Organizatorzy festiwalu nie przeliczyli się, zapowiadając przewagę filmów o dorastaniu i rodzinie w tegorocznym programie. Temat ten pojawia się również w niekonwencjonalnym wydaniu - jak chociażby w "The Kids Are All Right", lesbijsko-familijnej komedii z Julian Moore i Anette Bening w roli głównej.
Zgrany duet aktorek rewelacyjnie wcielił się w role lesbisjkiego małżeństwa, wychowującego dwójkę nastolatków i borykającego się z kryzysem długoletniego związku. Do Berlina ten sympatyczny film przywiozła Lisa Cholodenko, reżyserka, która nie tylko podejmowała już temat homoseksualnych relacji w swoich filmach (m.in. "Sztuka wysublimowanej fotografii"), ale maczała też palce w powstawaniu znanego serialu o życiu lesbijek "The L-World".
Nasza seksualność nie ma tu nic do rzeczy
Ten film koncentruje się bardziej na rodzinie niż na kwestii homoseksulanych małżeństw. Dla mnie to portret związku, tego jak to jest pozostawać w relacji przez tyle lat i wspólnie wychowywać dzieci. Tutaj nie ma nic do rzeczy nasza seksualność. Julian Moore
"The Kids Are All Right" na pierwszy rzut oka mógłby wydawać się idealnym materiałem na polityczny manifest. Ale nic z tych rzeczy - to ciepła rodzinna opowieść, której bardzo daleko do nachalnej agitki na rzecz prawa gejów i lesbijek.
Podkreślała to zresztą na konferencji w Berlinie sama Julian Moore: - Ten film koncentruje się bardziej na rodzinie niż na kwestii homoseksualnych małżeństw. Dla mnie to portret związku, tego jak to jest pozostawać w relacji przez tyle lat i wspólnie wychowywać dzieci. Tutaj nie ma nic do rzeczy nasza seksualność - mówiła aktorka.
Wtórowała jej reżyserka: - Niezbyt dobrze czuję się w roli polityka jako twórca. Oczywiście cieszy mnie, że teraz tyle dzieje się w Stanach w kwestii homoseksualnych małżeństw. Mój film trochę się w to wstrzelił, ale wierzcie mi - to nie była żadna kalkulacja.
Nastolatki na tropie dawcy spermy
Idyllyczna wizja pary żyjącej przy pełnej akceptacji społeczeństwa i dorastających dzieci, pozwala skupić się na najważniejszym. Rodzinne relacje, wzajemne zaufanie i trudy utrzymania związku - to rzeczywiście główny temat tego filmu.
Jules i Nic próbują być dobrą parą, ale po kilkunastu latach w ich relacje zakrada się kryzys. Wiecznie zapracowana Nic czuje, że ma na głowie cały dom, Jules z kolei jest zmęczona rolą "tylko" matki, czuje się niedoceniana przez partnerkę. Do tego dochodzą problemy z dorastającymi dziećmi, które za plecami matek kontaktują się z bankiem spermy i odnajdują swojego biologicznego ojca.
Wydawać by się mogło, że pojawianie się Paula (Mark Ruffalo) będzie jak świeży powiew w skostniałym układzie, ale niespodziewanie relacja z nowym "członkiem rodziny" wymyka się - zwłaszcza Jules - spod kontroli.
Z przymrużeniem oka
Reżyserka pracowała nad scenariuszem aż pięć lat, co wyszło mu tylko na dobre. Film iskrzy od zabawnych dialogów i jeszcze zabawniejszych scen, a nakreślone z przymrużeniem oka postaci błyskawicznie zdobyły sympatię widzów w Berlinie.
Podobnie jest z optymistycznym wydźwiękiem obrazu - każdy w życiu ma prawo zboczyć z toru, zagubić się, ale jeśli tylko wokół siebie mamy grupę bliskich osób, którzy mogą nam wybaczyć, nasz trud włożony w jej budowanie zostanie wynagrodzony. I choć brzmi jak hollywoodzki happy end, to film Cholodenko to nie "romantyczna komedia", ale ambitne i pozwalające odkryć prawdę o ludziach kino.
Wiele małych kryzysów
Pod tą samą gwiazdą musiał powstawać film innej Amerykanki, Nicole Holofcener, jednej z twórczyń sukcesu "Seksu w wielkim mieście". Jej "Please Give" również pokazywany w Berlinie w programie głównym, ale poza konkursem, to fabuła posługująca się tym samym rodzajem humoru i ciepłego podejścia do bohaterów.
Film koncentruje się z pozoru na szczęśliwej rodzinie, która marząc o powiększeniu mieszkania, z niecierpliwością czeka na śmierć starszej sąsiadki za ścianą i przechodzi swoje małe i większe kryzysy. Kate trawi niemożność zrealizowania potrzeby pomocy drugiemu człowiekowi, jej mąż wikła się w romans "średniego wieku", a córka przechodzi bunt nastolatki.
Dorosłe już córki sąsiadki to także osoby z bagażem doświadczeń - Rebecca oddanie opiekująca się babcią nie umie wyjść ze swojej skorupy samotności. Mary z kolei gra osobę twardą, wyrachowaną, ale potrzebuje uczuć. Śmierć starszej kobiety każdej z nich pomoże zrobić krok do przodu.
W odróżnieniu do wizji Cholodenko, w "Please Give" każdy swój mały kryzys przechodził będzie osobno, dostrzegając, że dopiero sztuka niekiedy cichego porozumienia z drugim człowiekiem może przynieść ulgę.
Są pierwsze nagrody - dla krótkiego metrażu
Środa w Berlinie to również dzień ogłoszenia pierwszych laureatów na festiwalu. Swój werdykt wydało jury filmów krótkometrażowych, które Złotym Niedźwiedziem w tej sekcji postanowiło nagrodzić szwedzki "Haendelse Vid Bank" w reżyserii Rubena Ostlunda.
Film to zabawna rekonstrukcja wydarzeń z 2006 roku, kiedy grupa przestępców dokonała nieudanego napadu na bank obserwowanego przez 96 osób. Jury w werdykcie tak argumentowało swój wybór: "Ten film to refleksja na temat naszych czasów i roli jaką odgrywają współczesne media. Dialogi są w nim perfekcyjne, a ludzkość potraktowana z humorem".
Srebrnym Niedźwiedziem uhonorowany został film "Hayerida" w reżyserii Shai Miedzinskiego z Izraela, w którym wystąpili członkowie jego rodziny. O nagrody ubiegało się 25 filmów z 15 krajów, niestety nie było wśród nich żadnego obrazu z Polski. Naszym akcentem w tej sekcji miał być członek jury, na którego wybrano reżysera Xawerego Żuławskiego, niestety okazało się, że Polak nie mógł pojawić się na festiwalu. Reżysera w ocenianiu krótkich fabuł zastąpił angielski producent Samm Haillay.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA