Prokuratura bada sprawę mężczyzny, który od co najmniej sześciu miesięcy mieszkał w jednym lokalu z martwą matką. Za jej emeryturę kupował waluty. - Mama wstawała, ale ostatnio mniej jadła - mówił śledczym.
Kobieta leżała na swoim łóżku, przykryta prześcieradłem. Mieszkał z nią 58-letni syn, który pobierał jej emeryturę. Usłyszał zarzut oszustwa na szkodę Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, w kwocie blisko 11 tys. złotych.
Wyjaśnienia, które złożył w prokuraturze przekonały śledczych do tego, że musi on zostać zbadany przez biegłych psychiatrów.
"Robiła sobie żarty"
Mężczyzna twierdzi bowiem, że jego mama wstawała z łózka. Ostatni raz – według jego wersji - miała chodzić po domu dwa tygodnie temu. Według wyliczeń biegłych od dawna już wtedy nie żyła.
- Chodziłem do jej pokoju. Dawałem jeść. Ostatnio faktycznie jadła mniej. Myślałem, że robi sobie żarty - tłumaczył podejrzany.
Dodawał, że starał się dbać o matkę najlepiej jak umie.
- Tłumaczył między innymi, że regularnie ją mył - informuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
"Mama nie żyje?!"
W miniony wtorek do drzwi lokalu, w którym leżała martwa 73-latka zapukała policja. Funkcjonariuszy zaalarmowali pracownicy społeczni, bo łodzianki od dawna nikt nie widział.
Drzwi otworzył podejrzany. Na początku twierdził, że "mama jest w szpitalu".
- W lokalu nie było czuć odoru rozkładającego się ciała. Podczas wizyty w mieszkaniu funkcjonariusze zauważyli zmarłą - mówi Kopania.
Mężczyzna twierdził, że zmarła (której ciało było w znacznym stopniu rozkładu) aktualnie "śpi".
- Podejrzany był zaskoczony informacją o śmierci kobiety. Według wstępnych naszych ustaleń nie przyczynił się do zgonu 73-latki - kończy prokurator.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź