W niedzielę po raz 74. w Beverly Hilton Hotel przyznane zostaną Złote Globy - jedne z najbardziej prestiżowych nagród filmu i telewizji. Bohaterką wieczoru będzie z pewnością Meryl Streep, która nie tylko ma szansę na dziewiątą statuetkę w karierze (to 30. nominacja aktorki), ale także odbierze honorowy Złoty Glob. Przy tej okazji przypominamy najciekawsze role z dorobku 67-letniej aktorki.
Złote Globy są coroczną nagrodą filmową i telewizyjną przyznawaną przez Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej (HFPA). Rokrocznie przyznawana jest Nagroda im. Cecila B. DeMille'a za "wybitny wkład w świat rozrywki". Nagroda wręczana jest podczas gali Złotych Globów, a wyróżniona nią osoba jest gościem honorowym. Tegoroczną laureatką jest Meryl Streep, która w tym roku po raz 30. nominowana została w kategorii aktorskiej.
67-letnia Streep na koncie ma trzy Oscary, osiem Złotych Globów, jedną Złotą Palmę, Srebrnego Niedźwiedzia, dwie nagrody BAFTA i ponad 20 innych nagród. Do samych Oscarów nominowana była 19 razy - co jest swoistym rekordem tej nagrody.
Aktorka stworzyła ponad 50 kreacji aktorskich w kinie i w telewizji. Głośno zrobiło się o niej w 1978 roku, kiedy zagrała w "Łowcy jeleni" Michaela Cimino. To była jej zaledwie druga rola filmowa i już doceniona oscarową nominacją dla najlepszej aktorki drugoplanowej. Przez kolejne 38 lat grała u boku najwybitniejszych aktorów i aktorek.
Kolejna nominacja do Oscara?
W najnowszym filmie "Boska Florence" Streep po raz kolejny wcieli się w autentyczną postać. Tylko w ostatnich pięciu latach wcieliła się między innymi w Julię Child oraz Margaret Thatcher.
Tym razem Streep zagrała "najgorszą śpiewaczkę świata" - Florence Foster Jenkins. Amerykańska sopranistka amatorka zyskała światową sławę skrajnym brakiem talentu operowego, jednak i tak była w stanie zapełniać sale koncertowe. Rola Jenkins wydaje się być napisaną właśnie dla Meryl Streep - chociaż w przeciwieństwie do Jenkins, aktorka wielokrotnie udowodniła, że potrafi śpiewać. Streep śpiewająco fałszowała i stworzyła kolejną niezapomnianą kreację. Nie dziwi więc kolejna szansa na Złoty Glob oraz duże prawdopodobieństwo 20. nominacji do Oscara.
Przy okazji honorowego Złotego Globu przygotowaliśmy subiektywne zestawienie dziesięciu najbardziej znaczących, najciekawszych i najbardziej charakterystycznych ról w dorobku wybitnej Amerykanki. Przy wyborze kierowaliśmy się nie tylko liczbą nagród, które Streep zgarnęła za poszczególną kreacje, ale staraliśmy się wybrać te najbardziej różnorodne, pochodzące z różnych okresów jej kariery. Wybór był ciężki, bo każdy fan Streep i każdy kinoman to zestawienie ułożyłby zupełnie inaczej.
"Łowca jeleni" (reż. Michael Cimino, 1978 r.)
29-letnia Streep miała na koncie kilka ról teatralnych i jedną epizodyczną kreację filmową. W filmie Cimino zagrała rolę Lindy, która na ekranie nie pojawia się zbyt często.
Jednak aktorka potrafiła ten niewielki udział w filmie przetworzyć w coś symbolicznego i znaczącego. Jak sama wspominała po latach, niespecjalnie była tym występem zainteresowana, gdyż była to postać kobieca "wstawiona pomiędzy dwóch mężczyzn". Małomiasteczkowa, przeciętna Amerykanka - jaką była Linda - stała się przykładem kobiety walczącej o swoje miejsce w rzeczywistości, w którą została wpisana. Krytycy przez kolejne dekady wspominali jej wykonanie "God Bless America" jako jeden z punktów zwrotnych w karierze aktorki. Streep rolą Lindy zdobyła uznanie, otworzyła sobie drzwi do wielkiego kina, a przede wszystkim do pierwszej nominacji do Oscara.
"Sprawa Kramerów" (reż. Robert Benton, 1979 r.)
Rok później Meryl Streep zagrała Joannę Kramer, w legendarnym, nagrodzonym m.in. pięcioma Oscarami dramacie "Sprawa Kramerów". Tą rolą Streep rozpoczęła swój "cykl" kreacji kobiet, które wyłamują się oczekiwaniom społecznym. Pierwotnie główną postać w dramacie Bentona miała zagrać popularna wówczas Kate Jackson.
Już w pierwszych scenach, kiedy Joanna decyduje się porzucić rodzinę, Streep wykazuje się nieprzeciętnym talentem aktorskim, utrzymując widza w napięciu do samego końca. "Sprawa Kramerów" to pozornie opowieść o walce o prawa do dziecka, jednak unaocznia też bardzo surowy obraz rzeczywistości rozbitej rodziny. Aktorka umiejętnie stworzyła postać, która wzbudza raczej negatywne emocje, jednak widz szybko jest w stanie zrozumieć motywy, którymi kierowała się bohaterka. Oscarowa rola Streep po niemal 40 latach jest ciągle aktualna, uniwersalna i stanowi pewien kinowy archetyp "złej matki".
"Zgaga" (reż. Mike Nichols, 1986 r.)
Chociaż pomiędzy "Sprawą Kramerów" a "Zgagą" Streep stworzyła genialne kreacje w "Kochanicy Francuza”, "Wyborze Zofii" (za którą dostała drugiego Oscara, pierwszego za rolę pierwszoplanową) "Silkwood" czy "Pożegnaniu z Afryką", to celowo zdecydowaliśmy o wyborze "Zgagi". Było to drugie filmowe spotkanie Streep i pochodzącego z Niemiec wybitnego reżysera (po raz pierwszy spotkali się w "Silkwood"), a pierwszy film, w którym aktorka zagrała u boku Jacka Nicholsona.
Film powstał na podstawie autobiografii amerykańskiej dziennikarki, scenarzystki filmowej, pisarki i reżyserki - Nory Ephron. Streep i Ephron spotkały się wcześniej na planie "Silkwood" (Ephron była także autorką scenariusza tego filmu). Po latach panie spotkały się na planie "Julie i Julia". "Zgaga" opowiada o historii małżeństwa Ephron z Carlem Bernsteinem, dziennikarzem "Washington Post", któremu sławę przyniosła odkryta między innymi przez niego afera Watergate.
Efektem filmowego zderzenia z Nicholsonem było zupełnie inne oblicze amerykańskiej aktorki. Postać grana przez Streep - Rachel Samstat jest z pozoru silną, niezależną, odnoszącą sukcesy kobietą. Namiętność, jaka połączyła ją z Markiem Formanem (Jack Nicholson), szybko zmieniła się w wielkie uczucie, które sprawiło, że para wzięła ślub i wspólnie zamieszkała w Waszyngtonie. Jest to jednak historia kobiety, która w imię uczucia i szczęścia rodzinnego odstawia na bok swoją karierę. Samstat z silnej kobiety zmienia się w neurotyczkę, kiedy odkrywa romans męża.
"Pocztówki znad krawędzi" (reż. Mike Nichols, 1990 r.)
W gorzkim i miejscami surowym komediodramacie Nicholsa Streep wcieliła się w aktorkę Susanne Vale, która walczy z ciągłymi porównaniami do słynnej matki (w tej roli Shirley MacLaine) oraz uzależnieniem od narkotyków i alkoholu.
