35-letni mężczyzna we krwi miał sporo alkoholu; a w portfelu sporo gotówki. Trafił do izby wytrzeźwień. Następnego dnia nie było śladu po promilach, ani - jak twierdzi - po pieniądzach. Prokuratura zarzuciła jednemu ze strażników, że podczas interwencji okradł 35-latka.
Do leżącego na ulicy 35-latka ktoś wezwał pogotowie; ratownicy ocenili, że mężczyzna powinien trafić raczej do izby wytrzeźwień. Był 10 września 2017 roku. Pogotowie o pomoc poprosiło straż miejską w Łodzi. Na miejsce przyjechał dwuosobowy patrol. Jeden ze strażnikow właśnie usłyszał zarzuty, że podczas interwencji ukradł pieniądze.
- Poszkodowany twierdzi, że miał przy sobie 1200 złotych. Jest przekonany, że pieniądze miał jeszcze, kiedy był badany przez pogotowie - mówi tvn24.pl Krzysztof Kopania z łódzkiej Prokuratury Okręgowej.
Gdzie i kiedy zniknęły? Zdaniem poszkodowanego strażnicy miejscy mieli w czasie interwencji w ręku jego portfel. Wtedy - jak twierdzi - musiało dojść do kradzieży.
- Mężczyzna spędził noc w izbie wytrzeźwień. Opuszczał ją kolejnego dnia, około godziny 11. Wtedy to stwierdził brak gotówki - mówi Kopania.
W depozycie na 35-latka czekało tylko 10 złotych i 5 euro.
"Pieniądze się znalazły"
Początkowo 35-latek oskarżał pracowników izby.
- Pracownicy poinformowali go, że mogą zabezpieczyć nagranie z kamer monitoringu, na których widać moment przyjęcia go na izbę - informuje Kopania.
Co widać na filmie? Że w momencie przyjmowania mężczyzny gotówki już nie było. Co do tego śledczy badający sprawę mają pewność.
- Kamery rejestrują między innymi zawartość miski, do której wkładane są rzeczy przyjmowanej na izbę osoby - tłumaczy Krzysztof Kopania.
35-latek udał się prosto do siedziby straży miejskiej. Tu miał się dowiedzieć, że funkcjonariusze, którzy wieczór wcześniej go przewozili, skończyli już dyżur.
Następnego dnia mężczyzna zgłosił się na policję. Poinformował, że został okradziony.
- Tego samego dnia poprzez jeden z portali społecznościowych napisał do niego jeden ze strażników miejskich. Poinformował, że chce się spotkać z poszkodowanym - mówi Kopania.
Do spotkania doszło w pobliżu Pałacu Izraela Poznańskiego - w ścisłym centrum miasta.
- Strażnik miał poinformować poszkodowanego, że ma dla niego pieniądze. Rzekomo znalazły się podczas sprzątania radiowozu - relacjonuje Kopania.
Inna wersja
To, że 35-latek odzyskał pieniądze, nie zakończyło jednak sprawy. Mężczyzna poinformował policjantów o swoim spotkaniu ze strażnikiem. Sprawa została przekazana do prokuratury.
- 41-letni, były już funkcjonariusz, jest podejrzany o przekroczenie uprawnień i kradzież. Grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności - wyjaśnia Krzysztof Kopania.
Podejrzany nie przyznał się do winy i przedstawia swoją wersję zdarzeń. Twierdzi, że pieniądze znalazł w radiowozie i schował do szafki. O znalezisku - jak twierdzi - chciał poinformować przełożonych. Ale dopiero następnego dnia.
Strażnik miał poinformować poszkodowanego, że ma dla niego pieniądze. Rzekomo znalazły się podczas sprzątania radiowozu. Krzysztof Kopania, Prokuratura Okręgowa w Łodzi
Już nie pracuje
Podejrzany 41-latek nie pracuje już w straży miejskiej.
- Wraz z końcem października odszedł ze służby. Do rozwiązania umowy doszło za porozumieniem stron. Nie musiał podawać przyczyny swojej decyzji - mówi Leszek Wojtas ze straży miejskiej w Łodzi.
Drugi ze strażników ciągle ma dyżury.
- Jeżeli usłyszy zarzuty, to zostanie zawieszony. Przez ten czas będzie otrzymywać połowę wynagrodzenia - kończy Leszek Wojtas.
Prokuratorzy informują, że materiał dowodowy w tej sprawie jest ciągle powiększany.
Autor: bż//ec / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Grzegorz Michalowski/PAP