Z przymrużeniem oka nazywam płytę "Gipsowy odlew falsyfikatu" emerycką. Jest to płyta trochę melancholijna i to, co jest solą tej płyty, to są utwory przestrzenne, spokojne, stonowane. Tak się teraz czuję i takim chcę się pokazać publiczności - mówił w TVN24 Lech Janerka, który otrzymał pięć nominacji do Fryderyków 2024.
Jubileuszowa, 30. gala wręczenia Fryderyków odbędzie się 22 marca w PreZero Arenie w Gliwicach. Lech Janerka otrzymał nominacje w pięciu kategoriach: artysta roku, utwór roku, album roku - alternatywa, kompozytor roku oraz autor roku.
W sobotę we "Wstajesz i weekend" mówił o pracy nad płytą "Gipsowy odlew falsyfikatu".
- Kilka lat temu dostałem złotego, pośmiertnego Fryderyka i wydawało się, że sprawa się zamyka i już przestanę grać i nie będę nagrywał płyty - powiedział Janerka. Dodał, że dzięki między innymi jego żonie, która namówiła go do tego, żeby zrealizować piosenki, które jej się podobały, zabrał się do nagrywania na nowo.
- Trwało to bardzo długo. Niespecjalnie wiedziałem, o czym śpiewać, mówię o pisaniu tekstów. Te teksty zazwyczaj pisały się same - tłumaczył swój proces twórczy. W końcu, jak dodał, dobrnął do końca i wydał płytę.
Przyznał, że jest zdziwiony nieoczekiwanym zainteresowaniem tą płytą i dodał, że "z przymrużeniem oka" nazywa ją emerycką. - Jest to płyta trochę melancholijna i to, co jest solą tej płyty, to są utwory przestrzenne, spokojne, stonowane. Tak się teraz czuję i takim chcę się pokazać publiczności - powiedział.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24