"Olympus Inferno" - taki oto skromny tytuł nosi rosyjski film opowiadający historię dwójki bohaterów, zaangażowanych w wojnę w Gruzji. Reżyser Igor Wołoszyn zaznacza, że jest przekonany o winie Gruzinów za wybuch konfliktów. Ale dodaje, że nie ma to dla niego wielkiego znaczenia. Liczy się spektakl.
- Ludzie uwielbiają oglądać filmy takie, jak "Czas Apokalipsy", majstersztyki o wojnie w Wietnamie. Hollywoodzkie dzieła sztuki. I nikt nie pamięta, że bohaterowie tych filmów najechali na Wietnam i spalili go napalmem - z jakiegoś powodu o tym zapomniano - podkreślił Igor Wołoszyn.
Trochę Bourne, trochę Bond
Nie on jeden wspominał o hollywoodzkich inspiracjach twórców filmu. - To coś jakby filmy o Jasonie Bourne'ie - powiedział rzecznik kanału pierwszego telewizji rosyjskiej, który wyemituje produkcję.
Bourne to bohater powieści szpiegowskich Roberta Ludluma i kilku widowiskowych filmów o jego przygodach. Jest najpopularniejszym po Jamesie Bondzie superszpiegiem Hollywoodu.
A trochę jak Indiana Jones
Teraz jednak rośnie mu nowy konkurent. W "Olympus Inferno" poznamy bowiem historię amerykańskiego entomologa i rosyjskiej dziennikarki, którzy przypadkiem stają się świadkami początku wojny, a ich kamera nagrywa dowody rozpoczęcia konfliktu przez Gruzję.
Dostępne w internecie fragmenty najnowszej rosyjskiej fabularnej interpretacji wydarzeń z sierpnia 2008 roku ukazują młodych bohaterów kryjących się przed ogniem karabinów, wybuchami i wymachującym bronią gruzińskim oficerem.
Telewizyjną premierę zapowiedziano na 29 marca.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: youtube.com