Jacek Braciak wraz ze swoim transpłciowym synem Konradem udzielili pierwszego wspólnego wywiadu dwumiesięcznikowi "Replika". Opowiedzieli, jak wyglądał proces coming outu Konrada, z czym musiał się mierzyć i jak wygląda teraz jego życie.
W listopadzie 2021 roku Jacek Braciak w miesięczniku "Zwierciadło" dokonał rodzicielskiego coming outu. - Jestem ojcem dwóch córek i syna. Dlatego że moja córka okazała się mężczyzną w swojej istocie, w swoim wnętrzu, myśleniu, więc w tej chwili mam syna. Miałem kiedyś córkę Jadwigę, a teraz mam syna Konrada. I tak, myślę, że moje dzieci to ludzie wolni - mówił aktor.
Teraz w rozmowie dla dwumiesięcznika "Replika" do sytuacji odniósł się jego syn Konrad. - Gdy spotkaliśmy się jeszcze przed publikacją wywiadu, powiedział mi, że poprawił dziennikarkę, że nie ma trzech córek, tylko dwie i syna. Nie wiedziałem tylko, że pojawi się mój nekronim (żeńskie imię nadane Konradowi po urodzeniu - przyp. red.), ale w pełni rozumiem, dlaczego tak się stało. Sądzę też, że było to nie do uniknięcia - stwierdził.
Syn Jacka Braciaka został zapytany, czy nie bał się, że publikacja wywiadu z jego ojcem wywoła burzę w mediach. - Absolutnie nie, dobrze się stało. Miałem łzy w oczach, gdy tata powiedział mi o wywiadzie. Nie potrzebowałem tego, bo wiedziałem, że tata się mnie nie wstydzi, jednak był to ogromny wyraz akceptacji. Tym bardziej, że dany publicznie - mówi Konrad Braciak w rozmowie z "Repliką".
Coming out
W 2018 roku Konrad zdecydował się powiedzieć ojcu, że jest osobą nieheteronormatywną. - Na początku się wahałem, miałem wątpliwości. Kilka miesięcy później powiedziałem, że jestem trans, poprosiłem o używanie innych zaimków i innego imienia. Jeszcze innego niż teraz, bo wtedy takie wybrałem - opowiada Konrad Braciak. - To nie było wychodzenie z szafy typu: mamo, tato, jestem gejem, jestem trans, ale długi proces pełen rozmów. Myślę też, że od jakiegoś już czasu dla spostrzegawczego człowieka, takiego jak tata, musiało być raczej oczywiste, że czegoś szukam - dodaje w rozmowie z "Repliką"
Jacek Braciak pamięta tamtą rozmowę. Przyznaje jednak, że nie było to dla niego wielkie wydarzenie, bo jego syn już wcześniej mówił mu, że nie ma ustalonej tożsamości płciowej. - To był etap poszukiwania i teraz mogę powiedzieć: etap poszukiwań mojego syna - mówi aktor w rozmowie z "Repliką".
Niepotrzebny strach
- Przeszedłem przez cały akronim LGBT, tylko w innej kolejności. Najpierw wyoutowałem się jako literka B, potem L, następnie T, a na końcu G. Zajęło mi to ładnych parę lat, które nie były dla mnie łatwe - opowiada Konrad Braciak i dodaje, że swoją seksualność zrozumiał dopiero dzięki filmom w internecie, które publikował pewien trans mężczyzna. - Ta podróż była więc dość długa i trudna. Gdybym wszystko zrozumiał wcześniej… pewnie byłoby tak samo trudno. To chyba nie może być łatwe. I nie chodzi o godzenie się ze swoją tożsamością, tylko o to, jak komukolwiek o tym powiedzieć. (...) Bałem się reakcji. Okazuje się, że w większości przypadków zupełnie niepotrzebnie .
Konrad wspomina, że kiedy w wieku 14 lat powiedział swojej mamie, że jest osobą biseksualną, "nie zareagowała najlepiej". Mężczyzna usłyszał, że "może coś się jeszcze zmieni". Jacek Braciak przyznaje, że pomyślał tak samo. - Nie myślałem o tym, że się zmieni, z nadzieją, że zostanie przy swojej - źle odczytanej! - płci, tylko że jeszcze szuka. Kiedy dowiedziałem się, że Konrad jest transpłciowy, przedmiotem mojej troski było tylko to, żeby wszystko odbyło się zgodnie z właściwym procesem - wyjaśnia aktor.
Jacek Braciak przyznaje, że jego rodzice również byli często zaskoczeni jego decyzjami. Podkreśla jednak, że chociaż w jego przypadku jest tak samo, to jest szczęśliwym ojcem. - Wiedziałem, że ma (Konrad - przyp. red.) potrzebę odnaleźć się na swój rachunek i może w tych poszukiwaniach się potknąć, ale pomyślałem: "A niech się potyka! Jak się w*******i raz, drugi czy trzeci, to tym lepiej, bo go to wzmocni. Byleby przeżył". No i żyje - mówi aktor.
