Metroseksualny Janosik, naturalistycznie pokazane seks i przemoc i zero góralskiej gwary - najnowsza wersja legendy o polsko-słowackim Robin Hoodzie to nie jest klasyczne kino spod znaku kierpców i ciupagi. I choć dla fanów Marka Perepeczki film Agnieszki Holland i Kasi Adamik może być mocno zaskakujący, warto porównać obie produkcje.
Młodemu góralowi Jurajowi Janosikowi (dobry Václav Jiráček) najwyraźniej nie było pisane spokojne wypasanie owiec. Najpierw przypadkiem trafił do oddziałów buntownika Franciszka Rakoczego, potem został wzięty do cesarskiego wojska. Długo tam nie zabawił – pomógł w ucieczce zbójnikowi Uhorczykowi (Ivan Martinka), a ten w rewanżu wykupił go ze służby.
I znów wtrącił się los, tym razem przybrawszy (podwójną) postać dwóch góralek. Pierwsza zawróciła w głowie Uhorczykowi, który zdecydował się przejść na wcześniejszą emeryturę i potrzebował nowego herszta swojej bandy. Druga najpierw wykorzystała Janosika na śnieżnej połoninie, a następnie puściła go w trąbę. Zraniony chłopak, choć początkowo z oporami, przyjął propozycję Uhorczyka. Stanął na czele zbójników mimo niechęci ostrzącego sobie zęby na to stanowisko Huncagi (Michał Żebrowski). Tak zaczęła się krótka i tragiczna legenda polsko-słowackiego Robin Hooda, którą na warsztat tym razem wziął rodzinny tandem Agnieszki Holland i Kasi Adamik.
Janosikowa cepeliada
Dotychczas "Janosik" wzbudzał dość jednoznaczne skojarzenia: owłosiony tors Marka Perepeczki, wielkooka Anna Dymną, pseuogóralska cepeliada i świąteczne ferie, podczas których nieuchronnie, niczym śmierć lub podatki, lecą zgrane powtórki "kultowych" PRL-owskich filmów i seriali. Tamten Janosik w trzynastu odcinkach i jednym filmie pełnometrażowym zbójnikował, kochał się w Marynie, walczył z groteskowymi miejscowymi arystokratami (wątek klasowy), a za chór grecki oraz tzw. element komediowy w jednym robił tandem Kwiczoł i Pyzdra. Zabawa, panocku, ze hej!
Nic z tych rzeczy nie zobaczymy w najnowszym filmie o Janosiku. Holland deklarowała, że nie chce cepeliady i pseudogóralszczyzny, a jej bohater mimo XVIII-wiecznego kostiumu jest na wskroś współczesny. Według reżyserek miał być kimś na wzór dzisiejszego weterana z Iraku czy Afganistanu, który po powrocie do domu nie potrafi się odnaleźć, postacią, której dylematy i emocje zrozumie dzisiejszy widz. Janosik Jiráčeka jest też zupełnie inny niż Perepeczki. W porównaniu z olbrzymim Polakiem czeski aktor jest wręcz filigranowy, a jego bohater bardziej chłopięcy, ale i tajemniczy, wycofany, nie tak oczywisty.
Mówią po polsku
Uwspółcześnieniu historii służy też język. Zamiast gwarą, bohaterowie mówią literacką - a w przypadku najważniejszych postaci, Janosika, jego ukochanej Barbary, Uhorczyka - zdubbingowaną polszczyzną. A choć „współczesność” dialogów czasem zgrzyta (jak wtedy, gdy zbójnik życzy swojej ofierze „sukcesów w pracy”), to efekt jest o niebo lepszy niż góralszczyzna, z której śmieją się nie tylko najstarsi górale.
Od ekranizacji Passendorfera film Holland i Adamik różni też rozmach. Film kosztował 10 milionów dolarów i na ekranie widać, że nie był kręcony jedną kamerą w trzech lokacjach. Realia epoki odtworzone są pieczołowicie, muszkiety strzelają, konie galopują, krew się leje – wszystko jak trzeba. Ekipa nie oszczędzała, co też stało się powodem bardzo długiej przerwy w produkcji. W 2002 roku udało się nakręcić około jednej trzeciej materiału, ale wycofał się inwestor i przez następne 6 lat produkcja wisiała na haku niczym rzeczony Janosik.
Sześć lat przerwy
Dopiero w 2008 pieniądze się znalazły i można było wznowić kręcenie. - Miałyśmy niesamowite szczęście. Aktorzy nie postarzeli się, nie wyłysieli, nie przytyli. Wyglądali tak samo, a grali lepiej – deklarowały reżyserki. Rzeczywiście, sześciu lat przerwy na ekranie prawie nie widać i ciężko stwierdzić, które sceny kiedy powstawały.
"Janosik" nieźle się ogląda i powinien spodobać się nawet tym, którzy folklor góralski omijają równie szerokim łukiem jak oscypki sprzedawane na Dworcu Centralnym. Holland i Adamik nakręciły film drapieżny, z pazurem, umiejętnie łączący epicki rozmach z intymnym spojrzeniem. Nie unikały ani bezpruderyjnego seksu, ani bardzo mocno, naturalistycznie pokazanej przemocy. I choć finał trudno nazwać niespodziewanym, "Janosik" trzyma w napięciu do samego końca.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24