Dwukrotnie nominowany do Oscara, zdobywca nagrody BAFTA i niezliczonych statuetek na festiwalach filmowych całego świata - Miroslav Ondricek przyjechał do Warszawy. Legendarny czeski operator, twórca zdjęć m.in. do "Amadeusza" i "Ragtime'u" Milosa Formana, będzie ściśle współpracował z Warszawską Szkołą Filmową.
Ondricek podpisał porozumienie z założycielami szkoły - aktorem Bogusławem Lindą i reżyserem Maciejem Ślesickim, na podstawie którego najlepsi młodzi filmowcy ze szkoły będą mieli okazję studiować w czeskiej Akademii Filmowej w Pisku.
Szkoła polsko-czeska
Współpraca ta, ma zdaniem sygnatariuszy umowy, zaowocować powstaniem nowej jakości w kinematografii po obu stronach Sudetów.
- Twórcy z Polski mają nam wiele do zaoferowania, ale mogą też się dużo się od nas nauczyć - uważa Miroslav Ondricek i dodaje: - Trzeba im tylko dać taką możliwość. Tym właśnie, ma być inicjatywa szkół filmowych.
Kino słodko-gorzkie
Zdaniem polskich pomysłodawców, dzięki kooperacji, kinematografia z Europy Środkowej będzie miała większą siłę przebicia na międzynarodowej scenie, bo polsko-czeski mix może być wybuchową słodko-gorzką mieszanką. - Czesi posiadają niespotykaną umiejętność dostrzegania tragikomedii w każdym aspekcie życia i śmiania się z własnych przywar - uważa Bogusław Linda. Polska szkoła natomiast, znana jest z refleksji nad życiowymi dylematami i żonglerki szarymi strefami codzienności. Połączenie tych cech, ma nadać nowe oblicze środkowoeuropejskiej kinematografii.
Co dwie szkoły, to nie jedna
Maciej Ślesicki nie kryje również drugiego, finansowego dna całego przedsięwzięcia. - W tej chwili istnieją olbrzymie możliwości finansowania filmów w Unii Europejskiej oraz w jej państwach członkowskich. Gdy trudno je zdobyć w jednym tylko kraju, tworzy się koprodukcje i dzięki temu pomysły filmowców mogą być realizowane - tłumaczy reżyser. Dodaje też, że studenci korzystający z inicjatywy szkół, będą mogli liczyć na wsparcie jego firmy producenckiej Paisa Films. - Marzy mi się, by zrobić film, na przykład, zdolnego młodego polskiego operatora i obiecującego czeskiego reżysera - mówi Ślesicki.
Czechosłowacja, Polska, Ameryka
Podczas wizyty w Polsce, Miroslav Ondricek nie stronił od wspomnień, odniesień do historii swojego kraju i bieżącej polityki.
- Bardzo ważnym dla mnie momentem był rozpad Czechosłowacji w 1993 roku. To było zaskoczenie. Moje pokolenie wychowało się w tym państwie, ale zapomnieliśmy o Słowakach jako narodzie. To był nasz błąd - zwierza się filmowiec. Zaznacza jednak, że teraz jest dumny z sukcesów Słowacji i cieszy się, że wprowadzi ona euro wcześniej od Czech. - Wiem, że dobrze się stało. Obecnie nasze narody kochają się bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej - uważa Miroslav Ondricek.
Mimo, że jak twierdzi, nie znosi polityki, Ondricek wypowiedział się również na temat, który występuje najczęściej, gdy mówimy o stosunkach polsko-czeskich. Filmowiec jest zdania, że amerykańska tarcza antyrakietowa, nawet jeśli nie jest dla naszych krajów niezbędna, to również nie należy sprzeciwiać się planom jej budowy. - Gdy ktoś chce wyłożyć duże pieniądze dla naszego bezpieczeństwa, to nie powinniśmy go krytykować, tylko podziękować - uważa operator, ale zaznacza: - Mam tylko nadzieję, że nigdy nie będzie musiała być użyta.
Ikona czeskiej kinematografii
Miroslav Ondricek jest najsłynniejszym czeskim operatorem w historii kina. Największe dzieła stworzył u boku Milosa Formana, z których szczególną sławę przyniosły mu "Ragtime" (1981) - historia czarnego muzyka w Ameryce przełomu XIX i XX wieku, opowiadający o życiu Mozarta "Amadeusz" (1984) oraz musical "Hair" (1979). Zdjęcia do tych dwóch pierwszych filmów nominowane były do Oscara, ale nie zdobyły statuetki w tej kategorii. Za drugi z nich, operator otrzymał brytyjską nagrodę BAFTA.
Oprócz obrazów stworzonych z Formanem, Ondricek nakręcił ponad 30 innych. Najsłynniejsze z nich to wyreżyserowana przez George'a Roya Hilla adaptacja powieści Kurta Vonneguta "Rzeźnia numer pięć", zrealizowany z tym samym reżyserem "Świat według Garpa", a także "Silkwood" Mike'a Nicholsa. Miroslav Ondricek ma na swoim koncie również pracę przy polskim filmie - w 1975 roku nakręcił "Zaklęte rewiry" Janusza Majewskiego z Markiem Kondratem i Romanem Wilhelmim w rolach głównych.
W ubiegłym roku operatora uhonorowali również Polacy. W Łodzi, Ondricek został laureatem Specjalnej Nagrody Plus Camerimage za Szczególny Wkład w Rozwój Sztuki Zdjęć Filmowych.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl