najmniej 14 mieszkań o wartości przekraczającej milion złotych.
Podejrzanym grozi do 12 lat więzienia.
Sprawę działalności grupy nagłośnili w marcu reporterzy śledczy "Superwizjera" TVN.
Więcej materiałów na stronie magazynu Superwizjer.
Autor: bieru//rzw/kwoj / Źródło: Superwizjer TVN
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer