Kolejna edycja katowickiego OFF Festivalu przeszła do historii. Wydarzenie zdaniem wielu - i moim - jest najlepszym muzycznym festiwalem w Polsce. Po drobnych zeszłorocznych perturbacjach, impreza wróciła na dobre tory i właściwie nie można było na niej znaleźć żadnych poważnych błędów czy niedociągnięć.
Zeszłoroczna edycja OFF Festivalu w Katowicach została zapamiętana między innymi z podjętego przez organizatorów ryzyka programowego. Na główną scenę zaproszono kilka naprawdę znanych nazwisk, które nie do końca pasowały do profilu imprezy. Ostatecznie nie były też najjaśniejszymi punktami wydarzenia - żeby nie napisać, że po prostu nie wypadły dobrze.
W tym roku było inaczej. OFF wrócił do swoich utartych wzorów ustalania programu w zgodzie z muzycznymi upodobaniami lojalnych fanów.
Jarvis Cocker i Daughters z najlepszymi koncertami
Głównymi gwiazdami w tym roku byli Jarvis Cocker ze swoim nowym projektem JARV IS…, a także zespoły Foals i Suede. Z tej trójki najlepiej wypadł JARV IS…, najgorzej – Suede, ale żaden zespół nie był klapą na miarę zeszłorocznego występu M.I.A. Wszystkie były bardzo dobre, a Foals przebili swój już świetny występ z Open’era z 2016 roku. Jak zawsze zarażali energią i zachwycali profesjonalizmem.
Jarvis Cocker - poza świetnym scenicznym show oraz kontaktem z publicznością - udowodnił, że jego solowy materiał nie jest gorszy od dokonań z zespołem Pulp. Suede zagrali porządny koncert, jednak próba reanimacji ich britpopowego brzmienia nie do końca była udana.
Gwiazdy tej naprawdę mocnej (i lepszej niż poprzednia) edycji prezentowały się również poza sceną główną.
Jeden z najlepszych koncertów festiwalu zagrała grupa Daughters w niedzielę na Scenie Eksperymentalnej. Amerykanie musieli zmierzyć się z ogromnymi oczekiwaniami po tym, jak ich ostatni album "You Won’t Get What You Want" pojawił się w licznych zestawieniach najlepszych płyt 2018 roku, przygotowywanych przez portale muzyczne. Niedziwne więc, że to na ich występie pojawiły się gigantyczne tłumy i prawie nikt nie wyszedł niezadowolony. Wręcz przeciwnie. Słyszałam głosy, że przekonali nawet tych, którzy sądzili, że pasmo sukcesów Daughters zostanie przerwane, a bańka oczekiwań pęknie.
Z podobnymi wymaganiami musieli się zmierzyć The Comet is Coming, Black Midi, Stereolab oraz wyczekiwani od lat Electric Wizard (nie zliczę, ile razy pojawiali się w komentarzach na stronie festiwalu z prośbą o zaproszenie ich na OFF-a) i oni także nie zawiedli. To właśnie te koncerty - oprócz Jarvisa Cockera, Daughters i Foals - wymieniłabym jako najmocniejsze punkty festiwalu.
Odkrycia i nowe doświadczenia
OFF Festival to jednak nie tylko miejsce dla artystów pewniaków. Ci, którzy przyjeżdżają do Doliny Trzech Stawów, mają szansę na muzyczne odkrycie i nieznane doświadczenia.
W tym roku do takich odkryć na pewno zaliczał się projekt Bamba Pana i Makaveliego z Tanzanii. Z powodu zmian w programie, spowodowanych odwołaniem koncertu rapera Octaviana, Bamba Pana i Makaveli zagrali swój koncert dwa razy i, podobnie jak w 2016 roku egipski artysta Islam Chipsy, porwali do tańca tłumy.
Inne zespoły, których nie znałam wcześniej, a zdecydowanie przykuły moją uwagę, to chociażby soulowy Durand Jones & The Indications, który nie tylko zmuszał do rytmicznego poruszania biodrami, ale też przekazywał ze sceny bardzo pozytywne wibracje. W pamięć zapadła mi również wokalistka Tirzah, która zagrała intymny koncert na Scenie Eksperymentalnej.
Katowicki festiwal nie tylko nie boi się zapraszać do siebie nieznane projekty, ale również sięga po te znane, które raczej nie kojarzą się ze sceną alternatywną.
Widzieliśmy już wiele folkowych zespołów z całego świata w Dolinie Trzech Stawów, tym razem mieliśmy okazję ujrzeć polską legendę - Zespół Pieśni i Tańca "Śląsk". Nie próbowali na scenie eksperymentować z aranżacjami bardziej lub mniej popularnych utworów spoza swojego tradycyjnego repertuaru (tak jak to zrobili chociażby na rozdaniu Fryderyków w tym roku, występując razem z dyrektorem artystycznym OFF Festivalu Arturem Rojkiem).
Zaprezentowali to, co robią najlepiej: ludowe piosenki (w tym opracowania Wojciecha Kilara) połączone z folkowym tańcem. I zostali bardzo, bardzo ciepło przyjęci.
Lepiej niż w zeszłym roku
Nie zabrakło oczywiście innych polskich artystów, którzy dobrze poradzili sobie na OFF-owych scenach, jak chociażby Cudowne Lata, Perfect Son, Niemoc, Trupa Trupa, EABS, Polmuz, Tęskno czy Wczasy.
Podobnie jak w zeszłym roku pewnym utrudnieniem dla festiwalu okazał się wyścig Tour de Pologne, przez który do Katowic nie dotarł zespół Smutne Piosenki. Występujący z nimi projekt Babu Król doskonale jednak ratował sytuację, improwizując na głównej scenie festiwalu.
Oczywiście, tegoroczna edycja - jak każda inna - miała swoje wpadki. Problemy spowodowane wyścigiem kolarskim to na pewno jedna z nich, chociaż trudno w tym przypadku winić organizatorów.
Koniec końców, niedociągnięcia nie były jednak tak duże, aby stwierdzić, że coś poszło nie tak. Była to bardzo dobra, jedna z lepiej przygotowanych edycji OFF Festivalu, chociaż do tych najlepszych czegoś brakowało.
Było różnorodnie i świeżo. Jak zawsze na OFF-ie nie zabrakło legend takich jak wspomniane Suede czy polski Dezerter. Wiele koncertów było na najwyższym poziomie, który spełniał nawet najbardziej wygórowane oczekiwania.
Autor: Martyna Nowosielska-Krassowska / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: fot. M. Murawski/OFF Festival