Do trzech lat więzienia, nawiązka do 100 tys. złotych i zakaz posiadania zwierząt przez 10 lat - taka kara grozi parze z Łodzi, która znęcała się nad dwoma swoimi psami, w tym nad wielokrotnie nagradzanym na pokazach wyżłem weimarskim. Akt oskarżenia w tej bulwersującej sprawie został już wysłany do sądu.
O koszmarze psów pisaliśmy na tvn24.pl jako pierwsi. Szokujące odkrycie, jakiego dokonali policjanci razem z patrolem stowarzyszenia ochrony zwierząt znajdzie swój finał w sądzie.
- 39-letnia właścicielka psów i jej o pięć lat starszy konkubent zostali oskarżeni o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad dwoma psami - informuje tvn24.pl Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Prokuratorzy ustalili, że para od listopada ubiegłego roku biła i głodziła rasowego wyżła weimarskiego, który wcześniej jako pies wystawowy zdobywał wiele medali. Podobny koszmar spotykał psa w typie owczarka niemieckiego.
- Wyżeł był skrajnie wychudzony i odwodniony. Miał też liczne rany skórne. Owczarek był wylękniony, jego zachowanie wskazywało, że był wielokrotnie bity - mówi Kopania.
Oskarżeni podczas śledztwa nie przyznawali się do winy. Jeżeli zostaną skazani, może im grozić do 3 lat więzienia. Oprócz tego sędzia może orzec nawiązkę na cele związane z ochroną zwierząt w kwocie do 100 tys. złotych. Para może też mieć orzeczony zakaz posiadania zwierząt do 10 lat.
Z podium do piekła
O tragicznej sytuacji zwierząt patrol stowarzyszenia ochrony zwierząt poinformowała anonimowa osoba. Kiedy patrol w asyście policji wszedł do mieszkania oskarżonych, wyszedł do nich skrajnie wychudzony wyżeł weimarski.
- Szedł chwiejnym krokiem, w zębach trzymał pustą, metalową miskę. Drugi z psów na widok ludzi schował się i był wylękniony - opowiada Krzysztof Kopania.
Psy trafiły do weterynarza. Podczas badań stwierdzono u wyżła m.in. oberwanie ucha i uszkodzenie wątroby. Zdaniem lekarzy, stan fizyczny psa zagrażał jego życiu. Owczarek był w niewiele lepszym stanie fizycznym. Jego zachowanie, zdaniem behawiorysty, miało wskazywać na to, że zwierzę było od dawna bite.
- Psy z dużym lękiem reagowały zwłaszcza na 44-letniego konkubenta oskarżonej - wyjaśnia Kopania.
Zabraniał karmienia zwierząt?
Prokuratorzy informują, że gehenna zwierząt zbiegła się w czasie z powrotem z więzienia 44-letniego konkubenta właścicielki zwierząt. Mężczyzna był wcześniej skazany za znęcanie się nad swoją konkubiną. Po powrocie zza krat para wspólnie zamieszkała i - jak twierdzą śledczy – wtedy zaczęło się drastyczne zaniedbywanie ich obowiązków, jako właścicieli zwierząt.
- Relacje świadków wskazują, że 44-latek zabraniał karmienia zwierząt i dopuszczał się przemocy - mówi Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Oskarżeni podczas składania zeznań wyjaśniali prokuratorom, że nie mieli wystarczająco dużo pieniędzy, żeby kupić zwierzętom wystarczająco dużo karmy. Nie przyznali się do bicia psów.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź