"Kiedy wy żyjecie w luksusach, my mamy płacić więcej za zagrzybione mieszkania?!" - takie kartki, dołączone do pieczarek rozdawała radnym grupa dziesięciu łodzian protestujących przeciwko podwyżkom czynszu za lokale komunalne. Trzech chciało spać na sali obrad, ale po rozmowach z wiceprezydentem miasta zawiesili akcję.
Protest przeciwko wyższym stawkom, które mają obowiązywać od maja, rozpoczął się podczas środowych obrad rady miejskiej. Grupa niezadowolonych mieszkańców zagłuszała trąbkami obrady i puszczała na radnych bańki mydlane.
Późnym wieczorem trzy osoby poinformowały, że rozpoczynają okupację dużej sali obrad w magistracie. Rozłożyły śpiwory i informowały, że będą okupować urząd do skutku.
- To drastyczna podwyżka, która powinna być rozłożona na raty. Magistrat jednak nie chce z nami rozmawiać, dlatego my ich do rozmowy zmusimy - mówił przed kamerą TVN24 jeden z mieszkańców.
Około 21:30 w magistracie pojawił się wiceprezydent miasta, Krzysztof Piątkowski. Przez godzinę negocjował z protestującymi. Przed godz. 23 protest został zawieszony.
- Prezydent obiecał, że w czwartek o 16 zostaną wznowione rozmowy dotyczące podwyżek - tłumaczyli okupujący salę obrad.
Majowa podwyżka
Już w listopadzie ubiegłego roku prezydent Hanna Zdanowska zapowiadała podwyżki czynszów dla najemców lokali komunalnych. Zwracała uwagę, że wiele lokali zostało wyremontowanych. Podkreślała jednak, że mieszkańcy zdewastowanych mieszkań będą mogli uniknąć wyższych stawek dzięki systemowi ulg.
Według stawek ustalonych przez magistrat, stawka bazowa wzrosła z 7.03 na 9 złotych.
- Właściciel lokalu o powierzchni około 50 metrów będzie musiał zapłacić o 129 złotych więcej - tłumaczą protestujący.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź