Od września podopieczni Centrum Edukacyjno-Rehabilitacyjnego "Szansa" w Piotrkowie Trybunalskim nie mają jak dojechać na zajęcia. Transport – na własną rękę – muszą organizować rodzice. Bo gmina odmówiła zorganizowania dla nich dojazdu. Dlaczego? Bo bliżej jest inna placówka. - Urzędnicy dla zasady rujnują życia naszym dzieciom - załamują ręce rodzice, którzy chcą pozwać władze miasta do sądu.
Do "Szansy" codziennie dojeżdża kilkanaścioro dzieci, które urodziły się z głębokim upośledzeniem. Jeszcze w tamtym roku korzystały one ze specjalnego transportu, który opłacał ośrodek. Od września wszystko się zmieniło.
- Musieliśmy przestać organizować transport, bo dowóz dzieci nie powinien być finansowany z dotacji. Obowiązek przewiezienia chorych spoczywa bowiem na gminie - tłumaczyła w rozmowie z lokalnymi dziennikarzami Hanna Gural, dyrektor "Szansy".
Grupa rodziców, która dowiedziała się o zmianie sytuacji poprosiła zatem gminę o zapewnienie dowozu chorych dzieci. Odbili się jednak od ściany. Wiceprezydent Andrzej Kacperek w rozmowie z "Dziennikiem Łódzkim" poinformował, że dzieci co prawda mogą jeździć na koszt gminy, ale... do innego ośrodka.
- Gmina zgodnie z ustawą ma obowiązek zapewnić dojazd do najbliższej placówki. A takim jest Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy w Piotrkowie, czyli publiczna placówka tego samego typu - poinformował wiceprezydent Andrzej Kacperek.
Dodał, że gmina zgodzi się dowozić tylko dwoje podopiecznych "Szansy". To dzieci uczęszczające do przedszkola prowadzonego przez fundację. Skąd ten wyjątek? Bo w miejskich strukturach nie ma przedszkola takiego samego typu.
"Moja córka nie zawiniła"
Zdaniem urzędników, "Szansa" może sfinansować transport dzieci z dotacji, którą otrzymuje z magistratu.
- To około 70 tys. złotych rocznie. Do tej porty fundacja przecież sobie z tym radziła - kwituje w rozmowie z "Dziennikiem" wiceprezydent Kacperek.
Innego zdania jest fundacja. Piotr Borowski, dziennikarz TVN24, usłyszał od rodziców, że "Szansa" stara się zredukować koszty, żeby rozwinąć swoją działalność.
Tam, gdzie biją się dwie instytucje, cierpią dzieci i ich rodzice.
- Moja córka jest w "Szansie" od lat. Czuje się tam bezpieczna. Jeżeli jednak gmina nie zorganizuje transportu, Estera będzie musiała iść do innego ośrodka. A to dla niej prawdziwy koszmar - załamuje ręce Luiza Morawska.
W podobnym tonie wypowiada się też kilku innych rodziców. W poniedziałek przed godz. 12 pojawiło się ich kilku w piotrkowskim magistracie, żeby rozmawiać o sprawie. Rozmowy jednak nie doprowadziły do porozumienia.
- Spotkamy się z miastem w sądzie. Nie widzimy innej opcji - załamywali ręce rodzice.
Autor: bż/sk / Źródło: TVN24 Łódź, Dziennik Łódzki
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź