Tragiczny wypadek na ulicy Wycieczkowej w Łodzi. 33-letni kierujący oplem nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze i uderzył w przydrożne drzewo. Siła uderzenia była tak duża, że pojazd owinął się wokół drzewa. Z miejsca wypadku został zabrany śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Mimo starań lekarzy zmarł. Jak przekazała prokuratura, jechał pod wpływem alkoholu i bez zapiętych pasów.
Do zdarzenia doszło 10 stycznia na ulicy Wycieczkowej w Łodzi. Służby zostały poinformowane o samochodzie, który zjechał z drogi i uderzył w drzewo. Po dojeździe na miejsce okazało się, że siła uderzenia była tak duża, że samochód owinął się wokół drzewa.
- Ze wstępnych ustaleń wynika, że 33-latek nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze i uderzył w przydrożne drzewo - informuje mł. asp. Jadwiga Czyż z łódzkiej drogówki. - Mężczyzna w stanie zagrażającym życiu, został przetransportowany śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do szpitala im. Kopernika w Łodzi - dodaje policjantka.
Ponad dwa promile alkoholu, nie miał zapiętych pasów
Śledztwo w sprawie wypadku wszczęła łódzka prokuratura. - 33-latek został przebadany na zawartość alkoholu w organizmie. Badania wykazały, że kierował samochodem, mając ponad dwa promile. Dodatkowo jak ustaliliśmy, nie miał zapiętych pasów. Mężczyzna mimo starań lekarzy zmarł - przekazuje rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: KM PSP w Łodzi