Jest administracja, nauczyciele, sale lekcyjne i świeżo upieczony dyrektor. Brakuje tylko uczniów. Ostatni opuścili mury XXXV LO w Łodzi na wiosnę, po maturze. Od tego czasu na łódzkich Bałutach funkcjonuje szkoła widmo. Urzędnicy na razie zdecydowali się przenieść liceum do pobliskiego gimnazjum, żeby ściąć niepotrzebne koszty.
- Co znowu młodzież "odwaliła"? - pytają nas wesoło robotnicy, których spotykamy przed gmachem XXXV LO w Łodzi. Pytają, bo widzą samochód z logo TVN24.
- W tej szkole nie ma młodzieży. Od pół roku. Są za to nauczyciele, dyrekcja i woźne - odpowiadamy.
- Dziwne... - odpowiadają, tracąc wcześniejszą pewność siebie. - A za nasze pieniądze tam siedzą? I co robią? - pytają.
Odpowiedź na to pytanie jest jednak trudna. W końcu ostatni uczniowie zdali maturę i skończyli przygodę ze szkołą średnią na łódzkich Bałutach w maju. Co zatem dzieje się w placówce? To pytanie zdajemy Jerzemu Mendakowi, dyrektorowi placówki. Mendak został zatrudniony we wrześniu - dla niego od zawsze XXXV LO jest szkołą bez uczniów.
Dzieje się. Inwentaryzacja, archiwizacja...
- Co robimy? Pracujemy. Ja na przykład zajmuję się m.in. inwentaryzowaniem i archiwizowaniem majątku liceum - mówi nasz rozmówca.
Dodaje, że dyrektor w szkole bez uczniów ma "inne, ale nie łatwiejsze zadania".
Maciej Kałach, dziennikarz "Dziennika Łódzkiego", który jako pierwszy opisał sprawę szkoły bez uczniów wyliczył, że dyrektor za swoje "niecodzienne obowiązki" pobiera ponad 3 tys. złotych brutto. Do tego dochodzi 800 złotych dodatku za kierowanie placówką.
Mają wszystko, tylko nie uczniów
Lista płac w XXXV LO nie ogranicza się do dyrektora. Liceum zatrudnia też trzy nauczycielki (języka angielskiego, historii i biologii), pracownicę sekretariatu, woźnych i dozorców.
Swoje pensje od szkoły dostaje też czwarta nauczycielka (na urlopie dla poratowania zdrowia) i piąta, która jest w tzw. stanie nieczynnym, czyli formalnie nie pracuje, ale ma pierwszeństwo do podjęcia pracy, jeżeli będzie taka potrzeba i do lutego pobiera podstawową część wynagrodzenia.
- Czym zajmują się ci wszyscy ludzie? - pytamy dyrektora.
- Aktywne zawodowo nauczycielki prowadzą zajęcia w innych szkołach. Kiedy są w pracy u nas, przygotowują materiały pedagogiczne i mają obowiązki związane z gospodarowaniem majątkiem szkoły - odpowiada.
- Ale co to znaczy, że gospodarują majątkiem szkoły? Czyli co robią? - dociekamy.
- Ja widzę sens ich pracy - ucina nerwowo dyrektor.
Zamiast likwidacji - przenosiny
Nerwy dyrektora mogą być związane z faktem, że w XXXV liceum trwa akurat przeprowadzka. Mienie szkoły (oraz pracownicy) mają się przenieść na ul. Limanowskiego, do działającego gimnazjum nr 6.
Decyzję o przenosinach podjęli urzędnicy. Małgorzata Świecka, zastępca dyrektora wydziału edukacji w łódzkim magistracie argumentowała, że dzięki przenosinom XXXV LO uda się wydać 289 tys. złotych mniej, niż gdyby dalej pracownicy wykonywali obowiązki w starym gmachu (co podatnika miałoby kosztować 632 tys. złotych).
Na razie urząd nie podjął decyzji o tym, kiedy szkoła zostanie ostatecznie zlikwidowana. Nowy dyrektor został zatrudniony na rok.
Szkoła widmo
Po rozmowie z dyrektorem szkoły do wyjścia odprowadza nas woźna. Jak mówi, w XXXV LO przepracowała 10 lat.
- Serce pęka. W zeszłym roku były jeszcze dwie klasy, a teraz to szkoda gadać. Smutno i pusto. Jak ktoś myśli, że cieszymy się, że nikogo tu nie ma to nigdy nie pracował w szkole - wzrusza ramionami.
Trzy lata temu urzędnicy podjęli decyzję o likwidacji szkoły. W piśmie skierowanym do rodziców magistrat podał jednak błędną datę zakończenia działalności szkoły. Decyzja o zamknięciu została potem odroczona, a ostatecznie odwołana. Przez trzy kolejne lata XXXV LO przeprowadzało rekrutację, ale chętnych było na tyle mało, że nie stworzono żadnej klasy.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź, Dziennik Łódzki
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź