"Citizenfour" o Edwardzie Snowdenie, który ujawnił, że amerykańskie służby specjalne prowadzą masową inwigilację obywateli, został uznany za najlepszy pełnometrażowy dokument International Documentary Association. Film Laury Poitras pokonał m.in. "Szukając Vivian Maier", historię niani, którą świat odkrył jako wybitnego fotografa dopiero po jej śmierci. Tym samym "Citizenfour" wzmocnił pozycję głównego kandydata do oscarowego zwycięstwa.
- To, co zrobił, było najbardziej niezwykłym aktem odwagi, jaki kiedykolwiek widziałam. Dzięki niemu my, obywatele możemy wiedzieć więcej - powiedziała Laura Poitras o Edwardzie Snowdenie, bohaterze filmu "Citizenfour", za który zgarnęła główną nagrodę na gali w Los Angeles.
Dzieło Poitras zostało uznane za najlepszy pełnometrażowy dokument prestiżowych nagród IDA - International Documentary Association. Opowieść o Snowdenie, który ujawnił, że wywiad USA prowadzi masową inwigilację obywateli, pokonała m.in. "Sól ziemi" Wima Wendersa - portret jednego z najwybitniejszych fotoreporterów świata Sebastiao Salgada.
Przepadła także historia niani, która w wolnym czasie robiła zdjęcia, ale nigdy nikomu ich nie pokazała, a większości nawet nie wywołała. To "Szukając Vivian Maier", czyli filmowe dochodzenie, kim jest autorka tak wybitnych fotografii, na której ślad naprowadził dopiero jej nekrolog.
Nagrodą na IDA "Citizenfour", który znalazł się również na tzw. shortliście do Oscara, wzmocnił swoją pozycję jako główny kandydat do oscarowego zwycięstwa. Zresztą to już kolejna nagroda dla filmu - zdobył m.in. Gotham Awards dla najlepszego filmu dokumentalnego, zaledwie kilka godzin po wygraniu New York Film Critics Circle Award.
Co w sobie ma ta produkcja, że mówi o niej cały świat?
Uciekł ze ściśle tajnymi dokumentami
Tytuł "Citizenfour" to kryptonim, jaki wybrał sam Snowden, kiedy pierwszy raz skontaktował się z Poitras na początku 2013 roku. "Jestem pracownikiem Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA). Mam nadzieję, że rozumiesz, że kontakt z tobą jest bardzo ryzykowny?" - napisał w pierwszym mailu z podpisem "citizenfour".
Reżyserka zaczęła dostawać od niego kolejne wiadomości, aż postanowiła się z nim spotkać. Wraz z dziennikarzem "Guardiana" Glennem Greenwaldem umówili się z autorem maili w Hongkongu. Okazał się nim Snowden, który uciekł tam z USA, zabierając ze sobą kopie ściśle tajnych dokumentów NSA. Film jest zapisem ośmiu pełnych napięcia dni w pokoju hotelowym, gdy zbieg zaczyna ujawniać swą wiedzę.
Tłumaczy, jak działają kolejne nieznane wcześniej programy zbierania danych od firm telefonicznych czy bezpośrednio z serwerów firm komputerowych. Jego wypowiedzi reżyserka zestawia z wypowiedziami Baracka Obamy i przedstawicieli jego administracji. Niektórzy nawet pod przysięgą podczas przesłuchań w Kongresie zaprzeczali istnieniu programów inwigilacji Amerykanów.
Bohater czy zdrajca?
Ale - jak zauważają recenzenci - prawdziwą siłą filmu nie są same rewelacje, lecz próba wytłumaczenia motywacji Snowdena, którego rząd USA oskarżył o szpiegostwo, za co grozi mu kara śmierci. Dlatego całość ogląda się jak thriller.
- Gdy zobaczyłem, że administracja Obamy zdradziła swe obietnice, skłoniło mnie to do działania. Nie szukam rozgłosu. Przyjemność sprawia mi myśl, iż robię coś dobrego dla innych - mówi 31-latek, przekonany o słuszności tego, co robi.
Napięcie rośnie, gdy od swej dziewczyny Lindsay Mills dowiaduje się, że agenci służb specjalnych chcą przeszukać ich dom na Hawajach. Są już na tropie. W hotelu rozlega się alarm, ale okazuje się, że to tylko próba przeciwpożarowa. Po ujawnieniu swej tożsamości Snowden musi jednak zmienić miejsce pobytu, bo hotel w Hongkongu przestał być bezpieczny. Śledzeni są też Poitras i Greenwald...
Zdaniem amerykańskich recenzentów na "Citizenfour" warto iść do kina, niezależnie od tego, czy się myśli o Snowdenie jak o bohaterze, czy jak o zdrajcy. "Ten pasjonujący film trzeba zobaczyć, by przynajmniej lepiej poznać młodego człowieka, który stał się jedną z kluczowych i najbardziej zagadkowych postaci na scenie geopolitycznej" - ocenił "Washington Post".
Polak wciąż z szansą na Oscara
Na gali IDA na nagrodę nie załapała się jedyna polska produkcja - "Nasza klątwa" Tomasza Śliwińskiego. Film był nominowany w kategorii krótkometrażowych dokumentów.
Ukazuje bohaterów, którzy muszą zmierzyć się z bardzo rzadką, nieuleczalną chorobą ich nowo narodzonego dziecka - Klątwą Ondyny (CCHS). Chorzy podczas snu przestają oddychać i wymagają dożywotniego wspomagania czynności oddechowych za pomocą respiratora. Reżyser pokazuje proces oswajania ich lęku związanego z tą chorobą.
"Nasza klątwa" przegrała z "Tashi and the Monk", historią 5-letniej Tashi oraz społeczności osieroconych i niechcianych dzieci założonej przez byłego buddyjskiego mnicha Lobsanga Phuntsoga. Ale film Śliwińskiego ma jeszcze szanse na zdobycie nominacji do Oscara - na razie znalazł się w półfinałowej piętnastce. O tym, czy znajdzie się na liście nominacji, dowiemy się 15 stycznia 2015 roku.
Laureaci IDA Documentary Awards 2014: Nagroda za życiowe dokonania: Robert Redford Najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny: "Citizenfour" Najlepszy krótkometrażowy film dokumentalny: "Tashi and the Monk" Najlepszy scenariusz: "Szukając Vivian Maier" Najlepsze zdjęcia: "Elevator" Najlepszy montaż: "Last Days in Vietnam" Najlepsza muzyka: "Alfred and Jakobine" Nagroda dla dokumentu studenckiego: "Mój tata rockman" Najlepsza miniseria: "Time of Death"
Autor: am//gak / Źródło: Variety, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Praxis Films