Żeby uratować swoją podupadającą karierę, musi wytrzeźwieć, jednak ciągle boryka się z usłaną sukcesami przeszłością matki. Chociaż Suzanne o swój upadek oskarża właśnie swoją rodzicielkę, to ta ostatnia będzie jedyną, która przyjdzie na ratunek córce. Rywalizujące ze sobą dotychczas kobiety będą musiały nauczyć się na nowo żyć ze sobą - po wyjściu z kliniki Suzanne pewien czas spędza pod dachem matki.
Nichols, który w świetny sposób zrealizował scenariusz Carrie Fisher, skupił się na relacji dwóch pokoleń aktorek, niewypowiedzianych pretensjach i wzajemnych oskarżeniach. Nic dziwnego, skoro Fisher w swoim tekście próbowała się pogodzić ze swą matką Debbie Reynolds.
Streep po raz kolejny stworzyła postać symboliczną - docenioną zresztą nominacją do Oscara.
"Co się wydarzyło w Madison County?" (reż. Clint Eastwood, 1995 r.)
Na pierwszy rzut oka melodramat jakich wiele. Świetna gra duetu Streep - Eastwood (który zagrał główną postać męską, wyreżyserował film i napisał do niego muzykę) sprawia jednak, że historia namiętnego romansu między prowincjonalną panią domu a wielkomiejskim, przystojnym artystą, stała się jedną z najbardziej pamiętnych w drugiej połowie minionego stulecia.
Streep udowodniła, że 40-latka z środkowo-zachodniej części USA może mieć tyle samo seksapilu, co jej rówieśniczki z Nowego Jorku czy Los Angeles. Amerykańscy krytycy dość zgodnie twierdzą, że rolą Franceski Johnson Streep zmieniła oblicze dotychczasowych rodzimych melodramatów. Dla wielu aktorka pozostaje jedynym powodem, dla którego warto - a nawet trzeba - zobaczyć obraz Eastwooda.
"Godziny" (reż. Stephen Daldry, 2002 r.)
"Godziny" dla wielu to film przytłaczający ze względu na zaprezentowane studium smutku. Stanowi niezwykłą adaptację nagrodzonej Pulitzerem powieści Michaela Cunninghama. Streep zagrała w nim rolę Clarissy Vaughan. Trzeba dodać, że obok Streep w "Godzinach" brawurowo zagrały Nicole Kidman (która za rolę Virginii Wolf otrzymała Oscara) i Julianne Moore.
Clarrisa jest byłą kochanką, partnerką umierającego na AIDS słynnego poety Richarda. Aktorka stworzyła romantycznie spełnioną kobietę, która nie potrafi jednak znaleźć odpowiedzi na pytanie, dlaczego szczęście wymyka się jej z rąk.
Streep pokazała zupełnie inne oblicze. Zazwyczaj pełna energii, żywiołowa i dynamiczna, tutaj porzuciła swój dotychczasowy wizerunek. Wycofana, cicha, zdystansowana - takiej Meryl wcześniej nie znaliśmy. Dialogi zostały ograniczone do minimum na rzecz serii wymownych, przemyślanych gestów.
"Adaptacja" (reż. Spike Jonze, 2002 r.)
Niezrozumiały brak nominacji do Oscara za rolę w "Godzinach" wcale nie oznaczał dla aktorki utraty szans na złotą statuetkę w 2003 r. Swoją 13. nominację uzyskała w tym samym roku za główną rolę w przewrotnej "Adaptacji".
Jeśli ktokolwiek wątpi w talent aktorski Streep, to znaczy, że nie widział jeszcze "Adaptacji". Postać Susan Orlean jest jedną z najzabawniejszych, jaką Streep stworzyła w swojej karierze. Brawurowo, zupełnie naturalnie, wcieliła się w uznaną nowojorską pisarkę.
"Adaptacja" jest prawdopodobnie jedynym filmem na koncie aktorki, w którym została "przyćmiona" rewelacyjną grą swoich kolegów z planu - Nicolasa Cage’a (który znakomicie poradził sobie z podwójną rolą bliźniaków Kaufmann) oraz nagrodzonego Oscarem Chrisa Coopera. Jednak to dzięki swojemu wdziękowi i niebanalnemu poczuciu humoru Streep podnosi całość do rangi dzieła sztuki.
"Diabeł ubiera się u Prady" (reż. David Frankel, 2006 r.)
Ekranizacja jednego z największych bestsellerów XXI wieku w USA, powieści Laury Weisberger o tym samym tytule. W świecie mody mówi się, że postać Mirandy Priestley była mocno inspirowana redaktor naczelną "Vogue'a" Anną Wintour. Patrząc na kreację aktorską Streep, widać bardzo mocne podobieństwo w zachowaniu, sposobie mówienia.
Streep na ekranie niewiele się odzywa. Wszystko wyraża twarzą. Wystarczy zwrócić uwagę na dwie sceny, żeby przekonać się o talencie aktorki. Pierwsza to moment, kiedy Miranda tłumaczy swojej nowej asystentce zasady rządzące światem mody. Chłodna, zblazowana, cicho i spokojnie wgniata w podłogę niczego nieświadomą Andy, nie używając przy tym ani jednego obraźliwego słowa. Druga zaskakująca scena - gdy Priestley bez makijażu, z opuchniętymi od płaczu oczyma, oznajmia swojej asystentce, że czeka ją kolejny rozwód. Cała paleta emocji serwowana przez Streep zostaje w pamięci na długo. Wyniosły ton Mirandy, kąśliwe uwagi i jej spryt - wszystko to przekłada się na zupełnie nowy rodzaj czarnego charakteru w kinie amerykańskim.
"Julia i Julie" (reż. Nora Ephron, 2009 r.)
Gdy pojawiła się informacja, że Meryl Streep wcieli się w postać ukochanej w USA Julii Child, dla wielu było jasne, że zostanie to przypieczętowane nominacją do Oscara. Streep w znakomity sposób otworzyła charakterystyczny akcent oraz ruchy Child.
Chociaż naśladuje słynną gwiazdę amerykańskiej telewizji w sposób godny podziwu, to Streep poszła o krok dalej, wykorzystując swoją rolę do demonstracji siły kobiet, przeciwstawienia się seksizmowi i dominacji mężczyzn w sferze zawodowej i prywatnej. Kreacja oscarowej aktorki w komediodramacie Nory Ephron przypomniała fanom Streep, z jaką łatwością przychodzi jej wybitna gra aktorska.
"Sierpień w hrabstwie Osage" (reż. John Wells, 2013 r.)
Niektórzy krytycy twierdzili na początku 2014 roku, że Streep w "Sierpniu w hrabstwie Osage" Johna Wellsa "przesadziła z talentem", nawet jak na własne standardy. Walcząca z nowotworem Violet jest chodzącą bombą, wypełnioną po brzegi niewypowiedzianymi pretensjami i urazami do wszystkich, przede wszystkim do własnych córek. Violet z każdą kolejną sceną staje się być w swojej ironii i antypatii do otoczenia coraz bardziej gwałtowna i coraz bardziej obrzydliwa, wręcz agresywna. Przez krytykę i film, i sama Streep została przyjęta bardzo różnie. Jednak punktem wyjścia dla zrozumienia filmu jest fakt, że jest to ekranizacja wybitnej sztuki Tracy’ego Lettsa. Nic dziwnego, że Wells w smakowity sposób oddał teatralną (dla mniej cierpliwych widzów nużącą) atmosferę całego projektu. Chociaż Streep kradnie uwagę widza w typowy dla siebie sposób - zagrywając się do granic własnych możliwości - to nie mamy do czynienia z teatrem jednego aktora. Doskonała obsada świetnie się uzupełnia, a Julia Roberts, która wciela się w jedną z trzech córek Violet, sukcesywnie partneruje Streep.
Autor: Tomasz-Marcin Wrona / Źródło: tvn24.pl