Droga jak kukułcze jajo. Gmina: "nie stać nas, żeby ją utrzymywać"

Otwarcie "ekspresówek" nie cieszy samorządowców
Otwarcie "ekspresówek" nie cieszy samorządowców
Źródło: tvn24

- Utrzymanie dawnej "krajówki" to prawie pół miliona rocznie. Nie stać nas na taki wydatek - mówi tvn24.pl wójt Dobronia (łódzkie). Dawna droga krajowa nr 14 została drogą gminną, bo w okolicy otwarto dwie drogi ekspresowe. - To absurd, na biedną gminę spada utrzymanie drogi, po której jeździ dziennie 35 tys. samochodów - alarmuje wójt.

W sierpniu było uroczyste przecięcie wstęgi i oddanie do użytku dwóch odcinków drogi ekspresowej S8 i S14. Cieszyli się kierowcy, cieszyli się urzędnicy i wykonawcy inwestycji. Radości nie było tylko w gminach, przez które przebiegają "ekspresówki". Dlaczego? Bo nowa droga to nowe koszty dla samorządów.

Ustawa o drogach publicznych zakłada, że pojawienie się nowej drogi oznacza, że stara traci swój status. Tak stało się z trasą krajową nr 14, która w momencie oddania dwóch ekspresówek została drogą gminną.

- Nam przypadło 7,5 kilometra dawnej krajówki. Już teraz możemy powiedzieć, że nie stać nas na taki "spadek" - mówi Robert Jarzębak, wójt Dobronia.

"Do pół miliona rocznie"

Jarzębak informuje, że już pod koniec 2012 roku pod zarząd gminy przeszło 3,5 km dawnej "czternastki". W sierpniu do tej puli doszło kolejne 3 kilometry.

- Odśnieżenie, konserwacja drogi, koszenie rowów czy malowanie pasów na podległej nam od niedawna drodze to około 300 tys. złotych z budżetu gminy - wylicza wójt.

I dodaje, że z zarządzanego budżetu musi wydać też około 200 tys. na oświetlenie dwóch węzłów drogi ekspresowej, które znajdują się na terenie gminy.

- Tym samym nowe drogi kosztują nas niemal pół miliona złotych rocznie. Cały nasz budżet to 21 mln, więc to olbrzymi cios - alarmuje wójt gminy Dobroń.

Gminna tylko z nazwy?

Samorządowcy dodają, że dawna "czternastka" wciąż jest bardzo popularna wśród kierowców.

- Według danych, którymi dysponujemy dziennie korzysta z niej 35 tys. samochodów. Drogi gminne raczej nie są tak popularne - słyszymy od wójta Dobronia.

Jarzębak dodaje, że nowe "ekspresówki" są popularne wśród kierowców jadących na długich trasach.

- Cały lokalny transport w obrębie województwa odbywa się starą drogą, bo stąd łatwiej dojechać do poszczególnych miejscowości. A my za to wszystko płacimy - denerwuje się polityk.

Bez pomocy

Trzeba podkreślić, że problem z utrzymaniem dróg krajowych nie spadł na gminy bez uprzedzenia.

- Od dwóch lat wiedzieliśmy, że spadną na nas dodatkowe koszty. Co z tego? Jeżeli można by było tak po prostu rozszerzyć budżet o pół miliona, to zarządzanie gminą byłoby dziecinne proste. Niestety, jest inaczej - mówi tvn24.pl Robert Jarzębak.

Lokalni politycy podkreślają, że próbowali prosić o pomoc marszałka województwa łódzkiego.

- Najpierw prosiliśmy o to, żebyśmy nie musieli przejmować dawnej krajówki. Usłyszeliśmy, że to niemożliwe. Poprosiliśmy wtedy o wsparcie finansowe. Też bez efektu - rozkłada ręce wójt.

I podkreśla, że z identycznym problemem muszą radzić sobie sąsiednie gminy - w Zduńskiej Woli, Pabianicach i Ksawerowie.

"Rozumiemy, ale..."

Maciej Zalewski, rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Łodzi podkreśla, że do przekazania dawnych "krajówek" doszło zgodnie z obowiązującym prawem.

- Rozumiem problemy poszczególnych gmin, ale ustawa o drogach publicznych jest jednoznaczna. My za kształt obowiązującego przepisów nie odpowiadamy - komentuje Zalewski.

I dodaje, że jeżeli problem jest duży to” może trzeba pomyśleć o zmianie przepisów”.

Zwróciliśmy się do ministerstwa infrastruktury i rozwoju z pytaniem, czy rozbudowa dróg w Polsce spowodowała protesty innych gmin w kraju. Wciąż czekamy na odpowiedź.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.

Mapy dostarcza Targeo.pl

Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź

Czytaj także: