Wypełniona po brzegi Sala Kongresowa, perfekcyjna oprawa i ponad dwie godziny wspaniałej muzyki. W niedzielny wieczór koncert zagrali wybitni jazzmani - David Murray i Cassandra Wilson.
Wspólny występ Wilson – uznawanej za najwybitniejszą obecnie wokalistkę jazzową i Murraya – legendarnego nowojorskiego saksofonisty, stanowił dla polskich fanów muzyki nie lada gratkę. Tym bardziej, że artyści zapowiedzieli, że na warszawskim koncercie zagrają materiał ze swojej najnowszej wspólnej płyty Sacred Ground. A to muzyka głęboko zakorzeniona w jazzowej tradycji lat 80. – energetyczna, pełna emocji i bardzo „czarna”.
W oczekiwaniu na Cassandrę I tak właśnie zaczęli swój występ Amerykanie. Z początku na scenie pojawił się jedynie kwartet Murraya. Zarówno sam lider jak i jego przyboczni - basista Karibu Shahid, pianista Lafayette Gilchrist i Andrew Cyrille na bębnach, w pierwszych dwóch utworach wieczoru pokazali co znaczy prawdziwy, wytrawny jazz.
Szalone improwizacje, wycieczki w stronę free i doskonała współpraca między muzykami zachwyciły publiczność. Ogromne wrażenie zrobiło zwłaszcza kilkuminutowe solo Cyrille’a na perkusji i wirtuozerskie popisy Gilchrista.
Gwiazda na scenie Koncert rozkręcił się na dobre, gdy do kwartetu Murraya dołączyła największa gwiazda wieczoru – Cassandra Wilson. Jej głęboki, zmysłowy głos wspaniale współbrzmiał z dźwiękami saksofonu Murraya. Artyści, którzy rozpoczynali wspólne granie już kilkadziesiąt lat temu, udowodnili, że na scenie rozumieją się doskonale. W jednej chwili potrafili przenieść się z nostalgicznych, lirycznych obszarów tradycyjnego jazzu, do niezwykle ekspresyjnych utworów zahaczających o funky i muzykę latynoską.
Świetnie zabrzmiały zwłaszcza rytmiczne God of Pain, czy wyciszone Banish z doskonałą solówką basisty Karibu Shahida. Punktem kulminacyjnym wieczoru okazał się jednak tytułowy utwór z płyty Sacred Ground. To właśnie w nim Cassandra Wilson pokazała niezwykłą skalę swojego głosu, który potrafił zabrzmieć zarówno niezwykle ciepło, jak i zimno i metalicznie. W Sacred Ground pełnię swoich umiejętności zaprezentował także Murray. Grał z niezwykłą wrażliwością, lekkością i wyobraźnią.
Wieczór zakończyło brazylijskie In Bahia i zagrane na bis Body&Soul. Publiczność zgotowała muzykom owację na stojąco.
Błażej Górski
Źródło: tvn24.pl, CNN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl/Jaś Zaborowski, Błażej Górski