Między ojcem i synem dochodziło w rozmowach do różnic światopoglądowych. W pewnym okresie Jacek Braciak motywował swojego syna, żeby poszedł do pracy. Kiedy Konrad wpadł na pomysł, że będzie kelnerem, jego ojciec zapytał, "co zrobi w sytuacji, gdy klient zwróci się do niego złym zaimkiem". Zaskoczyło go, kiedy Konrad stwierdził, że w takiej sytuacji po prostu zwróci klientowi uwagę. - Zapytałem go, czy z punktu widzenia gościa, który w pompie ma twoją tożsamość i twoje kłopoty, bo zresztą nie masz ich wypisanych na czole, to będzie OK. Tu się różniliśmy zdaniami. To był początek i odniosłem wrażenie, że jest taki "walczący", ale mówię - dobra. Niech robi, jak chce, niech się bije z tymi klientami - opowiada Jacek Braciak.
Konrad przyznał, że kiedy usłyszał, że nie powinien pracować w restauracji, poczuł transfobię. - Z jednej strony rozumiem, że ludzi mało obchodzi, jakiej płci jest osoba, która ich obsługuje, ale… w takim razie może zacznijmy używać form bezosobowych w stosunku do pracowników usług? OK, może popsuję im przez to kolację, ale co ja mam powiedzieć? A gdybym miał dysforię? - pyta i dodaje, że rozumie obie strony, ale "są rzeczy ważne i ważniejsze".
Depresja, samookaleczenia, myśli samobójcze, terapia
Konrad przyznaje, że na przestrzeni lat dochodziło u niego do samookaleczeń, miał myśli samobójcze i zmagał się z depresją. - Depresja zaczęła się u mnie prawdopodobnie bardzo wcześnie, ale nie było to w żaden sposób diagnozowane, a dodatkowo były inne okoliczności. Moja siostra cierpiała na śmiertelną chorobę, więc tym tłumaczyłem sobie obniżenie samopoczucia. Więc depresja - tak. Samookaleczania - tak. Myśli samobójcze - też. Przez długi czas - mówi.
Kolejne lata w życiu chłopaka też nie należały do najłatwiejszych. Nie decydował się on jednak korzystać z żadnej pomocy, bo wychodził z założenia, że jeżeli wszystkim innym jest źle i oni sobie radzą, to on również sobie poradzi. - Lekarstwem miała być emigracja do Szwecji. W końcu tam takim osobom jak ja żyje się lepiej. Niestety, tam moja depresja znacznie się pogłębiła, wróciłem i chciałem iść do szpitala psychiatrycznego. Myślałem, że jak mnie zamkną, to już na pewno wyleczą. Nie chcieli mnie jednak nigdzie przyjąć. Dostałem tylko diagnozę od psychiatry, że jest to zaburzenie osobowości. Trafiłem do terapeutki, która, gdy jej opowiedziałem całą swoją historię, powiedziała: "Dobrze, Konrad. Podejmę się, ale nigdy jeszcze nie miałam klienta z taką liczbą problemów jednocześnie" - opowiada Konrad.
Terapia, na którą się zdecydował, trwa do dziś. Jak sam przyznaje, "była to najlepsza decyzja jego życia".
Jacek Braciak mówi, że nie zdawał sobie sprawy ze wszystkich problemów Konrada. Zawsze go jednak wspierał. - Nie chciałem i nie chcę go nadal w niczym wyręczać. Ja mogę tylko pomóc, jeśli on będzie tego chciał. Z mojego punktu widzenia cała ta podróż szczęśliwie się skończyła. Ma dach nad głową, ma stałą pracę w Teatrze Współczesnym, jest suflerem i świetnie się w tym sprawdza. I z tego, co mi mówi, odnalazł się w tym miejscu - przekonuje.
"Wielki dzień"
Konrad niecały rok temu rozpoczął terapię hormonalną. 14 lutego będzie miał operację rekonstrukcji klatki piersiowej. Jak zapewnia jego ojciec: będzie to "wielki dzień". Chłopak nie kryje, że odczuwa jeszcze dysforię, czyli uczucie głębokiego dyskomfortu związane z tym, jak wygląda jego ciało. Przyznaje jednak, że jest ona dużo mniej silna, odkąd hormony zaczęły działać. - Bardzo chcę iść nad jezioro, popływać. Z tego, co mówił doktor, w te wakacje to się jeszcze nie uda, bo czeka mnie długa rekonwalescencja po operacji, ale w kolejne? Mam nadzieję, że tak - opowiada.
Mężczyznę na jego drodze czeka jeszcze rozprawa sądowa, która pozwoli mu na zmianę płci w dokumentach. - To odważny człowiek. Bardzo dzielny i samodzielny człowiek, który idzie swoją drogą, borykał się z tym wszystkim i nadal się boryka. Widzę, ile Konrad zyskał pewności siebie dzięki temu, że ma mieszkanie, ma pracę. Widzę, że nie chce się w żaden sposób ukrywać - zapewnia Jacek Braciak.
Źródło: tvn24.pl, Magazyn LGBTQIA „Replika”
Źródło zdjęcia głównego: Paweł Spychalski / Magazyn LGBTQIA „Replika”