O takim zestawie nazwisk marzy każdy reżyser. Amerykańskie media donoszą, że Ridley Scott finalizuje skład obsady do filmu "Gucci", w którym obok Lady Gagi w roli głównej pojawić się mają Al Pacino, Robert De Niro i Jared Leto. Ma to być opowieść o kulisach morderstwa Maurizia Gucciego, wnuka założyciela legendarnego domu mody.
Choć rozmowy trwają, wytwórnia MGM - w której film Ridleya Scotta ma powstać - już pochwaliła się, że nabyła prawa do projektu, o który walczyły także platformy streamingowe. O realizacji obrazu osnutego wokół historii zabójstwa w 1995 roku wnuka słynnego kreatora mody twórca "Łowcy androidów" myślał już 20 lat temu. W tym czasie realizował jednak tak wiele produkcji, że projekt wciąż odsuwał w czasie. Aż do kwietnia bieżącego roku, kiedy to MGM kupiła do niego prawa i postawiła warunek: w obsadzie mają znaleźć się największe nazwiska Hollywood. I właśnie takie negocjują warunki angażu.
Filmowa historia skupi się na odpowiedzialnej za zbrodnię byłej żonie biznesmena, nazywanej przez Włochów "Czarną wdową" ekscentrycznej Patrizii Reggiani. Lady Gaga wydaje się do tej roli idealna. W kogo wcielą się Robert de Niro i Al Pacino, a także Jared Leto i Adam Driver, jeszcze nie wiadomo. Ten zestaw nazwisk wywołał jednak wielkie poruszenie w branży i wśród internautów.
Pacino i De Niro razem po raz piąty
Nietrudno zgadnąć, że największe zainteresowanie kinomanów skupiło się wokół perspektywy ponownego spotkania się na planie dwóch gigantów - Roberta De Niro i Ala Pacino. Nie tak dawno zagrali wspólnie w "Irlandczyku" Martina Scorsese (2019), a ich kreacje doczekały się kolejnych nominacji do Oscara.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, będzie to już piąty film, w którym duetowi Pacino-De Niro przyjdzie pracować razem. Obaj aktorzy przyznają, że jak dotąd najważniejszy był pierwszy wspólny film, "Ojciec chrzestny 2" (1974) i jak dotąd ostatni, ubiegłoroczny "Irlandczyk". I choć w arcydziele Francisa Forda Coppoli nie mieli wspólnych scen (mieć nie mogli, bo De Niro grał Vita Corleone w młodości, a Pacino jego dorosłego syna), to i tak mówią o kamieniu milowym w karierze każdego z nich.
Poza tym w 1995 roku spotkali się w sensacyjnym obrazie Michaela Manna "Gorączka". Stali po przeciwnych stronach barykady - Robert De Niro grał rabusia napadającego na bank, a Al Pacino policjanta, który go ścigał. W 2008 roku obaj zagrali policjantów szukających sprawców zagadkowych morderstw w "Zawodowcach" Jona Avneta. Miało być starcie dwóch gigantów, ale kiepski scenariusz nie dał im szans.
W "Irlandczyku" Martin Scorsese spełnił marzenie o obecności w swoim filmie obu gwiazdorów. Robert de Niro zagrał głównego bohatera - gangstera Franka Sheerana, Al Pacino zaś słynnego związkowca Jimmy'ego Hoffę, za którego zniknięcie odpowiedzialny był właśnie "Irlandczyk".
Obraz Scotta byłby zatem piątym spotkaniem duetu. Zdjęcia mają rozpocząć się w kwietniu przyszłego roku, jeśli pandemia nie pokrzyżuje twórcom planów.
Historia jak z telenoweli
Historia, którą zamierza opowiedzieć w filmie "Gucci" Ridley Scott, na pierwszy rzut oka przypomina brazylijską telenowelę, mimo że jest prawdziwa.
23 września 1995 roku Maurizio Gucci został zastrzelony na schodach swojego biura w Mediolanie. Śledczy początkowo podejrzewali, że winni śmierci są członkowie rodziny Guccich, niezadowoleni ze sprzedaży rodzinnego biznesu przez Maurizia. Po roku główną podejrzaną stała się była żona ofiary - Patrizia Reggiani, po 15 latach związku porzucona dla innej kobiety.
W trakcie procesu Włoszka bez ogródek przyznała, że życzyła Mauriziemu śmierci, ale trzymała się wersji, że jej "osobista wróżka" wyczytała to w jej myślach i zaplanowała morderstwo. W rzeczywistości Patrizia zapłaciła jej 300 tys. dolarów za zabicie męża, ta zaś wynajęła do tego "ekipę".
Do więzienia w 1998 r. trafili wszyscy: "wróżka", która doprowadziła do zabójstwa, wynajęta szajka bandziorów, oraz "Czarna wdowa", jak okrzyknęli Patrizię rodacy, przychodząca z aresztu do sądu w dostarczanych przez córki futrach i szpilkach, ze starannym makijażem, bardziej przejęta pozowaniem fotografom niż zbrodnią.
Patrizia została skazana na 26 lat. Próbowała popełnić samobójstwo, ale ją odratowano. Dzięki staraniom adwokata dostała zgodę, by w celi z nią mogła przebywać jej ukochana tchórzofretka. Gdy w 2011 roku Reggiani otrzymała propozycję zwolnienia pod warunkiem, że zdobędzie zatrudnienie, odrzuciła ją. - Nigdy w życiu nie pracowałam i nie zamierzam zmieniać tego teraz - odpowiedziała, wprawiając w osłupienie sędziów.
Ostatecznie została zwolniona w październiku 2016 roku, po 18 latach odsiadki, "za dobre sprawowanie". Zgodnie z umową porozwodową przyznano jej rentę dożywotnią w wysokości pół miliona dolarów miesięcznie z majątku Guccich. Ku zdziwieniu wszystkich nagle zapragnęła pracować. Produkująca biżuterię firma Bozart zaproponowała kryminalistce celebrytce pracę w charakterze projektantki. Reggiani stworzyła dla marki m.in. słynną kapsułową kolekcję tęczowych torebek, na której udało jej się sporo zarobić.
Mimo 72 lat wciąż uwielbia być w centrum zainteresowania. I w tym na pewno przypomina Lady Gagę, która ma się w nią wcielić. O tym, że jest równie dobrą aktorką co piosenkarką, artystka przekonała w filmie "Narodziny gwiazdy", za rolę w którym zdobyła nominację do Oscara.
Źródło: Deadline.com, tvn24.pl