Siedmiu funkcjonariuszy i dwie funkcjonariuszki, dużo alkoholu i aparat fotograficzny. Tyle wystarczyło, żeby wywołać skandal, o którym mówiła cała łódzka policja. Portal tvn24.pl ustalił, że za imprezę może zostać ukaranych łącznie 11 osób - oprócz samych "imprezowiczów" także ich przełożeni.
Na biurko wojewódzkiego komendanta policji trafiły zdjęcia, na których widać, jak kilka osób świetnie się bawi na terenie VI komisariatu policji w Łodzi. Na stołach widoczny jest alkohol, a na kilku zdjęciach funkcjonariusze trzymaj butelkę wódki w ręku. Zdjęcia udostępniły anonimowe osoby, które przedstawiają się jako "prawdziwi policjanci". Zrobili to - bo jak informowali w dołączonej do zdjęć wiadomości "mieli dość patologii" w policji.
Impreza z podwładnymi
Po wybuchu skandalu, zaczęło się szukanie winnych. Postępowanie policji wykazało, że na komendzie z okazji "jajeczka" bawiło się ośmioro funkcjonariuszy - wszyscy byli po dyżurze. Wśród rozbawionych policjantów miał znajdować się kierownik ogniwa ds. nieletnich (w którym pracowała część innych "biesiadników").
- Komendant miejski zadecydował, że zostanie on najsurowiej ukarany. Funkcjonariusz ma zostać zdegradowany - informuje tvn24.pl podinsp. Joanna Kącka z łódzkiej policji.
Od decyzji komendanta miejskiego kierownik ogniwa ds. nieletnich odwołał się do komendanta wojewódzkiego. Podobnie zrobił każdy z siedmiorga innych policjantów, którzy balowali w komisariacie. Komendant miejski chce ukarać ich poprzez ostrzeżenie o "niepełnej przydatności do służby".
- Tę karę można porównać do kary w zawieszeniu. Jeżeli któryś z ukaranych policjantów będzie jeszcze raz złapany na jakimkolwiek przewinieniu dyscyplinarnym, może to wiązać się z wydaleniem go ze służby - dodaje Joanna Kącka.
Kosztowne "jajeczko"
Ale na "żółtej kartce" ma się nie skończyć. Jeżeli kary nałożone przez komendanta miejskiego się uprawomocnią, ukarani policjanci odczują to finansowo.
- Przez rok nie będą im przysługiwać premie finansowe, w tym "trzynastka". Oprócz tego nie będą mogli w tym czasie liczyć na żaden awans - wylicza podinsp. Joanna Kącka z łódzkiej policji.
Co ciekawe, równie surowo co "imprezowicze" zdaniem komendanta miejskiego powinni zostać potraktowani też dwaj policjanci, którzy o imprezie wiedzieli, ale nie poinformowali przełożonych. Obydwaj odwołali się do komendanta wojewódzkiego.
Zastępca naczelnika z naganą
Komendant wojewódzki nie odniósł się jeszcze do odwołań policjantów z VI komisariatu. Jeżeli utrzyma on w mocy decyzję komendanta miejskiego, ukarani funkcjonariusze będą mogli jeszcze zwrócić się do sądu administracyjnego.
Osoby, które odwołały się od nałożonej kary po ujawnieniu zdjęć zostały poprzenoszone do różnych łódzkich komisariatów. W ich miejsce przyszli funkcjonariusze z innych jednostek.
Niezależnie od kwestii odpowiedzialności ww. funkcjonariuszy, komendant miejski wszczął 5 innych postępowań dyscyplinarnych. Przed przełożonymi tłumaczył się zastępca naczelnika i dyżurni, którzy tego dnia byli odpowiedzialni za sytuację w komisariacie. Postępowanie miało wyjaśnić, czy przełożeni zrobili wszystko, żeby upilnować funkcjonariuszy. Te postępowania się już prawomocnie zakończyły.
- Zastępca naczelnika zdaniem przełożonych nie wywiązał się z powierzonych mu obowiązków i został ukarany naganą. To on miał m.in kontrolować to, co się dzieje na terenie komisariatu - tłumaczy podinsp. Kącka.
Dyżurni zostali uniewinnieni i nie ponieśli żadnych konsekwencji. Odbyła się z nimi rozmowa dyscyplinująca, żeby czujniej zwracać uwagę na to, co dzieje się w komisariacie i kto z funkcjonariuszy przebywa tam poza służbą.
- Przeprowadzony został nawet eksperyment, który wykazał, że dyżurni faktycznie nie mogli słyszeć, co się dzieje na wyższych piętrach - mówi tvn24.pl podinsp. Joanna Kącka z łódzkiej policji.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: bż/kv / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: "Prawdziwi policjanci z VI komisariatu"