Projekt interaktywny "The Trip", zrealizowany przez Andrzeja Smolika i duet reżyserski Kissinger Twins, otrzymał nagrodę Webby Award 2013, zwaną Oscarem internetu. Wśród zwycięzców, którzy odebrali statuetki w Nowym Jorku, znaleźli się także piosenkarze Frank Ocean i Grimes. Za przełom roku uznano internetową kampanię wyborczą Baracka Obamy, a najlepszym portalem społecznościowym został Pinterest.
- Wygraliśmy Webby Award? Wow! Nie spodziewałem się. To konkurs o globalnym zasięgu, gdzie nadsyłane są setki tysięcy projektów z całego świata i już sama nominacja to sukces, bo zostało się zauważonym w zalewie propozycji - tak Andrzej Smolik zareagował na wieść, że jego "The Trip" został nagrodzony prestiżową Webby Award 2013.
Był zaskoczony nagrodą. O zwycięstwie w kategorii Best Use of Interactive Video dowiedział się od tvn24.pl.
To wiele artystycznych form
Smolik - który stworzył swój pionierski projekt wraz z duetem reżyserskim Kissinger Twins, czyli Kasią Kifert i Dawidem Marcinkowskim - jest jedynym Polakiem wśród laureatów tegorocznej nagrody, która uchodzi za Oscara w branży internetowej. W swojej kategorii pokonał 16. innych nominowanych, w tym laureata publiczności: wideo opowiadające o lawinie, która w ub.r. przeszła w okolicach Waszyngtonu "Snow Fall. The Avalanche at Tunnel Creek", przygotowane przez "New York Timesa".
- Dlaczego wygrał "The Trip"? Bardzo mocno muzyka jest tu połączona z obrazem, do tego temat retro łączy się z nowoczesnością, ciekawa historia z interaktywnością. To jakby most między pokoleniami i kilkoma dekadami, co może być interesujące i dla młodych, i dla tych, którzy funkcjonowali w tamtej rzeczywistości - muzyk tłumaczy tvn24.pl.
"The Trip" składa się z wielu artystycznych form - to 12-minutowy film kinowy (z udziałem amerykańskiego aktora Dona Dunlapa), film interaktywny na komputery i tablety, płyta z soundtrackiem autorstwa Smolika (winyl, CD, digital), seria wielkoformatowych zdjęć autorstwa Kasi Kifert i interaktywna strona internetowa, na której fan, klikając myszką, staje się aktywnym współtwórcą opowiadanej historii. Dodatkowo wydana została limitowana seria kaset VHS.
Lot Amerykanów na Księżyc to mistyfikacja?
Projekt zainspirowany został relacją o rzekomo sfingowanym locie na Księżyc. To zilustrowana muzyką opowieść Jacka Torrance'a, zapomnianego 80-letniego amerykańskiego reżysera, który twierdzi, że Amerykanie nigdy nie byli na Księżycu, a on sam (Stanley Kubrick odmówił współpracy z rządem) przyjął ofertę NASA i wyreżyserował film o lądowaniu na srebrnym globie.
Torrence przy szklaneczce trunku w jakimś barze na tropikalnej wyspie Tutila snuje historię wielkiego rządowego spisku, w którym lot Apollo 11 w 1969 roku był tylko świetnie zaaranżowaną mistyfikacją, a on musiał uciec na Tutilę, bo życie w USA stało się dla niego niebezpieczne. Fragmenty filmów z lat 50., 60. i 70. są ze sobą pomieszane i nadany jest im inny kontekst.
Czy Torrence nie zmyśla? Czy ten reżyser w ogóle istnieje? I czy Andrzej Smolik wierzy w jego teorie spiskowe?
- Prawda i fałsz we współczesnym świecie to główny temat "The Trip". Historia księżycowa to tylko pretekst do tego, by opowiedzieć o tym, co się dzieje teraz - na ile dzisiejsza rzeczywistość wymyka się nam spod kontroli, bo żyjemy w czasach sfingowanych informacji, których często nie możemy sprawdzić. Internet daje nam taki natłok newsów, że wirtualna rzeczywistość staje się tą prawdziwą, a my stajemy przed pytaniem: czy to, co widzimy jest faktycznie realne - opowiada Smolik.
To pionierski projekt nie tylko w Polsce, ale i na świecie. - O ile takie rzeczy robiono już w wymiarze komercyjnym (w świecie gier i reklamy), to w wymiarze artystycznym to absolutna nowość. Bo choć jest na przykład aplikacja Björk, no ale to rzecz z zupełnie innego kosmosu. W Polsce jesteśmy absolutnie pierwsi - zapewnia muzyk, który jest jedną z kluczowych postaci polskiej sceny muzycznej.
Czy "The Trip" to przyszłość muzyki?
Prace nad "The Trip" trwały dwa lata. Oprócz dwóch, trzech spotkań z Kissinger Twins, którzy uznawani są za jednych z najoryginalniejszych twórców łączących klasyczny film i fotografie z nowymi technologiami i interakcją, komunikacja odbywała się głównie za pomocą maila i Skype. Pozostałych współpracowników Smolik nigdy nie spotkał - to programiści i producenci m.in. z Kanady, Brazylii, Wielkiej Brytanii, USA, którzy na co dzień pracują dla międzynarodowych korporacji i gigantów biznesu, więc większość rzeczy na "The Trip" zrobili dla przyjemności, za darmo.
Z racji różnicy czasu kontakt internetowy i wymiana pomysłów między nimi a Smolikiem siłą rzeczy musiał długo trwać. Poza tym, innowacyjność projektu też była czasochłonna. - W przypadku piosenek wszystko jest oczywiste. Wiesz, że numer trwa na ogół ok. trzy minuty, wiesz, jaką ma strukturę, czyli zwrotkę i refren. A tutaj mogłem pójść, gdzie tylko chciałem. Musiałem więc mieć czas, by polepić tę układankę - tłumaczy.
Czy "The Trip" to przyszłość muzyki? Artysta twierdzi, że "to jest jakiś fragment przyszłości". - To, co zrobiliśmy, jest dużo bardziej wymagające niż sama piosenka. Jest nie tylko czasochłonne w tworzeniu, ale i odbiorze. Samej muzyki można słuchać wszędzie i nieustannie, ale aby zagłębić się w świat "The Trip" trzeba specjalnie poświęcić swój czas i energię. Dlatego nie wszyscy będą tym zainteresowani. Ale być może kiedyś będzie tak, że muzyka będzie się dostosowywać do potrzeb i preferencji słuchacza, np. do jego nastroju, do pomieszczeń, w których on przebywa. Bardzo chciałbym coś takiego kiedyś zrobić. Od czasu "The Trip" dużo o tym myślę - wyznaje tvn24.pl.
Na razie jego najnowszy projekt nie stał się masową sensacją. - Wielu ludzi mnie pytało: "Stary, co to w ogóle jest ten »The Trip«? Nie łapali, czy to film, czy muzyka, czy aplikacja internetowa? Po nagrodzie Webby Award liczę, że projektem zainteresuje się więcej osób, również na całym świecie - mówi Smolik.
Smolik obok Biebera, Oceana, Spaceya
To dla niego już drugie wyróżnienie w tym prestiżowym konkursie. Rok temu jego teledysk "Forget me not" nagrany z Emmanuelle Seigner i zmiksowany przez Kissinger Twins zdobył nominację.
W tym roku Polak znalazł się w gronie laureatów o międzynarodowej sławie. Osobowością roku został muzyk R&B Frank Ocean, tytuł artysty roku zdobyła piosenkarka Grimes, nagrodę specjalną przyznano aktorowi Kevinowi Spacey, a Jerry Seinfeld został nagrodzony za najlepszy występ komediowy roku. Zaś Justina Biebera uhonorowano za stronę internetową, na której m.in. zrealizował akcję promocyjną swoich perfum.
Steve Wilhite, wynalazca komputerowego formatu GIF (do dziś jest on dominującym sposobem przechowywania cyfrowych zdjęć i przesyłania ich przez internet), otrzymał nagrodę w kategorii "osiągnięcia życiowe". Za przełom roku uznano zeszłoroczną internetową kampanię wyborczą Baracka Obamy. Za najlepsze informacje wyróżniono portal The Daily Beast, za najlepszy portal społecznościowy uznano Pinterest, zaś w kategorii "muzyka"uhonorowano sklep Google Play.
Jury Webby Award, najbardziej prestiżowego konkursu nagradzającego najlepsze na świecie strony internetowe, wybiera laureatów w 70. kategoriach, m.in. news, edukacja, podróże, ekologia, moda, muzyka. Pod uwagę brana jest uroda, interaktywność, funkcjonalność i to, że strona jest przyjazna dla użytkowników.
W tym roku przyznano nagrody po raz 17. Ceremonia wręczenia statuetek odbyła się 21 maja w Nowym Jorku. Tu można zobaczyć wszystkich nominowanych i nagrodzonych: winners.webbyawards.com/2013
Autor: Agnieszka Kowalska/jaś/k / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe