Żywiołowe i bezpretensjonalne bałkańskie rytmy zabrzmiały w Warszawie. Od pierwszej piosenki The No Smoking Orchestra duch radosnej anarchii unosił się w wypełnionej sali klubu Palladium. Muzycy pokazali, że z ludowej muzyki można zrobić nie cepelię, ale porywające kawałki.
Z głośników huczy hymn ZSRR. Na scenę wychodzi grupa muzyków. Wyglądają wypisz-wymaluj jakby się urwali z wiejskiego wesela, chrzcin czy stypy. Wokalista przypomina tego strasznego wujka, który na rodzinne uroczystości niezmiennie ubiera workowatą jasną marynarkę z początku lat 90., opowiada nieśmieszne dowcipy i bezczelnie zagląda w dekolt wszystkim kobietom od lat 15 do 55. Reszta wygląda nielepiej. Po prawej facet w rozciągniętej piżamie, po lewej, w dresie i koszulce z Che Guevarą – laureat dwóch Złotych Palm i Srebrnego Niedźwiedzia, Emir Kusturica. A potem zaczynają grać.
Od pierwszej piosenki The No Smoking Orchestra narzuca obłędne tempo, które trzyma przez kolejne dwie godziny. Muzycy tańczą, skaczą, wokalista robi sobie rundkę wśród widzów, zaprasza na scenę dziewczyny, a nawet… robi striptiz. W jednej z piosenek towarzyszy mu wywołany gromkim Ka-zik, Ka-zik – Kazik Staszewski, który osiem lat temu miał z zespołem trasę koncertową.
W muzyce The No Smoking Orchestra słychać zarówno cygańskie rytmy, jak i rock, punk czy country. Oni sami nazywają ją mało wyszukanie „umza umza” – bo jest tak rytmiczna, że można do niej ćwiczyć. Na pewno można do niej tańczyć, co z entuzjazmem wykorzystała znakomita większość publiczności.
Kusturica pokazał, że jest nie tylko jednym z najlepszych europejskich reżyserów, ale i niezłym gitarzystą. Powiedział kiedyś, że „gra na gitarze daje mu dokładnie to samo, co robienie filmów. Osiągnięcie stanu, w którym intelekt styka się z emocjami. Wolność".
Wolność – choć może bliższym słowem byłaby radosna anarchia – zdominowała także występ The No Smoking Orchestra. Dali porywający show.
Żywiołowe dźwięki ‘umza umza’ polscy widzowie znają z „Czarnego kota, białego kota” i „Życie jest cudem” Kusturicy. Wcześniej – przy takich filmach jak "Underground" czy "Czas Cyganów" reżyser współpracował z Goranem Bregoviciem. Poróżnili się w połowie lat dziewięćdziesiątych – Kusturica uznał, że muzyk gra zbyt komercyjnie. Wtedy reżyser do współpracy zaprosił The No Smoking Orchestra, z którym gra od początku lat 80-tych. Rezultat okazał się rewelacyjny – co przyzna każdy, kto słyszał szaloną muzykę z późniejszych filmów Kusturicy.
Źródło: tvn24.pl, CNN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl\Jaś Zaborowski