Ciało Cezarego S. leżało na tylnej kanapie jego samochodu. Zabójca trafił go pięć razy i raz dźgnął ostrym przedmiotem. - Podejrzanym jest 29-letni policjant - informuje prokuratura. Jak się dowiedzieliśmy, 29-latek i 36-letnia ofiara morderstwa to dobrzy znajomi. Śledczy twierdzą, że motywem zbrodni były długi.
Cezary S. nie dożył do nowego roku. Zginął w sylwestrowy wieczór. Znalazła go kobieta, która poszła na noworoczny spacer. S. leżał na tylnej kanapie swojego audi, które ktoś zaparkował w lesie pod Kutnem (woj. łódzkie).
To była egzekucja. Ktoś do 36-latka strzelił pięć razy. Na jego ciele znaleziono też ślad po dźgnięciu ostrym przedmiotem. Kto to zrobił i dlaczego?
Zdaniem śledczych, katem mógł być 29-letni Łukasz M. spod Kutna. Na co dzień pracował jako policjant.
- Panowie to dobrzy kumple. Czarek często przyjeżdżał do Łukasza. Jeżeli faktycznie to on jest mordercą, to musiało wydarzyć się coś niewytłumaczalnego - mówią sąsiedzi podejrzanego policjanta.
Śledczy twierdzą, że motywem zabójstwa mogły być długi, jakie S. miał u policjanta.
"O pewne sprawy się nie pyta"
Łukasz M. pracował jako kryminalny w kutnowskiej komendzie. Ostatnio był zatrudniony w mniejszej komendzie w powiecie. Przewinął się też w międzyczasie przez jeszcze jedną jednostkę w regionie.
- To trudny chłopak. Zawsze go trochę ciągnęło do ludzi, z którymi policjant nie powinien się zadawać - mówi nam jeden z kutnowskich policjantów.
Zastrzelony w noc sylwestrową Cezary S. nie był krystaliczną postacią. Prokuratura podaje, że był karany. - Woleliśmy nie wiedzieć, czym on się tak naprawdę zajmował. To był typ, którego o pewne sprawy się nie pyta. Lepiej było trzymać dystans - mówią mieszkańcy wsi, w której dom wybudował Cezary S.
O tym, że 36-latek może mieć wrogów, wiedzieli od czerwca 2015 roku, kiedy spłonął jego budynek gospodarczy. Na miejsce, zaraz po strażakach, przyjechali policjanci. Ktoś ich zaalarmował, że mogło dojść do podpalenia. Dochodzenia jednak nie było, bo strażacy potem stwierdzili, że płomienie mogły pojawić się przez zwarcie instalacji elektrycznej.
S. mieszkał sam, od kiedy odeszła od niego żona i zabrała dzieci.
- Ostatnio próbował skończyć budowę domu, w którym miał mieszkać z rodziną. Dziś tam nikogo już nie ma. Smutne - komentują sąsiedzi.
Bez wyboru?
Ten, który zdaniem śledczych mógł zabić Cezarego S., mieszkał od niego raptem kilka kilometrów.
- Łukasza w komendzie wszyscy się trochę bali. To chłopak z solidnym wsparciem w policji - mówi nam jeden z funkcjonariuszy.
Ojciec podejrzanego był wysoko postawionym policjantem.
- Łukasz to nie był policjant z krwi i kości. Ale jak wszyscy dookoła są z policji, to czasami nie masz wyboru co do tego, kim zostaniesz - komentują koledzy podejrzanego.
Nie przyznaje się
Prokuratorzy przedstawili 29-latkowi zarzut zabójstwa. Oprócz tego zarzucili mu paserstwo akcyzowe.
- Nie przyznał się do winy, odmówił składania wyjaśnień. Twierdzi, że swoją wersję przedstawi w sądzie - mówi tvn24.pl Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Śledczy zabezpieczyli policyjną broń Łukasza M. Chcą sprawdzić, czy pociski w ciele zmarłego "pasują" do jego pistoletu. W tym celu został powołany biegły. Wyników jego pracy na razie nie ma.
Sąd zgodził się ze śledczymi, że policjant powinien trafić do aresztu na najbliższe trzy miesiące - ze względu na ryzyko mataczenia i grożącą mu karę dożywocia.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź