Łódź z własnej kieszeni sfinansowała program in vitro. "W dwa lata urodziło się 87 dzieci"

Łódź chwali się miejskim programem in vitro
Łódź chwali się miejskim programem in vitro
Źródło: Fakty TVN

To była reakcja miasta na wygaszenie rządowego programu dofinansowania metody in vitro. Łódzki magistrat dwa lata temu sam wyłożył środki z miejskiego budżetu. Dziś ogłasza sukces.

Miejski program został uruchomiony pod koniec lipca 2016 roku. Do teraz - jak szacują urzędnicy - udało się wywołać 170 ciąż, z których urodziło się 87 dzieci.

- Przez dwa lata wpłynęły do nas 574 wnioski od par zainteresowanych udziałem w programie - wylicza Marcin Masłowski, rzecznik prezydent Hanny Zdanowskiej.

W tym roku na dofinansowanie zabiegów in vitro w miejskim budżecie zagwarantowano milion złotych. Na kolejne dwa lata tyle samo.

Łódź przekazała też licencję na ten program do: Gdańska, Sosnowca, Szczecinka, Sieradza i dla powiatu pabianickiego.

- Kolejne samorządy są zainteresowane skorzystaniem z łódzkiego programu in vitro - zapewnia Masłowski.

Do 5 tysięcy wsparcia

Koszt jednej procedury zapłodnienia pozaustrojowego wynosi średnio 8 - 12 tys. zł (w zależności od ośrodka).

Łódzki urząd oferuje uczestnikom programu możliwość dofinansowania do 3 prób zapłodnienia pozaustrojowego.

Maksymalna wysokość jednorazowego wsparcia to 5 tys. złotych.

- Dofinansowanie nie może jednak przekroczyć 80% kosztów całej procedury biotechnologicznej. Pozostałe koszty procedury ponoszą pacjenci - mówi Masłowski.

Zastąpienie programu centralnego

W mieście rządzi koalicja PO i SLD. W 2016 roku samorządowcy podjęli decyzję, aby Łódź zaproponowała mieszkańcom możliwość skorzystania z metody in vitro.

Rządowy program został bowiem wstrzymany po krytyce ze strony ówczesnego ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła. Stwierdził on, że wspieranie in vitro jest zbyt kosztowne.

- Wydawanie ponad 90 mln złotych na program, który nie jest jedynym rozwiązaniem problemu niepłodności, a z drugiej strony budzi bardzo zasadnicze opory etyczne dużej części społeczeństwa, wydaje się po prostu niecelowe - mówił szef resortu zdrowia.

Na szczeblu centralnym program in vitro został zastąpiony przez rządowy program wspierania rozrodczości.

- Jak dotąd, jest on porażką - alarmuje Najwyższa Izba Kontroli.

Z raportu NIK wynika, że program prawie nic nie kosztuje, bo prawie nikt z niego nie korzysta. Pary się nie zgłaszają, bo niewiele im daje.

"Towar ekskluzywny"

Przeciwko utworzeniu miejskiego programu in vitro od początku byli samorządowcy Prawa i Sprawiedliwości.

- W tym momencie nie stać nas na towar ekskluzywny. Powinniśmy wykorzystać inne, w większości tańsze metody leczenia niepłodności - apelował Marcin Zalewski, radny PiS.

Autor: bż/ao / Źródło: TVN24 Łódź

Czytaj także: