Sąd Rejonowy dla Łodzi-Śródmieścia po trzech latach procesu wydał wyrok w sprawie nielegalnego pozyskania pozwolenia na broń przez byłego ministra sprawiedliwości, Cezarego Grabarczyka. Został on skazany na rok więzienia. Wykonanie kary zostało warunkowo zawieszone na rok próby. Taki sam wyrok usłyszał inny oskarżony w tej sprawie - Dariusz S., były poseł Prawa i Sprawiedliwości. Wyrok nie jest prawomocny.
Cezary Grabarczyk (zezwolił na podawanie swoich danych) został w środę uznany za winnego. - Oskarżonego Cezarego Grabarczyka uznaję w ramach zarzucanego mu czynu za winnego tego, że w dniu 19 marca 2012 roku w Łodzi działając w celu osiągnięcia dla siebie korzyści osobistych polegającej na uzyskaniu pozwolenia na posiadanie dwóch jednostek broni palnej bojowej do ochrony osobistej oraz w wspólnie i w porozumieniu z funkcjonariuszami policji (…) uprawnionymi do wystawienia tych dokumentów poświadczył w protokole z egzaminów w sprawie wydania pozwolenia na broń, kartach egzaminacyjnych i listach obecności z teoretycznej i praktycznej części egzaminów, liście wyników strzelań i decyzji nieprawdę, co do faktu przeprowadzenia tego egzaminu i jego pozytywnego wyniku, przekraczając tym samym uprawnienia i niedopełniając obowiązków wynikających z ustawy o broni i amunicji i rozporządzenia MSWiA - ogłosił sędzia Michał Racięcki.
Sąd nieprawomocnie skazał Cezarego Grabarczyka na rok więzienia w zawieszeniu na rok próby. Były minister musi też zapłacić 7200 złotych grzywny i pokryć koszty sądowe.
Taką samą karę sąd wymierzył Dariuszowi S., byłemu posłowi Prawa i Sprawiedliwości.
Sędzia Michał Racięcki w ustnym uzasadnieniu wskazywał, że sąd nie dał wiary tłumaczeniom oskarżonych, że ci nie wiedzieli, że nie uczestniczą w poprawnie zorganizowanym egzaminie.
Trzecią osobą, która usłyszała w środę wyrok jest Beata J., która została skazana za poświadczenie nieprawdy w dokumentach dotyczących byłego posła Dariusza S. Sąd uznał, że takiego badania nigdy nie było. Beata J. została skazana na 12500 złotych grzywny.
Oskarżonych nie było na sali podczas ogłaszania wyroku. Agnieszka Wichary z Prokuratury Regionalnej w Katowicach stwierdziła przed kamerą TVN24, że oskarżyciel publiczny jest "zadowolony z wyroku".
- Kary orzeczone przez sąd mieszczą się w graniach wnioskowanych przez prokuraturę (...) ustalenia stanu faktycznego sąd potwierdził w całości - zaznaczyła prokurator.
Apelację zapowiedział za to obrońca Cezarego Grabarczyka, mecenas Tomasz Krawczyk.
- Absolutnie nie zgadzamy się z rozstrzygnięciem sądu. Uważam, że zostało oparte na błędnych ustaleniach stanu faktycznego, w szczególności w zakresie tego, że pan Grabarczyk nie miał świadomości, że funkcjonariusze policji odstąpili od obowiązujących procedur przy egzaminie na broń - przekazał mec. Krawczyk.
Podsłuchana rozmowa, śledztwo i dymisja
Proces toczył się od 2019 roku. Dotyczył poświadczenia w 2012 roku przez Cezarego Grabarczyka nieprawdy w protokole z egzaminu na broń i w kartach egzaminacyjnych oraz przekroczenia uprawnienia w celu osiągnięcia osobistej korzyści. Za pierwsze przestępstwo polski Kodeks karny przewiduje karę do ośmiu lat więzienia, za drugie - do 10 lat.
Jak to się jednak stało, że Cezary Grabarczyk stanął przed sądem? Nasi dziennikarze śledczy ustalili, że polityk został nagrany przez Biuro Spraw Wewnętrznych Policji, którego funkcjonariusze sprawdzali policjantów łódzkiej drogówki. BSW podejrzewało ich o korupcję. Podsłuchiwane były między innymi rozmowy Zbigniewa K., ówczesnego naczelnika Wydziału Postępowań Administracyjnych w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Wśród nagranych rozmów była także ta Grabarczyka z naczelnikiem K.
29 kwietnia 2015 roku Cezary Grabarczyk podał się do dymisji. Dymisja została przyjęta.
Szczegółowo opisujemy to tutaj: 13 faktów, po których nastąpiła dymisja Grabarczyka
Trzech oskarżonych
Ostatnia rozprawa w tej sprawie odbyła się w lutym. Sąd wysłuchał na niej jeszcze raz wyjaśnień złożonych przez Grabaczyka i zamknął przewód sądowy.
