58-letni dwukrotny zdobywca Oscara Sean Penn postanowił zadebiutować jako powieściopisarz. Jego książka "Bob Honey Who Just Do Stuff", która ukazała się 27 marca, spotkała się z jednoznacznie złymi recenzjami.
"Bob Honey Who Just Do Stuff" opowiada o mężczyźnie, który jest płatnym zabójcą wynajętym przez amerykański wywiad. Pojawia się w nim fikcyjny prezydent, określany jako 70-letni, "brutalnie niedojrzały", wieczny chłopiec. W formie epilogu zamieszczony został z kolei wiersz, który krytykuje ruch #MeToo. Krytycy, głównie amerykańscy, są bezlitośni wobec pisarskiej prób Penna. Jeff Giles, który napisał recenzję dla "New York Timesa", stwierdził, że w książce aktora "zagadka została owinięta w zagadkę i odziana w szaleństwo". Podkreślił, że musiał "walczyć o przetrwanie" w czasie lektury.
"Śmietnikowa powieść"
Krytyczka "The Huffington Post" Claire Fallon oceniła, że "zanurzenie się" w powieści jest niemożliwe. Określa ją jako "śmietnikową powieść", dodając, że jest "bezsensowna, nieprzyjemna" i pozostawiła ją "przerażoną i zdezorientowaną". Sian Cain w tekście dla brytyjskiego "Guardiana” stwierdziła już w tytule, że książka jest "odpychająca i głupia na wielu poziomach". Podkreślając, że "dzieło" Penna jest złe, oceniła jednak, że na tle innych celebrytów (m.in. Jamesa Franco, Charlie Sheena, Pameli Anderson czy Morrisseya), Penn znajduje się gdzieś po środku: nie jest ani najgorszy, ani najlepszy.
Autor: tmw/adso / Źródło: BBC, Guardian, The Huffington Post, New York Times
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock