Jerzy Połomski, jeden z najpopularniejszych polskich artystów estradowych lat 60. i 70., obchodzi dziś 80 urodziny. W swojej karierze nagrał takie hity, jak "Cała sala śpiewa" i "Bo z dziewczynami", wciąż koncertuje i nie planuje iść na emeryturę. - Czy dziś ktoś mi zaśpiewa 100 lat? Może, może... Nie wykluczam - mówił tajemniczo w "Faktach po południu".
- Nigdy nie obchodziłem urodzin. Raczej radio mi o tym przypominało - mówił także Połomski. - Imprezy? Raczej w czasie przeszłym dokonanym. Dawno to było. Najczęściej świętowałem urodziny u kompozytora Janusza Senta. Miał taki gościnny dom, gdzie zbieraliśmy się dużą grupą, ale to było wtedy, gdy wszyscy byliśmy młodzi. Czy dziś ktoś mi zaśpiewa 100 lat? Może, może... Nie wykluczam - dodał Połomski w "Faktach po południu".
Jego piosenki były bardzo melodyjne, śpiewała je cała Polska. A czy jemu wpadają w ucho dzisiejsze przeboje młodych wykonawców? - Są jakieś urywki, ale nie będę cytował - uśmiechnął się.
Pytany, czy nigdy nie nucił żadnej piosenki Dody, odparł dyplomatycznie: - Uważam, że to inteligentna dziewczyna, która potrafi robić wokół siebie zamieszanie. Taki jest duch czasu. Ale docenia talent Edyty Górniak. - Ta dziewczyna dysponuje aparatem do śpiewania. Reszta pozostaje kwestią gustu. Ja jestem uczulony na barwę głosu, lubię, żeby był zapas tego głosu. Nie lubię wykrzyczanych piosenek, nadmiaru ekspresji - wyznał. Dodał, że sam słucha w radiu muzyki klasycznej.
"Pająk, to nie jest nazwisko na afisz"
Jerzy Połomski urodził się 18 września 1933 roku w Radomiu jako Jerzy Pająk. Ukończył Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie i to jednemu z jej profesorów - Ludwikowi Sempolińskiemu - zawdzięcza estradowy pseudonim. "Jurek, ty masz na nazwisko Pająk, to nie jest nazwisko na afisz... zmień je" - powiedział mu, gdy jeden z kolegów muzyków, przygotowywał plakat promujący jego pierwszy występ. I tak już zostało.
Przez ponad 50 lat kariery wystąpił na setkach festiwali muzycznych, łącznie z Opolem i Sopotem, nagrał czternaście płyt solowych i wylansował kilkanaście przebojów - z "Cała sala śpiewa", "Nie zapomnisz nigdy", "Z tobą świat nie ma wad", "Bo z dziewczynami" i "Komu piosenkę?" na czele. - Całe życie robiłem to, co lubiłem i to największa nagroda - powiedział w jednym z wywiadów.
Na przełomie lat 60. i 70. Połomski stał się jednym z najpopularniejszych artystów estradowych w Polsce. Koncertował również w Anglii, Danii, Czechosłowacji, na Węgrzech, w ZSRR, Jugosławii, RFN, Szwecji, Francji, a nawet na Kubie. Dwukrotnie - w 1967 i 69 roku - został wyróżniony tytułem najpopularniejszego piosenkarza Polonii Amerykańskiej.
- Nas "wpuszczano" do Polonii, która była odcięta od tego, co działo się w kraju. Oni byli zachwyceni, hołubili nas tam. Nie miało nawet znaczenia, co zaśpiewamy, oni tak bardzo tęsknili za krajem, że mieli naprawdę łzy w oczach, słuchając naszych piosenek - wspominał.
Z ustrojem komunistycznym nigdy nie walczył. - Miałem kolorowe życie, więc nie zgłaszam pretensji do PRL, choć mnie ten ustrój bardzo uwierał. Wtedy polityczne sprawy nie były możliwe do podnoszenia. Jacek Kaczmarski musiał latami czekać ze swoimi protest-songami. Za naszych czasów tworzyło się utwory liryczno-dramatyczne, które były po prostu potrzebne publiczności - tłumaczył.
"Nie byłem stworzony do stałych związków"
Dziś mieszka samotnie w trzypokojowym mieszkaniu na warszawskim Mokotowie i - jak zdradził - ma małą emeryturę, dlatego chętnie dorabia na koncertach. Bo wciąż występuje w całej Polsce. - Najbardziej lubię te chwile, kiedy wychodzę do ludzi na scenę i widzę, jak się uśmiechają. Czuję się wtedy potrzebny - wyznał.
W 2006 roku, wraz z zespołem Big Cyc, nagrał nową wersję swojego dawnego przeboju "Bo z dziewczynami", a rok później, po ponad 20 latach przerwy, nowy utwór "Czas nas zmienia" ze słowami Jacka Cygana. Cztery lata temu za całokształt działalności artystycznej otrzymał nagrodę Złotego Fryderyka. Dużo przeżył, ale nie planuje napisania biografii, bo uważa, że "piosenkarz istnieje jedynie wtedy, gdy śpiewa dla swojego pokolenia".
O życiu prywatnym, na temat którego narosło wiele plotek, też nie chce mówić. - Nie byłem stworzony do stałych związków. Może zbyt intensywnie żyłem, by się wiązać, a może po prostu nie byłem nigdy nikim wystarczająco zauroczony - zastanawiał się niedawno.
I zapewnił, że czuje się spełniony i doceniony: - Naprawdę mnie to cieszy, gdy mówi się o mnie "legenda". Myślę, że o mnie można tak powiedzieć w kontekście lat, które spędziłem na scenie, a jeśli jeszcze dodatkowo ktoś ceni moją muzykę, to tylko może być przyjemniej.
Mimo 80-tki wciąż jest pełen energii i radości życia, choć dla wielu jest artystą zapomnianym, od 20 lat nie nagrał premierowej płyty i na dobre zniknął z list przebojów. Nie ma jednak żalu. - Bo miałem bardzo kolorowe i lekkie życie. Całe życie robiłem to, co lubiłem i to największa nagroda. W samych Stanach spędziłem trzy lata. A w ZSRR byłem swego czasu bardziej popularny niż w kraju - mówił w jednym z wywiadów.
Autor: am//kdj / Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Narodowe Archiwum Cyfrowe