Nagrody dla najlepszych aktorów okazały się być najbardziej przewidywalną częścią tegorocznej gali oscarowej. Zwyciężyli wszyscy faworyci, nie było nawet cienia niespodzianki. Z Oscarami w kategoriach aktorskich opuścili Kodak Theatre Christoph Waltz, Mo'Nique, Jeff Bridges i Sandra Bullock.
O tych aktorach mówiono od dawna.
Zwycięstwa bez zaskoczeń
Jeff Bridges, w roli zapitego piosenkarza country, był tegorocznym wcieleniem ubiegłorocznego "Zapaśnika" w kreacji Mickeya Rourke'a. Niespodzianki drugi rok z rzędu być nie mogło i statuetka trafiła w ręce bohatera upadłego.
Christoph Waltz dzięki brawurowej roli nazisty w "Bękartach wojny" nie miał konkurencji w kategorii aktorów drugoplanowych. Jego Oscar jest jedynym dla filmu Tarantino, który miał aż osiem nominacji i został jednym z przegranych gali.
Mo'Nique poraziła swą kreacją w filmie "Precious: Based on the Novel Push by Sapphire" i pewnie zdobyła statuetkę. Druga nominowana aktorka z obsady "Precious", Gaourney Sidibe przegrała Oscara z Sandrą Bullock dla kreacji pierwszoplanowej.
I to właśnie jej zwycięstwo za mało wyrazistą rolę w obrazie "The Blind Side" można by potraktować jako zaskoczenie, gdyby nie to, że rozdania kolejnych amerykańskich nagród poprzedzających galę oscarową jasno wskazywały, że faworytka jest jedna.
To pierwsze statuetki w karierach nagrodzonych.
Filmy bez aktorów?
Znamienne dla Oscarów 2010 może być to, że - gdyby patrzeć wyłącznie na wynik - to można by odnieść wrażenie, jakoby najważniejsze tegoroczne filmy mogły się obejść bez aktorów.
Zwycięzca największej ilości statuetek, w tym za film roku, "The Hurt Locker" miał jedynie jedną nominację aktorską - za rolę pierwszoplanową dla Jeremy'ego Rennera. Z kolei drugi w zestawieniu "Avatar" wśród dziewięciu nominacji nie miał żadnej dla aktora.
Źródło: tvn24.pl