W mowach końcowych prokurator Tomasz Pałka z Prokuratury Regionalnej w Katowicach wskazał, że w jego ocenie przebieg postępowania w pełni potwierdził nieprawidłowości, które miały miejsce na etapie postępowania administracyjnego w zakresie wydania decyzji o posiadaniu broni palnej dla oskarżonych. Wniósł o uznanie Grabarczyka oraz drugiego oskarżonego o ten sam czyn byłego posła PiS Dariusza S. za winnych i domagał się dla nich półtora roku więzienia, w zawieszeniu na dwa lata oraz grzywny w wysokości po 15 tys. zł. Obrońcy Grabarczyka oraz drugiego oskarżonego przekonywali, że są oni niewinni.
- Wnoszę o uniewinnienie. (…) Nie miałem żadnego powodu, aby była wobec mnie zmieniana procedura uzyskania pozwolenia na broń. Nie miałem żadnej obawy, co do moich umiejętności zarówno teoretycznych, jak i praktycznych. Nie wchodziłem z nikim w żadne porozumienia w tej sprawie. Działałem zgodnie z poleceniami osoby, do której jako urzędnika, musiałem mieć zaufanie - powiedział w mowie końcowej były minister sprawiedliwości.
Dodał, że orzeczenie sądu, które zapadnie w tej sprawie jest dla niego szczególnie ważne ze względu na pełniony przez niego zawód zaufania społecznego.
Prokuratura Regionalna w Katowicach oskarżyła posła PO, że w 2012 roku miał poświadczyć nieprawdę w protokole z egzaminu na broń i w kartach egzaminacyjnych oraz przekroczyć uprawnienia w celu osiągnięcia osobistej korzyści. Grabarczyk był wówczas posłem i wicemarszałkiem Sejmu.
Na podstawie poświadczających nieprawdę dokumentów doszło do wydania decyzji pozwalającej na posiadanie przez posła dwóch sztuk broni palnej bojowej i zaświadczenia uprawniającego go do nabycia takiej broni.
Grabarczyk o "naruszeniu zasady obiektywizmu" przez prokruaturę
W trakcie procesu polityk nie przyznał się do postawionych mu zarzutów. Złożył obszerne wyjaśnienia w sprawie, odmówił jednak odpowiedzi na pytania prokuratora, zarzucając prokuraturze "naruszenie zasady obiektywizmu".
- Nigdy nie oczekiwałem i nie prosiłem, by egzamin - zarówno teoretyczny, jak i praktyczny - odbył się w niezgodny z przepisami sposób - przekonywał na pierwszej rozprawie Grabarczyk.
Z zebranego przez Prokuraturę Regionalną w Katowicach materiału dowodowego wynika, że Grabarczyk nie uczestniczył w teoretycznym i praktycznym egzaminie dla ubiegających się o pozwolenie na posiadanie broni palnej 19 marca 2012 r. przed komisją powołaną przez Komendanta Wojewódzkiego Policji w Łodzi. Mimo to pozwolenie tego samego dnia uzyskał.
Według śledczych, były minister zwrócił się o pomoc w zdobyciu pozwolenia na broń do znajomego, który skontaktował go z odpowiedzialnym za wydawanie takich decyzji naczelnikiem wydziału w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Jak dowodzi prokuratura, poseł i jego znajomy odwiedzili naczelnika w końcu stycznia 2012 roku. W czasie ich rozmowy policjant miał wezwać podwładną, której wręczył pieniądze i wysłał do banku, by natychmiast opłaciła za Grabarczyka wniosek o pozwolenie na broń.
Wątpliwości dotyczące egzaminu
Z ustaleń katowickiej prokuratury wynika też, że w marcu, także w gabinecie naczelnika Komendy Wojewódzkiej Policji, Grabarczyk zdał celująco egzamin teoretyczny, będący warunkiem uzyskania pozwolenia na broń - mimo że powinien się on odbyć w obecności komisji egzaminacyjnej. Polityk PO bezbłędnie wypełnił wszystkie odpowiedzi w teście. Ponad dwa lata później, kiedy po wybuchu afery stracił pozwolenie na broń i ubiegał się o nie ponownie, nie zdał tego egzaminu.
Prokuratura twierdzi, że ówczesny wicemarszałek Sejmu w ogóle nie podszedł do praktycznego egzaminu. Potwierdzają to świadkowie, którzy zdawali egzamin w terminie, w którym miał do niego przystąpić także Grabarczyk. Prokuratura przekazała też, że 500 zł obowiązkowej opłaty za egzamin Grabarczyk uiścił dopiero po ponad dwóch miesiącach od egzaminu, choć była ona warunkiem przystąpienia do egzaminu.
Jak wynika z ustaleń śledztwa, jako "praktyczny egzamin" politykowi zaliczono prywatną wizytę ze znajomymi na strzelnicy - było to co najmniej kilka dni wcześniej, mimo że przepisy przewidują odwrotną kolejność składania egzaminów.
Ten sam akt oskarżenia obejmował Dariusza S., któremu zarzucono popełnienie takich samych jak Grabarczykowi przestępstw - przekroczenia uprawnień i poświadczenia nieprawdy w związku z procedurą uzyskania pozwolenia na posiadanie broni palnej, a także lekarkę Beatę J., której Prokuratura Rejonowa w Katowicach zarzuciła poświadczenie nieprawdy w orzeczeniach lekarskich, w których stwierdziła brak przeciwskazań do ubiegania się o wydanie pozwoleń na broń dla Grabarczyka i Dariusza S.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24