- Jestem w szoku. Miałem raczej nadzieję, że Scarlett Johansson wyśle mi kwiaty. Bo ta powieść jest w pewnym sensie wyznaniem miłości - tak francuski pisarz Grégoire Delacourt zareagował na wiadomość, że aktorka zamierza go pozwać. Gwiazda oskarża go o naruszenie dóbr osobistych i użycie jej osoby w jego nowej książce do opisu fikcyjnej postaci, która wygląda jak jej wierna kopia.
Tajemnicza kobieta do złudzenia przypominająca Scarlett Johansson pojawia się w drzwiach warsztatu samochodowego w Somme, niewielkiej wiosce na północy Francji. Prosi o pomoc mechanika, który jest przekonany, że naprawdę ma do czynienia z hollywoodzką gwiazdą. Ale 60 stron książki dalej zdaje sobie sprawę, że kobieta, która nazywa się Jeanine Foucaprez, jest jedynie wierną kopią aktorki.
I to jest sporna kwestia związana z "La première chose qu'on regarde" ("Pierwsze na co patrzymy"). Scarlett Johansson pozywa autora książki Grégoire'a Delacourta i wydawnictwo JC Lattès za naruszenie dóbr osobistych i użycie jej osoby do opisu fikcyjnej postaci.
29-letnia gwiazda domaga się odszkodowania od francuskiego wydawcy powieści, która od dnia premiery 20 marca stała się bestsellerem. Chce również zakazać wszelkich zagranicznych tłumaczeń i sprzedaży praw filmowych do powieści, która na razie ukazała się wyłącznie na rynku francuskim.
"Myślałem, że wyśle mi kwiaty"
Autor romansu w wywiadzie dla francuskiego dziennika "Le Figaro" powiedział, że jest zaskoczony pozwem sądowym. - Nie spodziewałem się tego. Tym bardziej, że nie jestem pewien, czy aktorka w ogóle przeczytała tę książkę, która nie jest przetłumaczona na angielski - wyznał.
W jego powieści pojawiają się także inne postaci z wyglądu przypominające znanych aktorów, m.in. Ryana Goslinga i Gene'a Hackmana. W zamyśle pisarza książka miała być po części satyrą na wszechobecną kulturę celebrytów i postrzegane wszystkiego przez pryzmat sławy. - To odpowiada fantazji naszych czasów. Wszyscy ci sławni ludzie mieszkają z nami, dzięki telewizji, prasie, internetowi. Więc zażalenie Johansson oparte jest dokładnie na zjawisku, które ja demaskuję. To paradoks - ocenił.
Dlaczego na bohaterkę książki wybrał akurat sobowtóra Scarlett Johansson? - Bo ona jest obecnie uosobieniem piękna. Na dodatek to świetna aktorka. Było mi łatwiej dać Jeanine Foucaprez jej cechy charakteru, bo jest osobą publiczną - wiele osobistych szczegółów z jej życia zostało ujawnionych przez media i każdy czuje, jakby ją znał. Gdybym wybrał Jennifer Lawrence czytelnicy mieli więcej kłopotów z identyfikacją - wyjaśnił.
I dodał: - Jestem bardzo zasmucony. Miałem nadzieję, że raczej wyśle mi kwiaty. Bo ta powieść jest w pewnym sensie wyznaniem miłości.
"To trochę przerażające, prawda?"
Delacourt zapewnił także, że "La première chose qu'on regarde" to "fikcja literacka, a jego postać to nie jest Scarlett Johansson, ale Jeanine Foucaprez".
- Autor ma prawo podążać za swoją wyobraźnią. Opisuję też kogoś, kto został zraniony, gdy w samochodzie nie wystrzeliła poduszka powietrzna. Czy to znaczy, że zostanę pozwany przez producentów poduszek powietrznych? - ironizował. - Jeśli pisarze nie będą mogli wspomnieć o rzeczach i osobach, które nas otaczają, np. piwie, pomniku, aktorze, to jak będziemy tworzyć fikcję? To trochę przerażające, prawda?
Potwierdza to branżowy portal Booklips: "Gdyby gwiazda doprowadziła do postawienia pisarza przed sądem i wygrała proces, byłby to precedens w wyraźny sposób ograniczający możliwości twórczej ekspresji autorów literatury".
53-letni Grégoire Delacourt jest pisarzem i autorem reklam. Jego debiut literacki, nagrodzono m.in. Prix Marcel Pagnol, Rive Gauche à Paris, Coeur de France. Druga powieść - "Lista moich zachcianek" - trafiła na listy bestsellerów we Francji, a prawa do niej sprzedano do ponad dwudziestu krajów.
Autor: am/jaś / Źródło: Le Figaro, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Dolce & Gabbana