Karę w zawieszeniu dostał 37-letni pracownik ochrony finału WOŚP w Gdańsku, podczas którego doszło do zabójstwa prezydenta Pawła Adamowicza. Skazany właśnie za składanie fałszywych zeznań mężczyzna twierdził tuż po tragedii, że zabójca dostał się na scenę, posługując się plakietką z napisem "media". Śledztwo wykazało, że kłamał.
Skazany to Dariusz S., pracownik Agencji Ochrony Tajfun. To ona 13 stycznia 2019 roku ochraniała imprezę Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Ochroniarz po ataku na prezydenta Pawła Adamowicza zeznał, że nożownik, który zaatakował prezydenta Gdańska, wszedł na scenę posługując się plakietką z napisem "media".
Ochroniarz przekazał policjantom identyfikator, którym rzekomo miał się posłużyć napastnik. Funkcjonariusze ustalili jednak, że ochroniarz kłamał, a próbując podtrzymać swoją wersję, nakłaniał też do kłamstwa kolegę z agencji ochroniarskiej.
W piątek Sąd Rejonowy w Gdańsku skazał go na karę roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Wymierzył mu też 7,5 tys. złotych grzywny oraz obciążył kosztami procesu w kwocie ponad 32 tys. zł. Wyrok nie jest prawomocny.
Sąd zwrócił uwagę, że u wszystkich, którzy widzieli tragiczne wydarzenie z 13 stycznia 2019 roku, "rodziło się pytanie, jak to się stało, że sprawca zabójstwa prezydenta Gdańska po prostu wkroczył sobie na scenę, dokonał tego czynu, po czym jeszcze przechwycił mikron i wygłosił swoje oświadczenie". - I jakby tego było jeszcze mało, został obezwładniony nie przez pracownika ochrony, ale innego pracownika, który wykonywał tam jakieś czynności techniczne - dodał sąd.
Sąd ocenił, że sposób działania Dariusza S., oskarżonego, był "daleki od racjonalnego i wykalkulowanego". W ocenie sądu działał pod wpływem bardzo silnych emocji. - On się czuł moralnie odpowiedzialny za ochronę - mówiła w piątek sędzia Danuta Blank w uzasadnieniu wyroku. - Oskarżony, działając pod wpływem bardzo silnych emocji, w tych swoich kłamstwach się pogubił. To nie było ani zaplanowane, ani popełnione z premedytacją. To było coś, co ad hoc wymyślił. I to jest okoliczność łagodząca. Gdyby to przemyślał, to nigdy by tego nie zrobił. To było kompletnie bez sensu. On nie miał w tym żadnego interesu, żeby kłamać w sprawie identyfikatora. Żadnej korzyści z tego nie osiągnął. Wręcz przeciwnie, gdyby na chłodno kalkulował, to w życiu tego by nie zrobił.
Będzie apelacja?
- Szanujemy wyrok sądu. Po rozmowie z klientem zdecydujemy, czy złożymy wniosek o pisemne uzasadnienie - mówi Dawid Szachta, obrońca Dariusza S. - Wnioskowałem o warunkowe zawieszenie wykonania kary.
Wymierzona kara jest niższa niż ta, o którą wnosił oskarżyciel.
- Niewątpliwie prokuratura złoży wniosek o pisemne uzasadnienie do sądu, a po dokonaniu jego oceny podejmiemy decyzję o ewentualnym złożeniu środka zaskarżenia. Wnosiliśmy o karę dwóch lat bezwzględnego pozbawienia wolności - mówi prokurator Agnieszka Komarnicka-Drużbycz.
"Spanikował"
Proces mężczyzny rozpoczął się na początku sierpnia ub. roku. Oskarżony przyznał się do składania fałszywych zeznań i podżegania do składanie fałszywych zeznań. Podczas śledztwa wyjaśniał, że spanikował, leczy się psychiatrycznie i ma kłopoty z koncentracją. W areszcie spędził osiem miesięcy.
Poza przestępstwami związanymi z tragedią podczas finału WOŚP w Gdańsku prokuratura oskarżyła też Dariusza S. o posiadanie bez wymaganego zezwolenia broni gazowej oraz 9 sztuk naboi alarmowych. Przedmioty te znaleziono w miejscu zamieszkania mężczyzny.
Śmierć prezydenta
13 stycznia 2019 roku wieczorem Pawła Adamowicza zaatakował nożem 27-letni Stefan W., który wtargnął na scenę podczas koncertu zorganizowanego w ramach gdańskiego finału WOŚP. Napastnik został ujęty, a 53-letni samorządowiec w bardzo ciężkim stanie trafił do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, gdzie następnego dnia zmarł.
Źródło: PAP/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24