- Gdybym wiedziała, że w tym kraju łamie się prawa człowieka, nie wystąpiłabym - oświadczyła Jennifer Lopez. Gwiazda tłumaczyła się po tym, jak obrońcy praw człowieka skrytykowali jej sobotni występ na 56. urodzinach u prezydenta Turkmenistanu. - To jeden z najbardziej opresyjnych reżimów na świecie - uzasadniła swoje oburzenie organizacja Human Rights Watch.
- Jennifer Lopez ma oczywiście prawo do zarabiania na życie, śpiewając dla dyktatora i jego kolegów. Ale to całkowicie zniszczyło starannie zbudowany wizerunek z czasów jej wcześniejszego zaangażowania w prace Amnesty International w Meksyku, mające na celu ograniczenie przemocy wobec kobiet - powiedział "Hollywood Reporter" obrońca praw człowieka Thor Halvorssen.
Krytyka dotknęła piosenkarkę i aktorkę na tyle, że zabrała głos. - Gdybym wiedziała, iż w Turkmenistanie łamie się prawa człowieka, nie wystąpiłabym tam. W ostatniej chwili poproszono mnie o zaśpiewanie urodzinowej piosenki, zgodziłam się, bo to nie było polityczne wydarzenie - ogłosiła.
"Happy Birthday Mr President"
Lopez uświetniła 56. urodziny Kurbankuły Berdymuchammedowa, prezydenta Turkmenistanu. Występ dla elit politycznych i biznesowych - który odbył się w sobotni wieczór w Awazie, luksusowym kurorcie na wybrzeżu Morza Kaspijskiego - sfinansowała chińska firma gazowo-naftowa, China National Petroleum Corporation. Po wykonaniu największych hitów weszła na scenę w tradycyjnej turkmeńskiej sukni i odśpiewała "Happy Birthday Mr President".
Choć podobno nie wiedziała, dla kogo śpiewa. Tymczasem rządy Berdymuchammedowa Human Rights Watch opisuje jako "jedne z najbardziej opresyjnych na świecie". Ten były dentysta prezydentem Turkmenistanu jest od 2007 roku, gdy zastąpił na tym stanowisku Saparmurata Nijazowa - dyktatora, który rządził byłą radziecką republiką od uzyskania przez nią niepodległości w 1991 roku do swojej śmierci siedem lat później. Okres przypadający na pierwszą kadencję prezydencką Berdymuchammedowa w latach 2007-2012 otrzymał nazwę "Epoki odrodzenia", kiedy prezydent powrócił do najbardziej fanatycznych aspektów reżimu swego poprzednika. Zaś po reelekcji w połowie lutego ogłosił rozpoczęcie nowej ery, zwanej "Epoką potęgi i szczęścia".
Oni też że nie wiedzieli, że występują przed złym człowiekiem
Honorarium Lopez za występ przed dyktatorem nie zostało ujawnione, ale jak pisze brytyjski "Guardian", mogła zgarnąć nawet 1,4 mln dol. Gdy wcześniej wystąpiła w Azerbejdżanie dla lokalnego oligarchy oraz na weselu biznesmena w Uzbekistanie, zażądała po milionie dolarów za występ. Wówczas też nie przeszkadzało jej, że oba kraje są oskarżane o łamanie praw człowieka.
Przed ubiegłorocznymi koncertami w Rosji gwiazda nie chciała skomentować uwięzienia członkiń zespołu Pussy Riot. - Nie lubię rozmawiać o polityce - skwitowała.
44-letnia Amerykanka nie jest jedyną gwiazdą, która wystąpiła przed autorytarnymi przywódcami. W 2007 roku Nelly Furtado dostała milion dolarów za koncert dla syna libijskiego dyktatora Muammara Kaddafiego. Podobnie Beyonce, 50 Cent, Mariah Carey i Usher. Wszyscy twierdzili potem, że nie wiedzieli, że Kaddafi jest złym człowiekiem i na dowód skruchy całe honorarium przekazali na cele charytatywne.
W 2011 roku aktorka Hilary Swank przeprosiła za występ na imprezie urodzinowej czeczeńskiego przywódcy Ramzana Kadyrowa, który został oskarżony o stosowanie tortur i zabójstwa. Gdy wybuchł skandal, winę zrzuciła na swojego menedżera i zwolniła go.
Autor: am\mtom / Źródło: BBC News, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: EMI Music