|

Ralph Kaminski: depresja to nie jest smutek, ale totalna nicość

Ralph Kaminski
Ralph Kaminski
Źródło: FONOBO Label

Pierwszy epizod depresji przeszedłem, gdy moja kariera właśnie wystartowała, byłem u progu spełnienia swoich marzeń. Chciałem wszystkim o tym powiedzieć, ale czułem, że nie mogę się przyznać publicznie do depresji. Bałem się, że choroba mnie pokona - opowiada Ralph Kaminski w rozmowie z Tomaszem-Marcinem Wroną. 

Artykuł dostępny w subskrypcji

Debiutancki krążek wydał kilka dni po swoich 26. urodzinach - w listopadzie 2016 roku. Jego "Morze" zostało świetnie przyjęte przez krytykę i publiczność. Kilka miesięcy później Ralph Kaminski grał już miedzy innymi na Open’erze czy OFF Festival w Katowicach. Okrzyknięty został jednym z najoryginalniejszych głosów w polskiej muzyce. Ale gdy jego kariera nabierała pełnego rozpędu i był już u progu spełnienia swoich marzeń - jak sam mówi - dopadła go depresja, która pokrzyżowała nieco jego plany. 

Swoje doświadczenie z chorobą i trudne relacje z innymi ludźmi wyśpiewał na drugim albumie: "Młodość" (listopad 2019 r.), z którego pochodzą jego największe dotychczas przeboje: "Kosmiczne energie", "Autobusy" czy "Wszystkiego najlepszego". Powrócił wówczas z nowym wizerunkiem: w długich blond włosach i w glam rockowych strojach. 

W poniedziałek, 11 października zamknął rozdział związany z "Młodością". Teledyskiem do utworu "Tata", w którym rozlicza swoją relację z ojcem, oficjalnie rozstał się ze swoim dotychczasowym wizerunkiem. Pokazał się w zupełnie nowej odsłonie. Jak wyjaśnia w rozmowie, porzucił "zbroję", której potrzebował do śpiewania o bardzo osobistych przeżyciach, ale ten etap już minął. Po sceniczną kreację będzie sięgać jedynie w trakcie koncertów-spektakli z piosenkami z repertuaru Olgi "Kory" Jackowskiej-Sipowicz. 15 października ukazała się płyta "KORA", na której Kaminski śpiewa dziesięć piosenek - wielkich hitów i tych mniej znanych - autorstwa Kory. Początkowo projekt "KORA" miał być jednorazowym koncertem-spektaklem, przedstawionym publiczności tegorocznej edycji Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. Skończyło się jednak albumem i zapowiedzią trasy koncertowej.

Tomasz-Marcin Wrona, tvn24.pl: "'Młodość' przeminęła, trzeba iść dalej". To fragment informacji prasowej, która towarzyszyła twojemu nowemu teledyskowi do piosenki "Tata". Nie czujesz się już młody? 

Ralph Kaminski: "Młodość" jako płyta przeminęła. Czuję się wręcz coraz młodszy. Staro czułem się, jak miałem 25 lat (śmiech). Jeszcze przed pandemią Katarzyna Nosowska powiedziała mi, że mam pamiętać, że jestem jeszcze bardzo młody i na wszystko przyjdzie czas. Pomyślałem, że musi mieć rację. Kasia jest dla mnie jednym z drogowskazów, jak powinienem pracować. Tego się trzymam. 

Ralph Kaminski w teledysku "Tata"
Ralph Kaminski w teledysku "Tata"
Źródło: Fonobo Label

10 października zagrałeś ostatni koncert z materiałem z "Młodości". Ile ich w tym roku było?

Ponad czterdzieści. Taki mój rekord. Czerwiec był dla mnie skokiem na bungee. Szczególnie że w trasę ruszyliśmy po pandemicznym zawieszeniu. Niektóre koncerty zostały przeniesione do zamkniętych sal, więc zdarzyło się kilka razy, że graliśmy dwa koncerty dziennie w tym samym miejscu. To były pełnowymiarowe występy - chciałem dać wszystkim całe show. 

Było w nich dużo emocji. Nie bałeś się, że za bardzo się odsłaniasz?

Przy pierwszej płycie nie miałem świadomości tego, czym jest to odsłanianie się. Przy "Młodości", dopiero gdy odsłuchiwałem demo całości, uświadomiłem sobie, że to jest bardzo ciężki materiał. Chyba w odbiorze cięższy niż z debiutanckiego krążka. 

Może po prostu bardziej szczery?

Nie, obydwa albumy były równie szczere, bo pisałem je na podobnych założeniach. Weźmy na przykład piosenkę "Tata" - od bardzo długiego czasu chciałem napisać numer o ojcu, ale podzielenie się nim ze słuchaczami było już delikatnym przekroczeniem granicy. Przed premierą miałem wątpliwości, czy zamieścić go na płycie. 

Już mi nie przywieziesz żelek z zagranicy Nie zrobisz wstydu w sklepie kurwując na ulicy Nie powiem Ci sekretów, co długo w sobie noszę Wspomnień garstkę ukryję gdzieś głęboko Pamiętam mamę, rzucała granatami Pisałem coś po ścianach, nie wiedząc, o co chodzi Udaję wciąż przed sobą, że to już mnie nie rusza
Ralph Kaminski "Tata"

Dlaczego miałeś wątpliwości?

Miałem obawy, że ktoś odbierze to jako publiczne "pranie brudów".

Co cię ostatecznie do tego przekonało?

Chyba sztuka jest dla mnie ważniejsza niż te wątpliwości.

Najlepsza w sztuce jest prawda i to też kocham najbardziej w twórczości innych, że są ze mną szczerzy. Wiedziałem, że się tym nie skrzywdzę, a dając słuchaczowi jedną z moich historii, pokażę mu, że nie jest sam w być może podobnych przeżyciach. Teraz nie mam już tej pewności, czy nadal chcę dzielić się w tekstach tak osobistymi przeżyciami. 

twm 4
Ralph Kaminski "Tata"
Źródło: YouTube\ralphkaminski

Śpiewasz w niej: "Tato, tato / Nie jesteś tatą / Tato, tato / Nie byłeś tatą". Masz żal, że nie jest obecny w twoim życiu?

Taka choćby nuta żalu pozostanie na zawsze. Każde dziecko chce mieć mamę i tatę, szczególnie w przełomowych momentach swojego życia, kiedy dorasta, kiedy bywa ciężko. Dzisiaj jestem gdzieś dalej, jestem dorosły, idę do przodu, pogodziłem się z tym, choć tęsknota za tym, czego nie było i nie ma, pewnie we mnie zostanie. 

Historia śpiewana w "Tacie" dotyczy nie tylko ciebie, ale również twoich najbliższych. Co oni na to?

Było to dla nich równie ciężkie. Jestem osobą publiczną - mam zawód jaki mam, jednak oni żyją w Jaśle, mają swoich znajomych, przyjaciół, sąsiadów. Siłą rzeczy są łączeni z tym, co się o mnie pisze, a każdy aspekt tego, co robię, na nich wpływa. Moja mama, która dość szybko zrozumiała, jak działa show biznes, do dziś nie przechodzi obojętnie wobec niektórych rzeczy. Babci musieliśmy wielokrotnie tłumaczyć pewne sytuacje, bo jak pokazywały się jakieś publikacje na mój temat, to mocno przeżywała, brała wszystko dosłownie. Jednocześnie nie mogę cały czas oglądać się na rodzinę, by móc robić to, co robię. Przede wszystkim skupiam się na warstwie artystycznej, performatywnej, wizualnej, a nie na komentarzach. 

teledysk
Ralph Kaminski "Tata" - fragment teledysku
Źródło: FONOBO Label
2017 wiosna Samotności sznur poruszał mnie Więc ubrałem się najpiękniej I ruszyłem w stronę klubu D Choć kolejka stała przeogromna To jak VIP, wpuścili mnie Więc ruszyłem tak dostojnie Do nowego klubu z nazwą D
Ralph Kaminski "Klub D"

Równie osobiste wyznanie zawarłeś w "Klubie D", który to tekst dotyczy twoich zmagań z depresją.

To był również ważny dla mnie temat, z którym zdążyłem się oswoić. Pierwszy epizod depresji przyszedł, gdy moja kariera właśnie wystartowała i stałem u progu spełnienia swoich marzeń. Pamiętam, że byłem przerażony samą chorobą, nie miałem na nic siły, ale jednocześnie bardzo chciałem wszystkim o niej powiedzieć, żeby zrozumieli, z czym się zmagam. Czułem jednak, że nie mogę się przyznać publicznie do depresji.

Dlaczego?

Bałem się, że gdy o tym powiem, to mnie choroba pokona. Przyznam, że zrobiłem wtedy dużo rzeczy ponad moje siły. Nadal jestem w szoku, że miałem w sobie tyle determinacji, że nie wycofałem się z pracy. Jako debiutant nie miałem też wyjścia. Otrzymałem szansę zagrania na wszystkich wymarzonych festiwalach. Nie miałem pewności, czy taka okazja się powtórzy. Musiałem to zrobić. Tak mi się wydawało. 

Spotykałem wcześniej ludzi z depresją. Wydawało mi się, że depresja to taki stan notorycznego smutku, a smutek znałem jako pewnego rodzaju melancholię, która bywa bardzo inspirująca - niezbyt przyjemna, ale żywa. Okazało się, że depresja to nie jest smutek, ale totalna nicość. To było straszne.

Na początku nie wszyscy zrozumieli, że "Klub D" jest o depresji. Słyszałem, że to piosenka o imprezach, alkoholu, narkotykach…

…bo i takie na tym albumie się pojawiły. 

Tak, ale ludzie brali ją dosłownie. Jest tam taki fragment: "Więc ubrałem się najpiękniej /I ruszyłem w stronę klubu D". 

Na początku tej choroby, gdy było najbardziej hardkorowo, pomyślałem: "a, to pójdę zobaczyć koncert w ramach projektu Sofar (cykliczne mikrokoncerty organizowane na całym świecie, których od 2009 roku odbyło się ponad 20 tysięcy – przyp. red.), odstrzelę się na elegancko i wtedy poczuję się lepiej". Tak się nie stało. 

Tej choroby często na zewnątrz nie widać. 

Właśnie, wydawało mi się, że wszyscy widzą, że coś jest nie tak, a tak nie było. Jednak bardzo źle się czułem, gdy spotykałem się z ludźmi, którzy nie wiedzieli o mojej chorobie, a nie mogłem im o niej powiedzieć. Bardzo chciałem się tym z nimi podzielić. Pamiętam jeden z wywiadów, którego udzieliłem telefonicznie, gdy byłem w najgorszym stanie. Nie umiałem sklecić jednego poprawnego zdania, a ten dziennikarz tak przepięknie wszystko zredagował, że przez kolejny rok mu za to dziękowałem. Przeprosiłem go również, że okropnie udzieliłem tego wywiadu. 

Dlaczego nie mogłeś tym ludziom powiedzieć? 

Bałem się, że uznają, że jestem za słaby, by pracować w moim zawodzie, że przez chorobę nie podołam wyzwaniom i zaraz jako artysta się skończę.

(Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, tutaj znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia, zadzwoń na numer 997 lub 112)

Choć jeszcze za Tobą Nieraz tęskno mi To musisz to wiedzieć To, co zaśpiewam ci Życzę ci wszystkiego Najlepszego
Ralph Kaminski "Wszystkiego najlepszego"

W swoich tekstach poruszasz bardzo osobiste wątki, które dotyczą między innymi osób, które były dla ciebie ważne. Jakie to uczucie śpiewać na scenie - na przykład "Wszystkiego najlepszego" z "Młodości" - wiedząc, że na widowni siedzi osoba, o której jest ten tekst?

Jeśli w trakcie koncertu o tym nie wiem, a dowiaduję się po nim, to jest mi bardzo dziwnie. Wiesz, są takie sytuacje w życiu, że brakuje okazji, aby z kimś porozmawiać, aby przedstawić własne myśli. Wtedy to piosenki stają się taką rozmową, która oczyszcza atmosferę między nami.

Podczas tegorocznej trasy koncertowej poczułem wreszcie, że etapy, o których śpiewam na "Młodości", udało mi się zamknąć. Kocham ten materiał, jest w stu procentach o mnie i jestem z niego dumny. Zapisałem w nim najpiękniejsze i jednocześnie bardzo ciężkie chwile w moim życiu, ale czuję, że jestem już gdzie indziej. Potrzebuję nowych tekstów, by móc o sobie opowiadać. "KORA" - mój nowy projekt, jest pomostem pomiędzy autorskimi płytami. 

Zamykasz rozdział "Miłość" teledyskiem "Tata". Dlaczego właśnie wideo do tej piosenki?

Tak naprawdę chciałem nagrać trzy teledyski do tej płyty. W zeszłym roku nagraliśmy klip do "2009", aby mieć okazję do świętowania okrągłych urodzin (trzydziestych – red.). Nakręciliśmy historię o dziwnej, trochę mrocznej imprezie urodzinowej. Na tym miałem skończyć, ale chciałem jeszcze zrobić teledysk bardzo artystyczny, trochę dla siebie, bez zważania na wymiar komercyjny. Tak powstało wideo "Tata", którego akcja jest bardzo długa i bardzo spokojna. Można pomyśleć, że nic się w nim nie dzieje, jednak ten klip wymagał ode mnie dużo odwagi. Jeszcze w lipcu chciałem się z tego wycofać, bo wydawało mi się, że jest tyle rzeczy z moim udziałem, że to będzie już za dużo. Koniec końców czułem silną potrzebę zamknięcia tego etapu najmocniejszą i najbardziej osobistą piosenką na płycie.

Chciałem też opowiedzieć o kreacji, która szła w parze z "Młodością", bo przez ponad dwa lata towarzyszyła mi mocna, kampowa, glam rockowa estetyka, do której musiałem się przełamać. Wizerunek, który stworzyłem - kostiumy, włosy, makijaż - stał się dla mnie zbroją, był mi bardzo pomocny na początku drogi z "Młodością", ale od pewnego czasu zaczął mi ciążyć. Dlatego na końcu teledysku "Tata" obnażam się, pokazuję się bez niczego, jak czysta kartka. 

Udało mi się zrealizować założenie tego klipu, żeby pokazać pewną kreację, świat nierzeczywisty oraz to, że wszystko przemija. 

W klipie, który sam wyreżyserowałeś, pojawia się 83-letnia Lulla La Polaca, najstarsza polska drag queen. 

Pomysł, żeby zaprosić ją do współpracy, pojawił się przy jednym z jej wywiadów, gdy dowiedziałem się, że była świadkiem Powstania Warszawskiego. Poruszyła mnie ta historia, to, jak opowiada o wojnie, o tym, co robi dzisiejszy polski rząd. Lulla jest dla mnie nie tylko postacią z niezwykłym bagażem doświadczeń, ale również ikoną popkultury. 

To było chyba jeszcze przed wydaniem "Młodości". Postanowiłem ją zaprosić i w efekcie pojawiła się w trzech moich projektach. Jest po prostu jedną z moich muz i chciałem, aby jak najwięcej osób się o niej dowiedziało. Ostatecznie stanęło na tym, że Lulla w "Tacie" zagrała mnie na starość. Pokazała się ze wszystkimi swoimi niedoskonałościami i doskonałościami. Jestem przeszczęśliwy z tego powodu. 

Na tej trasie prezentowałeś swój repertuar z "Młodości" w taki sposób, że był to bardziej spektakl niż koncert: dokładnie wyreżyserowane, ze świetną choreografią, cała ekipa w kostiumach estradowych. Mówisz, że potrzebowałeś tej kreacji, żeby się za nią schować. A przecież wielokrotnie w wywiadach mówiłeś, że lubisz sięgać po rzeczy, które nie są dla ciebie wygodne.

Nie mogę trzymać się swojej strefy komfortu, bo chcę się rozwijać i dawać publiczności coś ciekawego. Nie chciałbym osiąść na laurach i odcinać kuponów od tego, co mam. Zamknąłem etap "Młodości" i już nie zagram w całości tego materiału. Może będę sięgać po jedną, dwie piosenki. Nadal dostaję zaproszenia na koncerty z tym repertuarem, ale stety-niestety to już zamknięty rozdział. 

Nie jest tak, że mógłbyś przez kolejne lata już tylko śpiewać przy różnych okazjach "Kosmiczne energie" i "Autobusy" i pewnie nie zabrakłoby ci pieniędzy?

Możliwe, chociaż nie wiem, czy już jestem na tym etapie kariery... Ale to nie byłbym ja. Chcę swoich fanów zaskakiwać, pokazywać nowe oblicze i jednocześnie odkrywać w sobie nowe pokłady emocji, dzięki którym mogę się rozwijać. 

twm 2
Ralph Kaminski "Wyjątkowo zimny maj" z płyty "KORA"
Źródło: YouTube\ralphkaminski

Twoja nowa płyta to materiał Kory. Dlaczego właśnie jej?

W ogóle tego nie planowałem. "KORA" miała być jednorazowym projektem, z którym miałem wystąpić jako laureat Przeglądu Piosenki Aktorskiej. Oczywiście mogłem wystąpić z materiałem z "Młodości", ale Cezary Studniak - szef przeglądu, powiedział, że wolałby coś innego, bo zbliżała się data koncertu w ramach mojej trasy. To był czas, gdy zasłuchiwałem się w "Róży", mojej ulubionej płycie Kory. Ktoś podsunął mi "Łóżko". Narodził się pomysł, jak chciałbym zacząć i skończyć ten koncert.

A przy okazji jestem totalnym fanem Bartka Wąsika (pianista, członek Kwadrofonik – red.), który wydał między innymi album ze Stanisławą Celińską. Pamiętam, że jak przeprowadziłem się do Warszawy, ta płyta mi długo towarzyszyła. Chciałem bardzo z nim współpracować. 

W pewnym momencie pojawił się również Michał Pepol (wiolonczelista, członek Royal String Quartet – red.) i zaczęliśmy współpracować nad spektaklem "KORA". Dołączyli do nas Paweł Izdebski (gitarzysta - red.), Wawrzyniec Topa (basista - red.) i najmłodsza w ekipie 21-letnia Wiktoria Bialic (perkusistka - red.). Po raz pierwszy pracowałem nad brzmieniem i aranżacjami wspólnie z innymi muzykami, wcześniej robiłem to sam. Było to niesamowite doświadczenie. 

Byłem przekonany, że jeżeli sięgniesz po cudzy materiał, to będzie to Violetta Villas. 

Nie. Violetty Villas się nie rusza. (śmiech)

Ale w pewnym sensie pojawiała się na twoich koncertach.

To znaczy?

Jak śpiewałeś "Jestem Twoją bajką" Zdzisławy Sośnickiej, stylizacją i choreografią przypominałeś Villas. 

A, tak. Śmialiśmy się za kulisami, że "zakładam Violettę". Uwielbiam ją od małego, gdy tylko po raz pierwszy ją zobaczyłem w telewizji. Była niesamowitą postacią, która ucieleśniała wszystko to, czego jako widz oczekuję od artysty estradowego. To niezwykłe, że mieliśmy tak wyjątkową artystkę. Mój dziadek, gdy widział, jak ją oglądam w telewizji, śmiał się, że znowu "oglądam tę papugę w telewizji". 

Ryzykowałeś wiele, sięgając po materiał Kory, prawda?

Tak. To była trudna decyzja. Wydaje mi się, że sięgając po czyjąś twórczość, nie można się silić na mierzenie z oryginałem. W tym przypadku chciałem opowiedzieć te teksty, filtrując je przez własną wrażliwość.

Przy tej płycie nie chodziło o to, by zrobić przegląd najpopularniejszych kawałków Kory, ale by złożyć pewną opowieść. Jest to moja fantazja na temat wybitnej artystki. 

twm 3
Ralph Kaminski "Zabawa w chowanego"
Źródło: YouTube\ralphkaminski

Na tyle, ile znam ciebie i twoją twórczość, wiem, że nie ma w niej elementów przypadkowych. Na płycie "KORA" pojawia się piosenka "Zabawa w chowanego", w której Kora śpiewa o tym, że była molestowana seksualnie przez księdza. 

Nie jest to piosenka, która jest moją historią. Poza tym, że jest wyznaniem Kory, to przy okazji jest to też obserwacja tego, co się dzieje. "KORA" to projekt o głodzie miłości oraz o współczesnej Polsce, o tym, co dzieje się tu i teraz. Przemoc seksualna wśród księży jest jednym z najmocniejszych i wciąż obecnych tematów. Kora napisała o nim w 2010 roku. 

twm 6
Ralph Kaminski "Biegnij razem ze mną" z płyty "KORA"
Źródło: YouTube\ralphkaminski

W ramach koncertów w tym projekcie pojawisz się w peruce. Dlaczego?

W trakcie tych występów jestem postacią. Nie jestem tam do końca sobą. Opowiadam różne historie, które nie są moje. Jestem narratorem w świecie Kory. Jak lekarz zakłada swój fartuch, ja zakładam nową zbroję. 

Mówisz, że to płyta także o współczesnej Polsce. Jak widzisz polską rzeczywistość?

Szczerze jestem nią przerażony. Moja wrażliwość momentami nie jest w stanie unieść tego, co dzieje się dookoła. Chociaż jestem bardzo świadomym człowiekiem, coraz częściej odcinam się od źródeł informacji. Kocham oglądać "Fakty", ale nie jestem w stanie strawić tego, co się w Polsce dzieje.

Co najbardziej cię przytłacza?

Nie jestem w stanie zrozumieć, że osoby, które uważają się za wierzące, tak łatwo sieją nienawiść. Robią wszystko, co kłóci się z ideą wiary, miłości i zgody. Zwłaszcza że mówimy o kraju, który w historii ma tyle tragicznych doświadczeń. Rozumiem to, że każdy ma własne poglądy, że wcale nie musimy się we wszystkim zgadzać, ale nie ma we mnie zgody na nienawiść, brak szacunku, narzucanie innym ludziom własnego światopoglądu. Nie da się zmieniać innych na siłę, ale da się żyć we wzajemnym szacunku. 

A doświadczyłeś sam mowy nienawiści?

Nie, raczej nie. Decydując się na swój wizerunek, muzykę, byłem przygotowany na to, że może mnie spotkać coś niemiłego. Teraz jestem przekonany, że moja muzyka łączy ludzi z najróżniejszych środowisk. Na koncertach widzę, że moja publiczność jest bardzo różnorodna. 

Tabloidy często zestawiają cię z Michałem Szpakiem. To prawda, że jesteście rodziną? 

Tak, to jest mój kuzyn. 

Macie ze sobą kontakt?

Co prawda ten kontakt nie jest codzienny, ale jest to jedyna osoba z tej części rodziny, z którą mam jakikolwiek kontakt. Bardzo go szanuję i jestem ogromnie dumny z tego, co robi. Trzymam bardzo mocno za niego kciuki, chociaż mamy zupełnie inne ścieżki. 

Nie kusiło was, żeby nagrać wspólny singiel? Trochę dla świętego spokoju, żeby tabloidy przestały was porównywać.

Ani ja, ani Michał nie robimy muzyki dla świętego spokoju. Nie czuję też tego, żeby ktoś od nas oczekiwał takiego duetu. Niczego nie wykluczam, ale uważam, że to powinno być bardzo naturalne. Poza tym - tak zupełnie szczerze - nie przepadam za gościnnymi występami. 

twm 1
Quebonafide "TOWSZYSTKOBYŁODLACIEBIE" (feat. Ralph Kaminski)
Źródło: YouTube/QueQuality

Naprawdę?! Przecież tylko w ostatnich miesiącach pojawiłeś się razem z Kwiatem Jabłoni, Miuoshem i z Zespołem Śląsk, z Quebonafide, Natalią Szroeder. 

To były wspaniałe współprace, efekty są super. Jednak jestem twórcą despotycznym, któremu ciężko przychodzi współtworzenie z innymi, chodzenie na kompromisy, przekonywanie do swoich koncepcji. To kosztuje mnie bardzo dużo energii, a w przypadku własnej twórczości nie muszę tego robić. 

W ostatnich tygodniach przykułeś uwagę jeszcze jednym występem. W czasie Fryderyków Krzysztof Zalewski cię pocałował. To była spontaniczna akcja, czy wyreżyserowana próba wzbudzenia kontrowersji?

To nie mogło być wyreżyserowane, ponieważ nie znaliśmy wyników. 

POCAŁUNEK
Krzysztof Zalewski całuje Ralpha Kaminskiego w czasie gali Fryderyków (fragment "Faktów" TVN z 6 sierpnia 2021 roku)
Źródło: Fakty TVN

OK. Ale przecież przed galą mógł przyjść i powiedzieć, że przy pierwszej lepszej okazji, jak będziecie we dwóch na scenie, to cię pocałuje. 

A skądże. Sam bylem przekonany, że tę nagrodę odbierze Sanah. Oczywiście, nie odbierając niczego Sanah, bardzo się ucieszyłem, że to Krzysiek został Autorem Roku, bo tyle lat mu zajęło, żeby dotrzeć do miejsca, w którym jest dzisiaj. Jak nikt zasługiwał na tego Fryderyka, dlatego tak się ucieszyłem. On chyba też (śmiech). 

Widziałeś te memy, na których wasz pocałunek był porównywany do pocałunku Madonny i Britney Spears

To było cudowne. W ogóle uwielbiam memy na swój temat. Na Instagramie jest profil, na którym są tylko memy ze mną. Poza tym, że lubię się śmiać z samego siebie to jest to bardzo ciekawe narzędzie promocyjne. 

Czy po ostatnich sukcesach, coraz większej popularności, trzeciej płycie, okiełznaniu depresji, czujesz, że twoje marzenia się spełniają? 

Chyba coraz bardziej umiem cieszyć się z tego, co mam. Cały czas się tego uczę. Zaczynam doceniać siebie, dawać sobie przestrzeń na oddech, zapamiętywać to, co tu i teraz, to, co wspaniałe. Na wiele rzeczy być może przyjdzie jeszcze czas, ale zaczynam zauważać, że wykonałem gigantyczną pracę, aby być w tym miejscu, w którym jestem dzisiaj. Nadal bardzo dużo i ciężko pracuję, ale na pewno nie jestem już tak pogubiony, jak jeszcze pięć lat temu, a to sprawia, że czuję się momentami szczęśliwy. Po długim czasie zaczynam czuć się szczęśliwy. 

Ralph
Miuosh x Zespół Śląsk x Ralph Kaminski "Imperium"
Źródło: FandagoRecords
Czytaj także: