Do jednej z komend policji zadzwonił mężczyzna, który przyznał się do zamordowania swojej 74-letniej matki. To pozwoliło na przedstawienie mu przez łódzką prokuraturę zarzutów. Do zbrodni doszło w lutym 2016 roku. Mężczyźnie grozi dożywocie.
Do zbrodni doszło w Kole. 29 lutego 2016 roku do mieszkającej samotnie 74-letniej kobiety przyjechał w odwiedziny jej krewny. Drzwi nie były zamknięte na klucz, co już było podejrzane, bo starsza pani była osobą wyjątkowo ostrożną. W mieszkaniu panował bałagan mogący wskazywać na to, że dokonano włamania. Mężczyzna wezwał więc policję i to właśnie funkcjonariusze odnaleźli leżące na schodach prowadzących do piwnicy zwłoki pokrzywdzonej.
Czytaj też: Zabił matkę, zabrał pieniądze i "oddał się rozrywce". "Jego zachowanie zasługuje na pogardę"
- Oględziny i sekcja zwłok wykazały, że ofiara zginęła na skutek rozległych urazów czaszkowo–mózgowych. Ponadto, biegli wskazali, iż obrażenia te powstały przy użyciu narzędzia twardego, tępokrawędzistego np. młotka - poinformował Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Przyznał się do winy
Mimo skrupulatnego zabezpieczenia śladów kryminalistycznych, analiz billingów, oględzin telefonów i opinii biegłych, śledztwo nie doprowadziło do ustalenia sprawcy i po ponad dwóch latach od zbrodni, w lipcu 2018 roku zostało umorzone. Przełom nastąpił przed rokiem, kiedy do jednej z komend policji zdzwonił mężczyzna, który powiedział, że jest synem zamordowanej kobiety. W rozmowie z policjantem powiedział, że jest sprawcą zbrodni. Opisał też przebieg zdarzenia, a także narzędzie, którego użył.
- Analiza logowań telefonu wykazała, iż rzeczywiście numer, z którego dzwonił, należał do 58–letniego syna kobiety. Mężczyzna został zatrzymany. Oględziny jego aparatu telefonicznego, a także przeprowadzone badanie fonoskopijne umożliwiły przedstawienie mu zarzutu zbrodni zabójstwa - powiedział prokurator Krzysztof Kopania.
Jak doszło do zbrodni?
Według ustaleń prokuratury na krótko przed zbrodnią przyjechał do Polski z zagranicy. Odwiedził matkę, która sama wpuściła go do środka. Wtedy miał ją zaatakować i zepchnąć ze schodów do piwnicy, a później zadać jej w głowę kilka uderzeń młotkiem. Narzędzie zbrodni wyrzucił do rzeki z mostu przy obwodnicy Koła.
- Oskarżony odpowiadał sporządzonemu wcześniej profilowi psychologicznemu sprawcy przestępstwa. Stwierdzone cechy psychologiczne i ustalone fakty pozwoliły na przyjęcie, że najprawdopodobniej kierował się on motywem ekonomicznym. Z zebranych dowodów wynika, że pokrzywdzona miała zamiar sporządzić testament, w którym oprócz syna miała także ująć swojego wnuka. Do spisania ostatniej woli kobiety jednak nie doszło, a oskarżony, kiedy tylko nadarzyła się taka możliwość, sprzedał dom matki i zatrzymał pieniądze dla siebie - powiedział Kopania.
Według informacji z prokuratury 58-latek poddany został obserwacji sądowo–psychiatrycznej, ale biegli nie dopatrzyli się podstaw do kwestionowania jego poczytalności. Mężczyźnie grozi kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock