Sąd Rejonowy dla Łodzi Widzewa uznał za winnego wykroczenia pracownika prywatnej drukarni, który z powodu przekonań odmówił wydrukowania plakatów fundacji LGBT. Odstąpił jednak od wymierzenia mu kary. Pełnomocnik drukarza już zapowiada apelację.
Sąd uzasadniając wyrok podkreślał, że nie ma wątpliwości, iż do wykroczenia doszło. Odnosząc się do niewymierzenia kary - w tym przypadku grzywny - wskazywał, że powodem tego jest m.in. sytuacja rodzinna Adama J.
Spór światopoglądowy
Wszystko zaczęło się w maju 2015 roku. Do firmy Adama J. zadzwonili przedstawiciele jednej z fundacji LGBT (z ang. Lesbian, Gay, Bisexual, Transgender), czyli zajmującej się walką o prawa m.in. homoseksualistów.
Drukarz umówił się na cenę plakatu i poprosił o wysłanie obrazu, który miał zostać wydrukowany. Kiedy zobaczył, że jest to plakat promujący jedno z wydarzeń organizowanych przez środowiska homoseksualistów - zerwał współpracę.
- Przedstawicielka fundacji usłyszała, że firma odmawia wykonania usługi, bo nie będzie wspierała środowisk LGBT - zeznawał w rozpoczętym właśnie procesie w tej sprawie jeden ze świadków - przedstawiciel Fundacji LGBT Business Forum.
To właśnie ona poinformowała o wszystkim sąd. A ten w czerwcu tego roku wydał wyrok nakazowy, czyli bez procesu. Sąd uznał, że Adam J. ma zapłacić 200 złotych na rzecz Skarbu Państwa. Dlaczego? Bo – zdaniem sędziego – mężczyzna "umyślnie, bez uzasadnionej przyczyny odmawia świadczenia, do którego jest obowiązany” i dlatego podlega karze grzywny.
Interwencja ministra
Adam J. odwołał się od wyroku. Tym samym wcześniejsza decyzja sądu stała się nieważna. To oznaczało tyle, że w sprawie niewydrukowanego plakatu konieczny był proces.
Ten rozpoczął się w listopadzie minionego roku. Na jego początku obrona złożyła wniosek o umorzenie postępowania.
- Nie ma w tej sprawie znamion czynu zabronionego. Strony nie zawarły żadnej umowy i nie było obowiązku świadczenia usługi - mówił mec. Bartosz Lewandowski, obrońca Adama J. Podobnego zdania była prokuratura, która zainteresowała się sprawą na poleceni ministra sprawiedliwości i prokuratura generalnego, Zbigniewa Ziobry. Po wcześniejszej decyzji sądu o grzywnie dla drukarza Ziobro mówił bowiem o "niebezpiecznym precedensie", bo narusza ona zasadę o wolności sumienia.
Zobacz naszą relację z procesu w tej sprawie:
"Nie było umowy"
Obwiniony w czasie procesu odmawiał składania wyjaśnień. Na sali rozpraw odczytano jego wyjaśnienia.
Wynika z nich, że drukarz rzeczywiście odmówił wykonania plakatu fundacji LGBT. Jak wówczas mówił, pamięta, że otrzymał maila z prośbą o jego wycenę. Przedstawił ofertę, a następnie otrzymał maila z plikiem do druku.
Wówczas uznał, że jako firma nie wykona tego zamówienia, ponieważ przyczynia się w ten sposób do promocji takich ruchów. J. zwrócił uwagę w swoich wcześniejszych wyjaśnieniach, że między firmą a fundacją nie była podpisana żadna umowa - ani pisemna, ani ustna. A w związku z tym Adam J. nie czuł się zobowiązany do wykonania usługi. Drukarz zapewniał, że wcześniej odmawiał współpracy też innym podmiotom.
Prezes zarządu fundacji LGBT Business Forum twierdził, że fundacja zawarła z drukarnią umowę mailową.
Spór na wysokim szczeblu
Kiedy o pierwotnej decyzji łódzkiego sądu (o grzywnie w wysokości 200 złotych) krytycznie zaczął mówić Zbigniew Ziobro.
"Sądy są zobowiązane strzec konstytucyjnej wolności sumienia, a nie ją łamać" - komentowało ministerstwo po wyroku nakazowym.
W komunikacie opublikowanym przez resort oceniono, że opisywany wyrok stanowi "niebezpieczny precedens", bo "burzy wolność myśli, przekonań i poglądów, a także swobodę gospodarczą, polegającą na dowolności transakcji".
"Żadne ideologiczne racje nie uzasadniają naruszania tych fundamentalnych zasad" - przekonywał resort.
Według ministerstwa wspomniany werdykt sądu "stawia w uprzywilejowanej pozycji fundację reprezentującą środowiska mniejszości seksualnych, a łamie wolność sumienia pracownika, który ma prawo nie popierać homoseksualnych treści".
Niedługo potem głos zabrał m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. Napisał on do szefa resortu sprawiedliwości, że odmowa ta była niezgodną z prawem dyskryminacją ze względu na orientację seksualną.
Ziobro odpisał Bodnarowi, iż ma nadzieję, że Rzecznik Praw Obywatelskich wesprze go w staraniach, aby łódzki sąd respektował konstytucyjną zasadę wolności sumienia. Niedługo potem do dyskusji włączyło się m.in. Amnesty International, które "wyraziło zaniepokojenie" słowami ministra i próbą jego wpływania na Rzecznika Praw Obywatelskich.
"Rzecznik Praw Obywatelskich stoi na straży praw i wolności człowieka i jest w swojej działalności niezawisły i niezależny od innych organów państwowych, co zagwarantowano w Konstytucji RP. Pełniąc swoją rolę Rzecznik Praw Obywatelskich może również wystąpić do sądu z opinią w sprawach indywidualnych, a do kompetencji niezawisłego sądu należy decyzja jak się do tej opinii odniesie" - podkreślało AI w oficjalnym komunikacie.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź