Jeden z najwspanialszych głosów w historii tego kraju - tak zmarłego w poniedziałek Krzysztofa Krawczyka wspominał w TVN24 Hirek Wrona. - Niebywałe, co Krzysztof potrafił zaśpiewać. On dawał sobie radę z każdym repertuarem muzycznym - mówił dziennikarz Roman Rogowiecki.
Krzysztof Krawczyk nie żyje. Legenda polskiej sceny muzycznej, artysta znany z przebojów "Parostatek" czy "Rysunek na szkle" miał 74 lata. Informację o śmierci artysty przekazał jego przyjaciel i menedżer Andrzej Kosmala.
"Niebywałe, co Krzysztof potrafił zaśpiewać. On dawał sobie radę z każdym repertuarem"
Artystę wspominał we wtorek w TVN24 dziennikarz muzyczny Roman Rogowiecki.
- Myślę, że jego piosenki pozostaną z nami, bo są bardzo różne, na bardzo różne okazje - i na wesołe, i na smutne, i na jakieś sprawy związane z religią. Krzysztof był naprawdę szalenie wszechstronny, zawsze powtarzałem, że nie kojarzę kogoś, kto miałby tak bogaty repertuar, tak różne style na swojej drodze artystycznej. To jest jak taka bardzo rozciągnięta harmonia - powiedział.
- Niebywałe, co Krzysztof potrafił zaśpiewać. On dawał sobie radę z każdym repertuarem muzycznym - dodał dziennikarz.
"Krzysztof tymi swoimi piosenkami doskonale wplatał się w nasze życie"
Rogowiecki, wspominając Krawczyka, mówił o jego autentyczności. - Każdy kto go znał, wiedział, że jest wielki, a on potrafił się tak zachować, że nie było żadnego dystansu, można było pożartować. Był bardzo naturalny. To było w nim fajne, że to był bardzo normalny człowiek z krwi i kości, można było z nim pogadać na różne tematy i on nigdy nie zrobił z siebie nie wiadomo kogo. Nigdy nie ukrywał tego, że coś mu w życiu wyszło albo coś mu w życiu nie wyszło - mówił.
Dodał, że życiowe doświadczenia Krawczyka "fantastycznie sprawdzały się" w piosenkach, które tworzył.
- Te teksty przemówiły do bardzo wielu jego fanów, bo one w jakiś sposób poruszały również ich życie. To jest najfajniejsze, kiedy piosenki jakiegoś artysty kojarzą się z różnymi etapami w naszym życiu, z różnymi przygodami, spotkaniami. Myślę, że Krzysztof tymi swoimi piosenkami doskonale wplatał się w nasze życie i w jakiś sposób je uzupełniał, uwypuklał - mówił Rogowiecki.
"Jeden z najwspanialszych głosów w historii tego kraju"
Krawczyka wspominał także w TVN24 inny dziennikarz muzyczny, Hirek Wrona. - Człowiekowi dech w piersiach zapiera i nie wie, co ma powiedzieć w takich chwilach, kiedy jeden z najwspanialszych głosów w tym kraju odchodzi - przyznał w poniedziałek, odnosząc się do wiadomości o śmierci artysty.
- Znaliśmy się z Krzysztofem bardzo wiele lat, mówiliśmy sobie po imieniu, bardzo go szanowałem - mówił dziennikarz. Wspomniał o trzech rzeczach i chwilach, związanych ze zmarłym artystą, które ma w pamięci.
- Kiedy na festiwalu piosenki polskiej w Opolu siedziałem w siódmym rzędzie i oglądałem Krzysztofa, jak zaśpiewał, to jego głos dochodził do mnie. Ten prawdziwy, nie z głośników. Miał donośny, czysty głos, piękną barwę, to było coś niesamowitego. Śpiewał wspaniale, śpiewał pełen emocji - mówił.
Podkreślił też, że "niewielu Polaków dostąpiło zaszczytu nagrani duetu z Rodem Stewartem". - On to zrobił - dodał Wrona.
Trzecia rzecz, o której mówił, to wykonanie przez Krawczyka utworu "Papa Was A Rolling Stone", w oryginale wykonywanego przez The Temptations. - Krawczyk kiedyś z Andrzejem Smolikiem popełnił ten utwór i zrobił to tak genialnie, że wydawać by się mogło, że to jest głos Afroamerykanina, a nie Polaka. Głos absolutnie powalający, intonacja niesamowita i ten flow, groove w jego głosie, coś niewiarygodnego - mówił dziennikarz. Wrona określił wokal Krawczyka jako "absolutnie jeden z najwspanialszych głosów w historii tego kraju".
"Uważał, że jest z lekka niedoceniany"
- To był wybitny artysta, obdarzony wielkim słuchem i ogromną charyzmą. On mając świadomość własnej wartości, uważał że jest z lekka niedoceniany - powiedziała dziennikarka radiowa i telewizyjna Maria Szabłowska. - Okazuje się teraz, jak go zabrakło, jak bardzo był dla nas ważny i jak wiele osób zna jego piosenki - dodała.
Zwróciła uwagę, że "uczucie niedocenienia" pogłębiło się w Krzysztofie Krawczyku, kiedy wrócił ze Stanów Zjednoczonych po nieudanej próbie zrobienia tam kariery. - Był tutaj przyjęty jednak bardzo dobrze. Szybko się odnalazł w Polsce, ale to przeświadczenie, że mógł tam zrobić karierę trochę na nim ciążyło - oceniła. - Ale zupełnie niesłusznie - podkreśliła dziennikarka, wspominając Festiwal w Sopocie, kiedy śpiewał piosenkę "Pamiętam ciebie z tamtych lat". Wówczas to publiczność - wedle relacji Marii Szabłowskiej - "dosłownie oszalała".
- Myślę, że potem to poczucie niespełnienia było zagłuszone albo w ogóle odeszło od niego w momencie, gdy zrobił płytę z Goranem Bregoviciem. To było dla niego znakiem, że naprawdę coś sobą reprezentuje i ktoś to jakby potwierdza - podsumowała.
"Jakby umarł Elvis Presley, Johnny Cash czy Frank Sinatra"
- Dla mnie to był wielki gwiazdor - powiedział dziennikarz Krzysztof Szewczyk, który razem z Marią Szabłowską prowadził w Telewizji Polskiej "Wideotekę dorosłego człowieka", a wcześniej "Dozwolone od lat czterdziestu". Informację o śmierci Krzysztofa Krawczyka przyjął, jakby - co podkreślił - umarła światowa gwiazda pokroju Elvisa Presleya, Johnny Cash czy Frank Sinatra. - Tak naprawdę Krzysiek w Polsce jest równomierną gwiazdą. Zostawił te nagrania, piosenki, pamięć o sobie - podkreślił.
Krzysztof Szewczyk przyznał, że bardzo długo znał się z Krzysztofem Krawczykiem. - Poznaliśmy się w latach 70. i trochę za namową Krzyśka zacząłem z nim jeździć z Trubadurami, jako ich konferansjer. Myśmy grali wtedy kilka koncertów dziennie. Krzysiek miał siłę grać po sześć koncertów dziennie - zwrócił uwagę. Dziennikarz wspominał też koncert, który rozpoczynał się o godzinie 8 rano. - Krzysiek miał świetną kondycję, był absolutnie mocnym, kulturalnym, dobrze wychowanym człowiekiem - ocenił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24