Od początku był to jeden z najbardziej oczekiwanych filmów głównego konkursu w Cannes. I tych oczekiwań nie zawiódł. "Ból i blask", nakręcony po trzyletniej przerwie autobiograficzny obraz Pedro Almodovara z Antonio Banderasem w roli głównej, okrzyknięty został po premierze arcydziełem. Jeszcze przed półmetkiem festiwal ma faworyta, który przoduje we wszystkich rankingach.
Łzy wzruszenia, wielkie emocje i 10-minutowa owacja na stojąco po seansie - to w telegraficznym skrócie reakcja canneńskiej widowni na nowy film hiszpańskiego mistrza "Ból i blask". Krytycy piszą o intymnym arcydziele i "najpiękniejszej celebracji kina i miłości", ("IndieWire", "The Playlist".) W słynnym rankingu "Screen Daily" dzieło Almodovara bije na głowę wszystko inne, co dotąd pokazano w Cannes.
"Najlepszy film Almodovara od lat jest zarazem najbardziej osobistym" - ocenia "The Hollywood Reporter", a Tadeusz Sobolewski z "Gazety Wyborczej" dodaje: "Więc kino jeszcze istnieje! Taki film, który wpuszcza widza do środka i otwiera jakąś wspólną przestrzeń, w której znajdujemy się wraz z reżyserem".
Dobiegający w tym roku siedemdziesiątki Pedro Almodovar rozlicza się w nowym filmie nie tylko z własną twórczością, ale i życiem. Zaskoczeni będą ci, którzy spodziewali się kolejnego rebelianckiego w wymowie dzieła - tym razem bowiem twórca uwodzi subtelnością i melancholią.
"Smutny romantyk" - piszą o bohaterze filmu recenzenci, podkreślając, że choć to "wystylizowany" wizerunek legendarnego reżysera, to wciąż prawdziwy. I przejmujący.
"8 i 1/2" Almodovara
"Ból i blask" - jak podkreślają recenzenci - to nie tylko klasyczne kino autobiograficzne, ale i mitotwórcze, bo Pedro Almodovar idealizuje tu własny wizerunek. Jak każdy wielki artysta jest przecież narcyzem, choć zna też dobrze własne słabości i wcale ich nie kryje. Krytycy zgodnie przywołują nieśmiertelne "8 i 1/2" Federico Felliniego, które stanowi dla Almodovara wyraźny punkt odniesienia. "Udręczony mędrzec", "ciemny książę" - od podobnych określeń aż roi się w recenzjach "Bólu i blasku".
Znajdziemy w tym filmie wszystkie wątki znane z najgłośniejszych dzieł Hiszpana - celebrację seksualności, jego miłość do mężczyzn i wielkie przyjaźnie z kobietami oraz postać kultową jego wcześniejszej twórczości - ukochaną matkę.
Podobnie jak bohater "8 i 1/2", tak Salvador Mallo, (alter ego reżysera) w "Bólu i blasku" zmaga się z niemocą twórczą, a jego kreatywności przeszkadza głównie zły stan zdrowia. Zamiast perwersji pojawia się jednak nostalgia. Zapomnienia (i ocalenia) Mallo szuka w miłości, a wreszcie w narkotykach. Odnajduje je dopiero w sztuce, w robieniu kina, bez którego nie umiałby żyć.
Mistrz i jego uczniowie
Czy kogoś dziwi fakt, że na odtwórcę roli samego siebie reżyser wybrał Antonio Banderasa? W latach 80. Almodovar wypchnął w świat nieznanego wówczas nikomu przystojnego Antonia, dając mu role w "Matadorze", w "Labiryncie namiętności" czy "Prawie pożądania", które uczyniły z niego międzynarodową gwiazdę. W latach 90. Banderasa porwało Hollywood, ale nie zapomniał o swoim mistrzu - jego zasługi wymienia przy każdej okazji. Po latach wrócił na plan nauczyciela filmem "Skóra, w której żyję", przyjętym jednak dość chłodno.
Tym razem jest inaczej. Krytycy podkreślają, że Banderas zagrał tu prawdopodobnie rolę życia i ma duże szansę na nagrodę za kreację aktorską. Przypomina ponoć do złudzenia samego Almodovara - w gestach, mimice twarzy, sposobie mówienia. Nade wszystko zaś w żarliwości, która towarzyszy wszystkiemu, co robi.
Penelope Cruz, kolejna obok Banderasa międzynarodowa gwiazda, którą odkrył i stworzył Almodovar, pojawia się w dalszym planie - w roli matki małego Salvadora. Wspomnienia, nie tylko z dzieciństwa, towarzyszące im przemyślenia i tęsknota za pierwszymi, intensywnymi jak nigdy później w dorosłym życiu doznaniami, stanowią ważną część filmu.
Uwielbiany w Cannes Almodovar wyjeżdżał z Lazurowego Wybrzeża dwukrotnie ze Złotą Palmą - za scenariusz do filmu "Volver" i dla najlepszego reżysera za film "Wszystko o mojej matce". Nigdy jednak nie dostał tej najważniej nagrody - Złotej Palmy za najlepszy film.
Czy na 70. urodziny dostanie ten prezent? Dowiemy się 25 maja.
Autor: Justyna Kobus//kg / Źródło: "IndieWire", "Variety", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA