Reżyserski debiut hollywoodzkiej gwiazdy. Krytycy podzieleni

Scarlett Johansson pokazała w Cannes swój debiut reżyserski
Festiwal Filmowy w Cannes 2025, gwiazdy na czerwonym dywanie
Źródło: Reuters
Niegdyś najlepiej opłacana hollywoodzka gwiazda, Scarlett Johansson zadebiutowała jako reżyserka w Cannes, w sekcji Un Certain Regard. W filmie "Eleonor the Great" opowiada historię 94-latki, która nowym znajomym przedstawia się jako ocalała z Holokaustu. Część krytyków pisze o "potężnej, wzruszającej opowieści", inni o "nieznośnym sentymentalizmie i naiwności". Sama aktorka nazwała film spełnieniem marzeń.

Zapewne wielu kinomanów wie o polskich korzeniach amerykańskiej gwiazdy. Jej dziadkowie żydowskiego pochodzenia, wyemigrowali z Polski do USA przed II wojną światową i zamieszkali na nowojorskim Bronksie. Z kolei stryjeczny dziadek aktorki zginął w warszawskim getcie. Wątek Holokaustu pojawia się więc w jej filmie nieprzypadkowo.

Premiera debiutu reżyserskiego aktorki "Eleanor the Great", startującego w sekcji konkursowej Un Certain Regards odbyła się wieczorem 21 maja. O ile zwykle życzliwa twórcom canneńska publiczność zgotowała jej pięciominutową owację na stojąco, to już krytycy mocno podzielili się w oceanach.

Peter Bradshaw z "The Guardian" pisze o "mdłym, telewizyjnym sentymentalizmie, nieuwzględniającym egzystencjalnego koszmaru głównego wątku", a Owen Gleiberman z "Variety" nazywa film "kompletnie nieprzekonującym". Dużo życzliwszy jest krytyk z Deadline, Pete Hammond, który nazywa film "imponującym", głównie dzięki "potężnej i wzruszającej kreacji 94-letniej June Squibb".

Scarlett Johansson w trakcie premiery swojego filmu w Cannes
Scarlett Johansson w trakcie premiery swojego filmu w Cannes
Źródło: PAP/EPA

Wielka Eleanor

"Eleanor the Great" jest pełnometrażowym debiutem Scarlett Johansson, ale nie jest pierwszym podejściem aktorki do reżyserii. Wcześniej stworzyła krótki metraż "These Vagabond Shoes" w ramach projektu "Zakochany Nowy Jork" (2008 r.). Wraz z nią - jako scenarzystka - zadebiutowała Tory Kamen.

- Takich filmów jak ten, niezależnych, nie robi się dla pieniędzy. Wszyscy, którzy wzięli udział w produkcji, zrobili to z ogromnej miłości do tej historii. To film o wielu rzeczach. O przyjaźni, o stracie, o przebaczeniu. To tematy, które w tych czasach powinny pojawiać się częściej - mówiła o "Eleanor the Great" Johansson tuż przed premierowym pokazem w Cannes.

Główną bohaterką jest 94-letnia staruszka żydowskiego pochodzenia (Squibb), która wraz z najlepszą przyjaciółką Bessie od lat dzieli mieszkanie na Florydzie. Bessie także jest Żydówką, ale w przeciwieństwie do urodzonej w USA Eleanor, Bessie jest ocalałą z Holokaustu, którą dręczy przerażające doświadczenie śmierci ukochanego brata, który nie miał tyle szczęścia, co ona. Bessie nigdy nie opowiadała przy tym swojej historii publicznie, opowiedziała ją tylko Eleanor.

Kiedy Bessie umiera, Eleanor przeprowadza się rozwiedzionej córki i wnuka w Nowym Jorku. Od początku czuje się smutna i samotna. Przypadkiem dołącza do żydowskiej grupy towarzyskiej seniorów w mieście. Dopiero później odkrywa, że łączy ona ocalałych z Holokaustu. Pragnąc dopasować się i znaleźć towarzystwo, Eleanor udaje jedną z nich, odtwarzając wspomnienia Bessie jako swoje własne przeżycia. Jednocześnie tłumaczy sobie, że w ten sposób czci pamięć przyjaciółki.

Wszystko wydaje się być w porządku, dopóki do grupy nie dołączy młoda dziennikarka, która zaprzyjaźnia się bliżej z Eleanor i myśli o opisaniu jej historii. Jakby tego było mało, jej ojcem jest telewizyjny komentator wiadomości, który także zaczyna się nią interesować. Katastrofa wisi w powietrzu.

Całość opowiedziana została w na wpół komediowej konwencji, którą zresztą gwarantuje sama obecność sędziwej gwiazdy. O tym, że film spodobał się publiczności, świadczą liczne wpisy na portalach społecznościowych oraz bardzo wysokie oceny na portalu IMDb - nawet 8 na 10 gwiazdek. Gorzej z krytykami, choć co do jednego zgodni są wszyscy: idealnie obsadzona June Squibb, daje popis swoich możliwości i "przykrywa" wszystkie słabości scenariusza. Aktorka ma już na koncie nominację do Oscara za najlepszą drugoplanową rolę kobiecą w filmie "Nebraska" Alexandra Payne'a z 2013 roku.

Scarlett Johansson w Cannes z gwiazdami swojego filmu
Scarlett Johansson w Cannes z gwiazdami swojego filmu
Źródło: PAP/EPA

Między życzliwością a miażdżącą krytyką

Co najbardziej nie podoba się krytykom w debiutanckim filmie Johansson? Zdaniem wielu - niewiarygodność całej historii i naiwność twórców, którzy chyba nie do końca zdają sobie sprawę z wagi poruszanego tematu. Bo przecież komediową konwencję do opowieści z Holokaustem w tle zastosował także w ubiegłorocznym "Prawdziwym bólu" Jesse Eisenberg i odniósł wielki sukces. Ale tam proporcje zostały wyważone po aptekarsku.

Wspomniany Peter Bradshaw z "The Guardian" oburza się też na fakt, że dziennikarze (mowa o młodej przyjaciółce Eleanor i jej ojcu), kompletnie pomijają fakt, że oszustwo, jakiego dopuszcza się Eleanor to dla ocalałych z Holokaustu poważny problem. Jego zdaniem takie przypadki mogą być podchwycone przez neonazistów i ludzi negujących istnienie Holokaustu. Nazywa to "największą głupotą scenariusza", który pozwala kłamstwu rozejść się po kościach bez konsekwencji. Owen Gleiberman z "Variety" nie wierzy zupełnie w tę historię "ani przez moment", a szczególnie przeszkadza mu "sitcomowy sarkazm". W jego opinii aktorsko świetna June Squibb w roli babci z charakterem próbuje wycisnąć z nas na siłę śmiech w sytuacjach, w których nie należałoby się śmiać. To oczywiście znów pretensje pod adresem scenariusza, a nie aktorki.

Krytyczka IndieWire Kate Erbland serwuje reżyserce łyżkę dziegciu i tyle samo miodu. Dla niej to historia "trochę dziwaczna, trochę zabawna i bardzo smutna, ale też ambitny zamach na to, czym film może być, gdy przesłaniem i pomysłem, wkraczamy tereny dotąd dziewicze". Jej zdaniem choć niedoskonała "Eleanor the Great" to wciąż "prawdziwie wartościowe doświadczenie".

Krytyczne opinie osładza cytowany już Pete Hammond, który doradza zabrać do kina torbę chusteczek, bo film wzruszy nas do łez. Jego zdaniem Johansson ma potencjał, by spełniać się po obu stronach kamery. Przywołuje nawet jej wybitnie utalentowane poprzedniczki jak Greta Gerwig czy Emerald Fennell. Trudno o większy komplement, nawet jeśli jest on nieco na wyrost.

Warto dodać, że "Eleanor the Great" nie jest jednym filmem, z którym Johansson przyjechała na Lazurowe Wybrzeże. W Konkursie Głównym pokazano "Fenicki układ" Wesa Andersona, w którym zagrała jedną z głównych ról.

Czytaj także: