Do pięciu lat więzienia grozi 48-letniemu prezesowi spółki, która zwoziła śmieci na wysypisko w Zgierzu. W maju doszło tam do gigantycznego pożaru, który strażacy gasili wiele dni. - Zarzuty dotyczą nielegalnego przewożenia śmieci - informują prokuratorzy.
Śledczy z Prokuratury Okręgowej w Łodzi badają sprawę pożaru wysypiska na terenie dawnego zakładu Boruta przy ul. Kwasowej i Energetyków w Zgierzu. Po czterech miesiącach pracy postawili pierwsze zarzuty.
Jak mówi Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury, zgromadzone do teraz dowody pozwoliły na to, żeby z całą mocą mówić o tym, że przywożone do Zgierza śmieci trafiały tu nielegalnie.
- Obywało się to wbrew przepisom Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady z 14 czerwca 2006 roku w sprawie przemieszczania odpadów - mówi Kopania.
I precyzuje, że przy okazji transportów nie spełniano wymogów proceduralnych, takich jak tworzenie dokumentacji.
- Podawano przy tym niewłaściwe kody sprowadzanych odpadów, oraz nierzetelnie wskazywano lokalizację instalacji odzysku - wylicza prokurator.
Podejrzany
Zdaniem łódzkich śledczych, za przestępstwo powinien odpowiedzieć 48-letni prezes zarządu spółki organizującej transporty śmieci.
- Usłyszał on zarzuty przestępstwa polegającego na przywożeniu do Polski z zagranicy odpadów wbrew obowiązującym przepisom - informuje Kopania.
Według śledczych, do przestępstw miało dochodzić co najmniej od lutego 2017 do kwietnia 2018 roku. W tym czasie miało być zrealizowanych ponad tysiąc transportów odpadów.
- Podczas przesłuchania podejrzany nie przyznał się do przedstawionych mu zarzutów - mówi Kopania.
W ramach środków zapobiegawczych, 48-latek został zawieszony w wykonywaniu obowiązków prezesa zarządu spółki. Ma też zakaz prowadzenia działalności związanej z gospodarowaniem odpadami.
Za to przestępstwo polski kodeks przewiduje do pięciu lat więzienia.
Gigantyczny pożar
Pożar na terenie składowiska wybuchł 25 maja. Ogniem objęty został teren około 1,5 hektara. Przez tydzień z pożarem walczyło łącznie ponad 1000 strażaków. Na miejscu pracowały też m.in. spychacze, koparki, które umożliwiały rozwarstwienie odpadów i ich dogaszenie. Śledczy ustalili, że kilkadziesiąt tysięcy ton odpadów zostało zwiezionych do Zgierza m.in. z Wielkiej Brytanii, Niemiec, Szwecji czy Włoch.
Łódzki WIOŚ, niezależnie od prokuratury, prowadzi w tej sprawie swoje postępowanie. Jego wynikiem jest rekordowa w skali województwa kara nałożona na firmę, która zarządza składowiskiem - milion złotych.
- Dotychczas tak wysokiej kary nie wymierzaliśmy. Ale trzeba zwrócić uwagę, że skala zjawiska, jeśli chodzi o ilość gromadzenia odpadów, była olbrzymia. I skutki tego pożaru dla stanu środowiska były znaczne - mówi Piotr Maks, wojewódzki inspektor ochrony środowiska.
Jak dodał, firma, na którą nałożona została kara, gospodarowała odpadami niezgodnie z zezwoleniem udzielonym przez starostę zgierskiego, które było ważne do końca kwietnia.
Kara obejmuje też okres na długo przed samym pożarem, bowiem już w 2017 roku, po kontrolach, WIOŚ nawoływał do uprzątnięcia składowiska.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: tvn24