Łódzki wojewoda zamknął nielegalne schronisko w Zgierzu. To efekt interwencji reporterów "Uwagi!" TVN. Od wtorku trwała ewakuacja wszystkich, ponad 90 podopiecznych. Kilkanaście osób było w bardzo złym stanie; cztery zmarły kilka godzin po opuszczeniu ośrodka. Śledztwo w sprawie ich śmierci (i dwóch innych podopiecznych schroniska) prowadzi prokuratura.
Chociaż niepokojące sygnały docierały tu od kilku miesięcy, dopiero w tym tygodniu Urząd Wojewódzki zajął się sytuacją ponad 90 starszych i schorowanych osób przebywających w Domu Schronienia Samotnych, Starszych i Potrzebujących oraz Samotnej Matki w Zgierzu.
W czwartek wojewoda łódzki zadecydował o zamknięciu ośrodka i przeniesieniu wszystkich podopiecznych do placówek znajdujących się w ościennych gminach. Dlaczego? W poniedziałek reporterzy "Uwagi!" TVN poinformowali, że podopieczni przebywają w dramatycznych warunkach. Dzień po programie, w placówce rozpoczęła się kontrola Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi, który miał nadzorować pracę schroniska.
Efekty kontroli były porażające i doprowadziły do czwartkowej decyzji o zamknięciu. Zbigniew Natkański, dyrektor biura wojewody przyznał, że ośrodek działał nielegalnie - bez stosownych zezwoleń. Warunki, w których przebywali podopieczni ośrodka były na tyle złe, że jeszcze we wtorek trzeba było ewakuować 13 podopiecznych w najgorszym stanie. Czwórka z nich zmarła jeszcze tej samej nocy.
W oświadczeniu urzędu wysłanym do redkacji tvn24.pl czytamy, że decyzja o zamknięciu została wydana w związku ze "stwierdzeniem zagrożenia życia lub zdrowia osób przebywających w placówce". Decyzja ma rygor natychmiastowej wykonalności.
Bez leków, bez pomocy
Koniec pracy ośrodka nie oznacza końca pracy wymiaru sprawiedliwości. We wtorek prokuratura okręgowa w Łodzi wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci podopiecznych. Śledztwem objęte są też dwa inne zgony podopiecznych zgierskiego schroniska.
- W środę musieliśmy wywieźć 30 osób, które wymagały badań i hospitalizacji. Te osoby nie dostawały leków - mówiła przed kamerą TVN24 Beata Świątczak, kierownik Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi rejon Zgierz.
Wczoraj pracownicy pogotowia dotarli do zamkniętego pomieszczenia, w których znajdowały się kuwety z lekami. Obok były notatki, z których wynikało, że to medykamenty, które miały być podane we wtorek i środę.
- Oznacza to tyle, że ci ludzie nie dostawali leków. A mówimy o osobach często w ciężkim stanie. Wielu podopiecznych było odwodnionych i wygłodzonych - mówi Świątczak.
Działania służb utrudniał fakt, że 10 podopiecznych miało świerzb.
"To jest umieralnia"
Pacjenci, którzy zostali wywiezieni ze schroniska jako pierwsi byli w "skrajnie złym stanie". Tak mówili o nich lekarze ze szpitali, do których trafili.
- Mieli odleżyny, pasożyty. Jeżeli byli pod jakąkolwiek opieką, to była to bardzo słaba opieka - stwierdził Marek Sencerek, kierownik Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Zgierzu.
Edyta Wcisło, rzeczniczka WSRM w Łodzi stwierdziła przed kamerą TVN24, że warunki w zgierskim schronisku były "niehumanitarne".'
- To nie były warunki, w których powinni przebywać starsi ludzie - ocenia.
To, jak wyglądała rzeczywistość w Domu Schronienia Samotnych, Starszych i Potrzebujących oraz Samotnej Matki w Zgierzu pokazali już w poniedziałek reporterzy "Uwagi!", którzy weszli do ośrodka z ukrytą kamerą.
Jeden z nagranych pacjentów nazywa ośrodek "umieralnią". To nie dziwi Teresy Pastwińskiej, byłej podopiecznej schroniska.
- Długo musiałam czekać na zmianę pampersa. Leki dostawałam tylko raz dziennie, a w weekend wcale. To był koszmar, bo ja mam migotanie przedsionków - płacze kobieta w rozmowie z Tomaszem Patorą, reporterem "Uwagi!".
Pastwińska tłumaczy, że po operacji nie jest w stanie chodzić.
- Trafiłam tam, bo polecono mi ten ośrodek w szpitalu przy Wólczańskiej w Łodzi. Powiedziano mi, że to dobry ośrodek rehabilitacyjny - opowiada.
Urzędnicy wiedzieli, nic nie zrobili
Jak ustalił Tomasz Patora, odpowiedzialny za nadzór nad schroniskiem Urząd Wojewódzki w Łodzi dostawał bardzo niepokojące sygnały już w lipcu. Wtedy dostali pismo od samorządowców ze Zgierza, którzy jednoznacznie mówili, że "schroniskiem trzeba się zająć".
Kontrola Urzędu Wojewódzkiego zaczęła się jednak dopiero dzień po tym, kiedy sprawę nagłośnili dziennikarze TVN. Jak to możliwe.
- Podjęliśmy działania (już w lipcu - red.), które nie dały żadnych konkretnych rezultatów - tłumaczy Zbigniew Natkański, dyrektor biura wojewody.
Jakie to były działania? Na to pytanie urzędnicy już nie potrafią odpowiedzieć.
Autor: bż/sk / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź, Uwaga! TVN