Kiedy rok temu w Ukrainie wybuchła wojna, zaangażowali się w pomoc podopiecznym tamtejszych domów dziecka. W pierwszych dniach rosyjskiej inwazji Fundacja Happy Kids z Łodzi sprowadziła do Polski blisko półtora tysiąca dzieci i ich opiekunów. Mieli zostać w Polsce na kilka tygodni. Wojna trwa jednak nadal i większość z nich pozostała w naszym kraju. - Widać tęsknotę za domem, musimy to uszanować. Robimy wszystko, żeby te dzieci mogły wrócić w szczęśliwe miejsce - podkreśla prezes Fundacji Happy Kids.
24 lutego 2022 roku, po rosyjskiej agresji na Ukrainę, miliony Ukrainek i Ukraińców opuściło ojczyznę, by ratować życie. Część z nich znalazło schronienie w Polsce m.in. za sprawą Fundacji Happy Kids, która w pierwszych dniach trwania konfliktu ewakuowała blisko 1500 dzieci z ukraińskich domów dziecka wraz z opiekunami.
Czytaj też: Lepiej, żeby dzieci tego nie widziały...
- Rok temu, kiedy wracałem z jednego z naszych rodzinnych domów dziecka, zobaczyłem kolejki na stacji benzynowej. Nie wiedziałem, co się dzieje. Spojrzałem w telefon, zobaczyłem wiadomość, która mnie zmroziła, zszokowała. To dało mi impuls do tego, aby wykonać od razu telefon do znajomych, którzy pracują w ukraińskich domach dziecka i zapytać: ale jak u was wygląda sytuacja? - relacjonuje Aleksander Kartasiński, prezes Fundacji Happy Kids. I dodaje: - Oni powiedzieli: "Nie wiemy, czekamy. Jesteśmy w piwnicy, czekamy na to, co będzie dalej". To uświadomiło mi jedną rzecz, że osoby cywilne mogą uciekać, wziąć swoich bliskich i jechać na granicę po to, aby znaleźć się w bezpiecznym miejscu. Dzieci z pieczy instytucjonalnej nie mają takiej szansy.
Zobacz materiał "Faktów po Południu": Fundacja Happy Kids pomaga ukraińskim dzieciom i w Polsce, i w Ukrainie
Jak relacjonuje, już dzień po wybuchu wojny skontaktował się z ukraińskim ministerstwem pytając o to, jak jego fundacja może pomóc. - Wysłaliśmy zaproszenia, dokumenty. W ciągu dwóch dni dostaliśmy zielone światło i pierwsze dzieci mogły wsiąść do wagonów doczepionych do składów, które jechały w stronę polskiej granicy. I tak się zaczęło - wspomina prezes Fundacji Happy Kids.
Prezes Happy Kids: widać tęsknotę za domem. Robimy wszystko, żeby te dzieci mogły wrócić w szczęśliwe miejsce
W ciągu dwóch tygodni udało się bezpiecznie rozlokować w Polsce prawie półtora tysiąca dzieci z opiekunami. Te osoby do tej pory są w naszym kraju. - Pamiętam rozmowy, które wtedy były, plany, które te osoby miały. Mówili: "My tu jesteśmy na chwilę, na parę tygodni i później wracamy". Później ten czas się przedłużał. Teraz minął rok i perspektywa tego, że te dzieci dalej będą tutaj, niestety jest - wspomina w rozmowie z reporterem TVN24 Kartasiński.
Czytaj też: Wojna w Ukrainie. Rok od rosyjskiej inwazji
Jak mówi Kartasiński, kiedy rozmawia z dziećmi nie słyszy, że chcą one zostać w Polsce. - Mówią, że tu jest fajnie, tu jest pięknie, tu mam przyjaciół, ale tam jest mój dom, ja chcę tam wracać. Widać tęsknotę za domem, musimy to uszanować. Robimy wszystko, żeby te dzieci mogły wrócić w szczęśliwe miejsce - podkreśla.
Czytaj też: Musieli uciekać przed wojną, pomogli stworzyć kalendarz. "Rysunki, które nigdy nie powinny powstać"
Dzieci rozlokowane są w ośrodkach znajdujących się w całej Polsce, m.in. w budynkach po byłych domach dziecka czy ośrodkach wypoczynkowych i wczasowych, które mają odpowiednią infrastrukturę. - Trwają starania, by próbować tworzyć bardziej kameralne formuły. Cały czas rozmawiamy z władzami ukraińskimi, w jaki sposób możemy prawidłowo rozdzielić dzieci - opisuje prezes fundacji.
Fundacja Happy Kids pomaga też w Ukrainie
Oprócz działań prowadzonych w Polsce, związanych z pomocą niesioną dzieciom, które w Polsce znalazły schronienie przed wojną, fundacja zajęła się również organizowaniem pomocy bezpośrednio na miejscu konfliktu. Do tej pory do Ukrainy zostało wysłanych ponad pół tysiąca palet z najpotrzebniejszymi rzeczami, jak leki czy ciepłe ubrania.
Dzięki zaangażowaniu fundacji wyremontowano stare budynki, które zaadaptowano dla uciekających przed wojną matek z dziećmi i starszych osób. Łącznie udało się utworzyć tysiąc bezpiecznych miejsc położonych na terenach, które nie są objęte zbrojnymi działaniami.
Zobacz materiał "Faktów po Południu": Dzieci z ukraińskich domów dziecka otoczone opieką w Polsce. Można pomóc wolontariuszom
Wspierają reformę pieczy zastępczej w Ukrainie
Fundacja Happy Kids zaoferowała także swoje wsparcie przy zapowiadanej przez władze Ukrainy reformie pieczy zastępczej. Ukraina już kilka lat temu rozpoczęła proces deinstytucjonalizacji pieczy zastępczej, czyli likwidacji tradycyjnych, dużych domów dziecka na rzecz rodzinnej formy pieczy. Proces ten został zatrzymany ze względu na wybuch wojny. - To spowodowało, że Ukraina cofnęła się, jeśli chodzi o deinstytucjonalizację pieczy zastępczej. Będąc w kontakcie z wszystkimi władzami obwodowymi, z których przyjechały dzieci, temat powrotu do tego procesu był podnoszony. Na ostatniej, wspólnej konferencji Fundacji i przedstawicieli władz Ukrainy padły deklaracje ze strony ukraińskich służb społecznych, by te procesy wznowić - wyjaśnia Kartasiński.
Zmiany, o których mowa powinny odbyć się zgodnie z europejskimi standardami, jest to jeden z warunków postawionych przez Unię Europejską na drodze przystąpienia Ukrainy do grona państw członkowskich. - Zaproponowaliśmy współpracę w tym zakresie. Fundacja jest organizacją, która działa w europejskim skupieniu od wielu lat, w dodatku jesteśmy członkami EuroChild, co daje gwarancję tego, że wiemy, jak to robić i mamy do tego odpowiednie narzędzia. Należy pamiętać, że jest to wyzwanie na lata - podkreśla prezes Happy Kids.
Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fundacja Happy Kids/ Andrzej Chill-Woźniakiewicz