Zrealizowany z wielkim rozmachem i ogromnym budżetem, szacowanym na 237 milionów dolarów. Wykonany w dwóch technikach: tradycyjnej 2D i nowej - 3D. Na postprodukcję tego filmu przeznaczono aż dwa lata. I w ostatecznym rozrachunku trudno nie przyznać - "Avatar" jest przełomem w kinematografii.
Mimo, że polska premiera najnowszego filmu Jamesa Camerona odbyła się w pierwszy dzień świąt, do kin ściągnęły tłumy widzów. Ciekawi głośno komentowanych, spektakularnych, trójwymiarowych efektów – widzowie dostali to, na co czekali.
"Avatar" jest przełomem w kinie. Animacja została zrobiona po mistrzowsku. Pracowali nad nią zdobywcy Oscarów w swojej dziedzinie, twórcy m.in. "Władcy pierścieni" i "King Konga". Większość widzów nie była w stanie rozróżnić czy niebieskie postaci to aktorzy, czy komputerowe animacje 3D.
Fabuła? Jest
Wszyscy czekali na efekt wieloletniej pracy twórcy "Titanica", ale znaleźli się też i tacy, co zarzucali Cameronowi, że efekty specjalne przyćmiły fabułę, bo nie wystarczyło pieniędzy na dobry scenariusz.
To efekty specjalne urzekają w tym filmie, ale historia mieszkańców Pandory nie jest banalna. Zazwyczaj w filmach z serii ludzie kontra obcy, to ludzka rasa jest atakowana (potem pojawia się przystojny wybawca ludzkości, który macha karabinem, a w finale wszyscy ludzie żyją długo i szczęśliwie).
Inaczej niż zwykle
Tym razem jest inaczej - pojawia się wiele silnych, kobiecych postaci. Wśród nich - Trudy Chacon (Michelle Rodriguez) - pilotka, której zadaniem jest przewożenie ludzi z bazy do lasów i z powrotem. Śmiała, "wyluzowana", różna od reszty żołnierzy.
Tymi "złymi" okazują się zaś ludzie. Wkraczają na dziewicze tereny Pandory, zakłócając życie jej mieszkańców - rasy Na'vi. Badają teren, uczą się zwyczajów niebieskich istot za pomocą avatarów - wyhodowanych w laboratorium klonów łączących ludzkie DNA, z DNA Na'vi. Naukowcy chcą poznać ich niesamowitą kulturę opartą o życiu w pełnej harmonii z naturą.
Przestaje być kolorowo, kiedy w człowieku narasta żądza mamony. Korporacja sponsorująca badania dr Grace Augustine (Sigourney Weaver) zmienia zasady gry. Chce wysiedlić mieszkańców Pandory na rzecz zdobycia unikalnego surowca - Unobtainium (20 mln dolarów za kilogram).
Pandora czy Irak?
Sceny zapierają dech w piersiach, dramaturgia nie pozwala na nudę, mimo że film trwa prawie trzy godziny. "Avatar" chyba nie ma złych recenzji, sprostał oczekiwaniom widzów i krytyków.
Oprócz niesamowitych, nowatorskich efektów, niesie też metaforę. Z czym kojarzy się wkroczenie uzbrojonych po zęby żołnierzy poszukujących drogocennego surowca? Na myśl nasuwa się sytuacja w Iraku? Czy pod skórą Na'vi kryją się mieszkańcy Bliskiego Wschodu. Czy są tak samo jak Na'vi bezbronni i niewinni?...
Nie tylko w kinie
Tuż przed premierą kinową na polskim rynku pojawiła się gra komputerowa "Avatar". Prace nad grą i filmem trwały jednocześnie. James Cameron czuwał cały czas, aby świat stworzony przez niego w filmie, został przeniesiony z wielką dokładnością do gry.
Główny zamysł producentów był taki, aby historie opowiedziane w grze oraz w filmie były całkowicie oddzielnymi bytami, a wspólnym mianownikiem miejsce akcji – Pandora. Fabuła została stworzona tak, aby poszerzyć świat filmu oraz pokazać przyczyny konfliktu między ziemską korporacją RDA i ludem Navi. Akcja rozgrywa się dwa lata przed wydarzeniami pokazanymi w filmie, na nieznanej stronie księżyca Pandora.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Fragm. zwiastuna filmu / Imperial - Cinepix