- Zadałem cios, babcia upadła i umarła. Chciałem jej pomóc, zatamować krwawienie, ale się nie dało - mówił przed sądem 24-letni Arkadiusz F., który rok temu zabił swoją babcię. Dlaczego? Bo chciał - według prokuratury - w jej mieszkaniu urządzić "pokój zagadek". Dziś ruszył jego proces.
Oskarżony od samego początku śledztwa przyznawał się do winy. We wtorek w łódzkim sądzie okręgowym odbyła się pierwsza rozprawa w jego sprawie. Arkadiusz F. tuż po rozpoczęciu przewodu sądowego powiedział, że śmierć jego babci jest "jego osobistą tragedią i tragedią dla jego bliskich".
- Minął rok, ale dalej nie potrafię wyjaśnić ani zrozumieć tego, co się stało - przekonywał 24-latek. Arkadiusz F. mówił o dniu, w którym zabił 69-letnią babcię.
- Chciałem ją tylko odwiedzić. Kochałem ją. Kiedy zmarła, ukryłem zwłoki, bo bałem się, że nikt mnie nie zrozumie - opowiadał w sądzie.
Stwierdził też, że "zasługuje na karę, bo nie można już cofnąć czasu".
- Chcę przeprosić rodzinę. Zwłaszcza ojca, któremu wyrządziłem olbrzymią krzywdę. Po wyjściu z więzienia chciałbym założyć rodzinę z moją dziewczyną. Zależy mi na tym, żeby jak najszybciej wrócić do społeczeństwa - tłumaczył łamiącym się głosem na sali rozpraw.
Tyle że ten powrót może nie nastąpić szybko. Arkadiuszowi F. grozi dożywocie. Mężczyzna przebywa w areszcie.
Nóż, wózek sklepowy i zwłoki w piwnicy
Do dramatu doszło 14 października 2016 roku. Tego dnia 69-letnia łodzianka przebywała u konkubenta. Odwiedził ją wnuczek, z którym zeszli we dwoje do jej mieszkania. To tam młody mężczyzna chciał - jak przyznał w czasie śledztwa - otworzyć pokój zagadek. Z odczytanych na sali sądowych akt wynika, że przeciwna temu była jego babcia. To irytowało wnuczka i - według prokuratorów - miało być motywem zbrodni.
Już w mieszkaniu babci doszło do kolejnej kłótni. Arkadiusz F. zaczął szarpać 69-latkę za ubranie. Potem złapał za rękę, w której trzymała nóż, wyrwał go i zadał cztery ciosy w szyję. Zaatakowana kobieta straciła przytomność. Wtedy 24-latek miał - jak zeznał - zdjąć z siebie koszulkę i przyłożyć do babci. Chciał w ten sposób zatamować krwawienie.
Potem wnuk znalazł właz w przedpokoju prowadzący do piwnicy. Tam mężczyzna schował zwłoki kobiety i ukrył nóż. Następnie posprzątał ślady krwi, przebrał się i opuścił mieszkanie, zabierając ze sobą zakrwawione przedmioty.
- Dzień później oprowadził po mieszkaniu swojego brata, który razem z nim miał prowadzić biznes. Skłamał, że babcia wreszcie przystała na jego plan - tłumaczy prokurator.
Kilka dni później chciał pozbyć się zwłok babci. Ukradł spod jednego z marketów wózek transportowy. Okazało się jednak, że był on zbyt szeroki, żeby przejść przez drzwi mieszkania zabitej. Dlatego też 24-latek wciągnął go przez okno.
Śledczym przyznał się, że jego plan nie zakładał takich problemów, dlatego nie miał potem pomysłu, co zrobić z ciałem zabitej kobiety.
- Oskarżony nie mógł też wyciągnąć zwłok z piwnicy - mówi Kopania.
Zbrodnia wyszła na jaw, kiedy syn zabitej 69-latki przyszedł ją odwiedzić. Od kilku dni nie mógł się bowiem dodzwonić do matki, więc przyszedł do jej mieszkania. W środku zastał tylko wózek transportowy z jednego z marketów budowlanych. Po 69-latce nie było śladu. Syn znalazł swoją matkę w piwnicy. Ciało było zakrwawione i obwiązane.
Autor: bż/i/jb / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź